niedziela, 6 kwietnia 2014
XV-lecie Bloodthirst w Poznaniu - 5 kwietnia 2014 (fotorelacja)
Nie będę silił się tym razem na wyczerpującą relację, bo do Bazyla ciągnęło mnie na XV-lecie Bloodthirst głównie w celu towarzyskim. Miało pojawić się na owym zacnym wydarzeniu kilku znajomych, których nie widziałem już od dłuższego czasu, poza tym nie będę ukrywał, że mam słabość do muzyki Furii. Z pracy wyszedłem jakoś po 19, po 20 minutach byłem pod Bazylem, zakupiłem bilet i od razu podszedłem do stoiska z merchem. Kupiłem Morowe "S" oraz Mournful Congregation "The June Frost" na CD - w ramach uzupełniania kolekcji. Z otwierającego XV-lecie Bloodthirst koncertu katowickiego Kurhan zobaczyłem zaledwie końcówkę, zatem ciężko mi będzie się w jakikolwiek sensowny sposób wypowiedzieć się na jego temat.
Poza tym natężenie znajomych twarzy było na tym akurat koncercie większe niż zazwyczaj, stąd też nie raz, nie dwa należało wyjść na papierosa i pogadać. Zmierzam do tego, iż poza Furią nie byłem przez cały czas pod sceną. Nawet zdjęć zrobiłem mniej niż zazwyczaj. Drugim zespołem, który się zaprezentował się na scenie Bazyla był krakowski Ragehammer. Kapela dała krótki, acz kurewsko intensywny black thrashowy koncert. Miałem okazję przesłuchać ich demo "War Hawks" (2012) i wywarło na mnie pozytywne wrażenie. Pierwszorzędna dawka piekielnie agresywnego metalowego łomotu, która na żywo nie bierze jeńców. Wokalista Ragehammer, Tymek Jędrzejczyk szalał po scenie i z nieludzką furią wyśpiewywał kolejne utwory z "War Hawks". Ragehammer zagrał także jeden premierowy utwór. Nie będę ściemniał, że jestem fanatykiem black/thrashowego łojenia, ale krakowska kapela ma ogromny potencjał. I apetyt na destrukcję.
Po Ragehammer nadeszła kolej na In Twilight's Embrace. Na koncert ów od czasu do czasu zerkałem pogrążony w rozmowach ze znajomymi. Nie zapuszczam się w gąszcz melodyjnego death metalu czy tym bardziej metalcore'a, ale ci co przyszli na In Twilight's Embrace na pewno nie poczuli się rozczarowani, gdyż moc i energia biła od sceny. Zwróciłem uwagę na koszulkę Grave Miasma wokalisty zespołu Cypriana Łakomego, bo mam identyczną.
Furia. Ta nazwa elektryzuje szczególnie wielbicieli black metalu. Furia to marka sama w sobie, zespół, który ma w Polsce zagorzałe grono wielbicieli. Generalnie wszystkie projekty Nihila są gwarantem naprawdę dobrej i nietuzinkowej muzyki. Pomijając poetycką dekadencję warstwy lirycznej Furia nie waha się eksperymentować z black metalową gliną modelując ją na własny unikalny sposób, stąd też tak wiele melancholijnych akustycznych i prog rockowych pasaży obecnych chociażby na płycie "Grudzień za grudniem" (2009). Ostatnia EP-ka zespołu "W melancholii" (2013) to natomiast dwa wyciszone, spokojne, smutne utwory z pięknymi partiami akordeonu. Jakież było zapewne zdziwienie przynajmniej części fanów i fanek Furii (a tych jest mnogość), gdy zespół Nihila otworzył koncert coverem "Transylvanian Hunger" norweskiego Darkthrone... i do końca setu nie zagrał ani jednego autorskiego utworu. Poprawcie mnie, jeśli się mylę! Ciekawe co na to Fenriz i Nocturno Culto? Niemniej takie covery jak "Under A Funeral Moon", "Too Old Too Cold" czy "Neslepaks" Isengard (w którym gościnnie zaśpiewał Rob A. von Ritter) w wykonaniu Furii do zapamiętania! Koncert potężny, przesycony mgła i mrokiem, ale... nietypowy. :-) Krew w kolorze bursztynu nie została tamtej nocy rozlana. Jednak przenieść się wraz z Furią w czasy kształtowania się drugiej fali black metalu - bezcenne!
Na zakończenie solenizant, czyli poznański Bloodthirst, który 14 kwietnia wydaje trzeci album studyjny "Chalice of Contempt" (2014). Rzeczoną płytę można już było kupić na koncercie i co poniektórzy tak właśnie zrobili. W Bloodthirst za perkusją siedzi Mintaj, wszem i wobec znany organizator koncertów metalowych. Co do tornada zwanego Żądzą Krwi to muszę przyznać, że było gwałtowne. Prawie 6 w skali Fujity, czyli kolosalne zniszczenia. Miałem wrażenie, że publiki pod sceną było nieco mniej niż na Furii, ale młyn zrobił się ogromny. Ktoś upadał obok mnie co chwila i był szybko podnoszony i z powrotem rzucany w wir ciał. Agresywny, sataniczny i niszczycielski thrash metal Bloodthirst idealnie sprawdza się w warunkach koncertowych, riffy są szybkie, tempa urywają łeb, a wokale Rambo tryskają jadem aż miło. Z najnowszą płytą Bloodthirst muszę się jeszcze lepiej osłuchać (nigdzie mi się nie śpieszy, a CD co rusz przybywa), ale poszło z niej parę kawałków, w tym otwierający "I Was the One Who Threw the First Stone", a także tytułowy "Chalice of Contempt". Poznańskiemu Bloodthirst nie można odmówić konsekwencji w propagacji metalowego hałasu. Gromkie odśpiewanie 100 lat jak najbardziej zasłużone!
Fajnie było zamienić kilka słów z Wszechpotężnym Słyżtofem z Arachnophobia Records. Rok 2014 będzie esperalem tkany. To pewne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz