sobota, 4 stycznia 2014
James Carnac "Autobiografia Kuby Rozpruwacza" - recenzja
James Willoughby Carnac w autobiografii Kuby Rozpruwacza przyznaje się do bycia słynnym wiktoriańskim mordercą nadużywających alkoholu prostytutek z londyńskiego East End. Kim był James Willoughby Carnac? Czy rzeczywiście istniał?
Z "Autobiografią Kuby Rozpruwacza" wiąże się intrygująca historia. Maszynopis niniejszej autobiografii został znaleziony wśród pamiątek po zmarłym w 1932 roku ilustratorze książkowym Sydneyu George'u Hulme-Beamanie. Niewielu pamięta czym się zajmował, ale wielu dorosłych z Wielkiej Brytanii kojarzy jego emitowany przez wiele lat przez BBC program "Toytown", w którym pojawił się Baranek Larry. Sydney był podobno człowiekiem bardzo wrażliwym, introwertycznym i delikatnym. W pudle z pamiątkami po nim, które trafiło do rąk założyciela TV, Radio and Toy Museum Alana Hickena odnaleziony został zagadkowy maszynopis: rzekoma autobiografia Kuby Rozpruwacza napisana przez Jamesa Carnaca pomiędzy rokiem 1928 a 1930. Czy napisał ją Hulme-Beaman? Niewykluczone, choć kłóci się to z przypisywaną mu przez innych wrażliwością.
"Autobiografię Kuby Rozpruwacza" można podzielić na trzy części i epilog. W pierwszej Carnac opisuje swoje dzieciństwo i życie do roku 1888 (czasy szkolne, fascynacja krwią, nożami i świniobiciem, makabryczna śmierć rodziców, mieszkanie z wujkiem po ich zgonie, nieudane studia medyczne, rosnąca żądza krwi), w drugiej pojawiają się opisy 6 morderstw na prostytutkach z East Endu; trzecia zaś część manuskryptu Carnaca jest najmniej wiarygodna i przypomina naprędce napisaną historyjkę kryminalną. Potem znany ekspert od Kuby Rozpruwacza Paul Begg przez 30 stron w interesujący sposób analizuje manuskrypt pod kątem jego prawdziwości. Szkoda, że nie pogrzebał w archiwum i nie znalazł choćby wzmianki o doktorze (ojcu Carnaca), który poderżnął gardło matce rzekomego Kuby, a potem popełnił samobójstwo. A mogło to mieć miejsce w Tottenham. Podobnie można było postąpić z wypadkiem Carnaca dzięki któremu stracił nogę. I dlatego też ciężko mi potraktować "Autobiografię Kuby Rozpruwacza" inaczej niż intrygującą literacką fikcję.
Pierwsza część manuskryptu Kuby Rozpruwacza jest najbardziej udana. Ciekawie napisana przypomina mi nieco ociekające grozą i tajemniczością opowiadania Lovercrafta i Poego. Drugą obejmującą same mordy czyta się z zainteresowaniem, ale nie można się oprzeć wrażeniu, że Carnac nazbyt usilnie stara się czytelnika przekonać, że jest Jack the Ripperem. W dodatku opisy morderstw są nader lakoniczne, brakowało mi też wyrazistego ukazania motywacji sprawcy. Podrzyna gardło pierwszej prostytutce (Martha Tabram) i zero jakiejkolwiek reakcji ze strony Carmaca! A przecież tego pragnął i o tym marzył! W dodatku (na co zwraca już uwagę Paul Begg) w książce roi się od nieścisłości przy i tak nikłych detalach morderstw: przykładowo pokój ostatniej ofiary Rozpruwacza Mary Kelly znajdował się w głębi domu, a nie od frontu, zaszlachtowana prostytutka nie była upudrowana, ani elegancko ubrana, itd. Część trzecia wydaje mi się całkowicie zbędna, a epilog w postaci raportu koronera ze śmierci Carnaca niszczy zamysł autobiografii, którą Hulme-Beaman prawdopodobnie napisał sam kreując fikcyjną postać Jamesa Willoughby Carnaca.
Fani Lovecrafta i Poego powinni sięgnąć po tę krótką książkę, miłośnicy kryminalistyki i nieuchwytnego wiktoriańskiego mordercy z Whitechapel niekoniecznie (choć i tak pewnie z ciekawości to zrobią).
"Przekroczyłem oślizgły próg, szepczący przewodnik szedł obok mnie. Dalej po prawej stronie, tam, gdzie kiedyś mieścił się gabinet ojca, widniała czarna studnia, w której dały się słyszeć ukradkowe szmery niewidocznych postaci - niewidocznych, ściśle mówiąc, z wyjątkiem oczu, lśniących w ciemności niczym oczy kotów, chociaż pozbawione jasnej, kociej żółcieni. Przypominały fosforyzujące oczy gnijących trupów." - cytat z książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz