czwartek, 20 lutego 2014
Piekielna wyspa Cap Sizun i... latarnia morska
Artur Lundkvist
Skały
Skały toną w przypływie morza,
Czerwony domek latarnika odsuwa się wraz
z rybackimi sieciami,
latarnia zapala się w ostatniej chwili
i jej promień zanurza się w głębinie,
mola roztapiają się w wodzie jak wapno,
echo ucieka z tonących grot,
sosny wyciągają płonące ramiona ku niebu,
ale miękka zieleń wycofuje się pod górę
jak gdy brodząca kobieta unosi spódnicę.
Latarnia morska Cap Sizun na wybrzeżu Bretanii, obmywana kapryśnymi falami Atlantyku. Mierząca 11 metrów wieża latarni została wybudowana już w 1869 roku, jej podstawa została wykuta w skale. Obok mieści się dom latarnika. Kiedy formowały się fale niebezpiecznie było przebywać na skalistej wysepce Tévennec. Krążą opowieści o pierwszych latarnikach, którzy w XIX wieku popadli w obłęd przebywając w samotności na wyspie. Bajania o przerażającym płaczu umarłych. Wszak życie na skale Tévennec do najłatwiejszych nie należało. Już od 1910 roku Cap Sizun przeszła na sterowanie automatyczne i nadaje sygnały świetlne (białe i czerwone), które można zobaczyć z odległości 10 km.
Według lokalnego folkloru ciała topielców zabierano nocą z Pointe du Raz na Tévennec. Blisko tego punktu mieści się Baie des Trépassés (Zatoka Śmierci), skąd wyławiano zwłoki utopionych rozbitków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz