niedziela, 19 stycznia 2014
Zeleniy Slonik (1999) - recenzja
Ciągnęło mnie do filmowej transgresji i tym razem padło na rosyjski film z 1999 roku "Zeleniy Slonik" aka "The Green Elephant" w reżyserii Svetlany Baskowej. Dwaj niżsi stopniem oficerowie są trzymani w kolonii karnej. W pokoju w którym przebywają znajdują się wilgotna rura i przeciekający kaloryfer. Jednemu z mężczyzn niemal nie zamyka się gęba. Gada jak najęty usiłując zdobyć przyjaźń drugiego. Robi pompki, opowiada bzdurne historie ze swej przeszłości, udaje czaplę, wreszcie wpada na genialny pomysł zabicia wszystkich dokuczliwych much w pomieszczeniu. Wypróżni się na podłogę, muchy się zlecą... i voila! wszystkie zostaną uśmiercone. Jego towarzyszowi ta idea nie przypada jednak do gustu i gadatliwy brodacz dostaje po mordzie. Agresywny oficer zostaje zabrany do toalety, gdzie musi wyczyścić brudny kibel widelcem. Cholernie rozbawiła mnie ta scena. To jednak nie koniec skatologicznego szaleństwa. Po przebudzeniu ze snu szalony brodacz wypróżnia się na talerzyk, rozsmarowuje ekskrement na swoim ciele, zjada jego część i podaje towarzyszowi resztę do skonsumowania. Ten "gest dobroci" nie spotyka się ze zrozumieniem. Obaj zostają sprowadzeni przez strażnika i sadystycznego kapitana do piwnicy. Tam dochodzi do eskalacji przemocy...
Reżyserka Svetlana Baskova (na zdjęciu) to radykalna feministka. Nie widziałem jej innych filmów, ale to widać w "Zielonym słoniku". Mężczyźni zostają ukazani jako niesamowicie agresywni, ich język jest brzydki i wulgarny. Stereotypowe kipiące od testosteronu bestie widziane okiem feministki. Nie przepadam za ortodoksyjnym feminizmem, który stał się nieomal religią współczesnych czasów, ale nie będę z tego powodu spisywał "Zielonego słonika" na straty. Film jest brzydki, odpychający, dosłownie tonie w ekstremalnym brudzie. Kreacje aktorskie są realistyczne, to trzeba przyznać. Jeśli chodzi o gore to krwawe sceny pojawiają się dopiero po godzinie trwania filmu i potrafią zniesmaczyć. Zapada w pamięć scena homoseksualnego gwałtu, patroszenia ciała i wyrywania tchawicy. Piciu i pluciu krwią towarzyszy Pantera i jej kawałek "5 Minutes Alone" z "Far Beyond Driven" (1994). Baskova sili się w "The Green Elephant" na komentarz socjalny odnośnie hierarchii w wojsku, samczej agresji, męskiej przyjaźni, ale do mnie on nie trafił. Z drugiej strony "Zeleniy Slonik" został na wiele lat zakazany w Rosji. No cóż, tak to bywa z filmową transgresją, która ma głębokie aspiracje artystyczne.
A w Polsce kontrowersje wywołuje "Nimfomanka" Von Triera czy "Pod Mocnym Aniołem" Smarzowskiego z Więckiewiczem. Skandal przez duże "S" :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz