poniedziałek, 13 października 2014
Mysticum "Planet Satan" (2014) - recenzja
Ostatnio w mediach znowu głośno o Szatanie, który zdaje się podżegać do złego i negatywnie oddziaływać na polską młodzież. Przynajmniej takie techniki manipulacyjne stosuje Fronda, która dosłownie wszędzie węszy za obecnością Szatana. Krucjata Różańcowa modli się (nieskutecznie) o nawrócenie Adama Nergala Darskiego, lidera Behemoth, ale na tym nie poprzestaje. Organizowanie są msze święte w intencji muzyków Behemoth, a także fanów tłumnie przychodzących na The Satanist tour. W końcu trzeba nawracać, bo potulnych owieczek (zwłaszcza z młodego pokolenia) systematycznie ubywa. Najbardziej "kontrowersyjna" trasa koncertowa już za nami, zamęt i rwetes był straszliwy. Odwołania koncertu w Poznaniu nie chcę mi się już komentować; poprzestanę tylko na tym, że jako fana metalu taka sytuacja bardzo mnie wkurwia. W ramach relaksu od co najmniej dwóch dni katuję natomiast nowy długograj Mysticum wymownie zatytułowany "Planet Satan" i nie mam tej płyty absolutnie dość! Dla niewtajemniczonych Norwedzy z Mysticum uchodzą (całkiem słusznie) za pionierów industrial black metalu. A to w dużej mierze za sprawą genialnego albumu "In the Streams of Inferno" z 1996 roku (o zapomnianym projekcie industrial black metalowym Helheim i ich demie z tego samego roku "Fenris" też pamiętam!). Zatem przed Aborym, The Axis of Perdition czy Blacklodge śmiało można postawić black metalowych ćpunów z Mysticum. Dlaczego znowu ćpunów, być może zapytacie? Ano dlatego, że muzycy Mysticum niejednokrotnie wspominali w wywiadach, że w trakcie procesu twórczego wspomagali się różnymi substancjami psychoaktywnymi. I od razu jakby mimowolnie przypomina mi się kawałek francuskiego Blacklodge "Psychoactive Satan".
Zastanawiałem się czy Mysticum w jakikolwiek sposób zmienią się brzmieniowo od czasu "In the Streams of Inferno" z 1996 roku. W końcu od premiery tamtej płyty minęło aż 18 długich lat! No i muszę przyznać, że poza bardziej klarowną produkcją na "Planet Satan" nie ma żadnych skrętów stylistycznych. Muzycy Mysticum nadal grają ten sam zimny i odhumanizowany industrialny black metal jak w latach 90-tych! Industrialne gitary miażdżą konkretnie, opętańcze black metalowe wrzaski dźwięczą w uszach, zaprogramowana perkusja masakruje marszowymi tempami, pojawiają się gdzieniegdzie techno beaty jak np. w psychodelicznym i wyjątkowo obłędnym "The Ether". Opinie na temat "Planet Satan" są dość mocno podzielone, niektórzy zarzucają tej płycie przyprawiającą o ziewanie monotonię, ja jednak jej nie wyczuwam. Każdy kawałek na "Planet Satan" różni się od pozostałych pewnymi malutkimi niuansami, które warto stopniowo wyłapywać. A jak słyszę te fantastyczne mechaniczne riffy w środku "Fist of Satan" to aż mnie skręca z radości. Industrialno-black metalowy terror Mysticum zdaje się pulsować w żyłach próbując je rozerwać. Premiera płyty 27 października 2014 roku nakładem Peaceville, ale warto też zaopatrzyć się w re-edycję "In the Streams of Inferno".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz