poniedziałek, 22 czerwca 2015
Dark Fest 2015, Gród Rycerski, Byczyna, 19-20 czerwca 2015 (fotorelacja)
Tym razem nie będę silił się na jakąś dłuższą relację, gdyż szczerze mówiąc jestem już zmęczony opisywaniem jakie kawałki dany zespół zagrał danego dnia. Zatem czas na kilka dość luźnych uwag pod adresem Dark Fest 2015, który miał miejsce w Grodzie Rycerskim Biskupice koło Byczyny słynnej z miejsca bitwy z 1588 roku, w której wojska hetmana Jana Zamoyskiego pokonały armię arcyksięcia austriackiego Maksymiliana III Habsburga. Do Byczyny wybrałem się wraz z trójką dobrych znajomych - nocleg mieliśmy w oddalonej o jakieś 5 km od miejsca koncertu wsi Proślice (duży dwór, w którym ongiś mieściła się szkoła). Zatem codziennie trzeba było trochę się do Grodu Rycerskiego przespacerować. W trakcie Dark Festu 2015 widziałem łącznie 20 kapel (Bękarta też wliczam, choć załapałem się na ich trzy kawałki), odpuściłem sobie koncerty siedmiu zespołów ze względu na zmęczenie i konieczność późnego wracania pieszo do miejsca noclegu, nie uczestniczyłem także w koncertowym tribute to Bathory.
Pierwszy dzień Dark Festu został zarżnięty przez półtoragodzinną obsuwę, której czas trwania szybko zaczął się zwiększać. Nie mam pojęcia dlaczego doszło do tak dużej obsuwy, dość powiedzieć że ostatnia kapela zakończyła grać koło 6 rano, a Naumachia w ogóle nie zagrała. Zespół otwierający Dark Fest, czyli wrocławski groove thrash metalowy Sicphorm wszedł na scenę dopiero po 16, wcześniej swoje próby miały Hate i Vader. Wydaje mi się, że pierwszy dzień nieco przerósł organizatorów, stąd takie 'kwiatki' jak ograniczenie gigu Devilish Impressions do trzech kawałków (mieli zagrać tylko jeden utwór za karę za spóźnialstwo), próba skrócenia przez prowadzącego koncertu Hate (wokalista Nienawiści Adam the First Sinner Buszko na to nie pozwolił, choć i tak Hate nieco okroił swój koncert) czy brak gigu Naumachii z Oslo. Wprowadzało to nerwową atmosferę i spięcia na linii muzycy-organizatorzy. Na szczęście drugi dzień festiwalu, czyli sobota 20 VI obył się już bez obsuwy czasowej, więc organizatorzy wyciągnęli wnioski z piątkowych zawirowań. Nie lepiej by było jednak na przyszłość zaprosić nieco mniej kapel, aby nie musiały grać z takich czy innych względów o nieludzkich porach dla nieobecnej widowni?
Frekwencja piątkowa była chyba nawet ciut wyższa niż sobotnia, co było widać w trakcie gigów Hate i Vader. Oba zespoły dały kapitalne koncerty - Hate widziałem ostatni raz na żywo dobrych kilka lat temu, a potem przestałem słuchać ich muzyki, więc miło było zobaczyć Nienawiść na scenie. Generalnie najlepsze piątkowe koncerty to Vedonist, Pandemonium oraz wspomniane Hate i Vader, chciałem też zobaczyć death metalowy Ogotay, ale ich koncert odbył się zbyt późno, a trzeba było wracać (jak się okazało na przyczepie furgonu) na miejsce noclegu. Pandemonium - sympatyczna i luzacka konferansjerka pomiędzy np. "Devilri" czy "Unholy Existence". Vader w wielkiej formie - miażdżący koncert, intensywny młyn pod sceną, zagrali m.in. "Sothis", "Carnal", "Hexenkessel", "Triumph of Death", "Wings" czy "Go to Hell". Drugiego dnia chętnie obejrzałem koncerty poznańskich In Twilight's Embrace i Bloodthirst - miło było zwłaszcza usłyszeć ponownie wulgarny i nieokrzesany black thrash Żądzy Krwi. Brytyjski symphonic black metalowy Ethereal zagrał poprawnie, ale jakoś mnie nie zachwycili - może dlatego, że po prostu nie przepadam za symfonicznym black metalem, choć muszę przyznać, że groteskowy image Brytyjczyków robił swoje. O wiele lepiej wypadła Arkona - było brutalnie, lodowato i majestatycznie. "Skrajna nienawiść egoistycznej egzystencji" prawie rozerwała mi małżowiny uszne. Doskonale bawiłem się też na koncercie Decapitated, choć zespół ów był mi przez dłuższy czas obojętny. Jednak na żywo Decapitated nie biorą jeńców, a ich muzyka to istne niszczycielskie tornado tnących gitar i morderczej perkusji. Decapy zagrały oprócz numerów z ostatniej płyty "Blood Mantra" (2014) np. "Nest" czy "Veins" także kilka wałków z poprzednich płyt. Katowicką Furię uwielbiam za odważne przekraczanie granic i dłubanie w eksperymentalnej black metalowej materii, toteż na ich koncert chyba czekałem najbardziej. I, rzecz jasna, nie zawiedli. Oprócz m.in. standardowych "Kosi ta śmierć" czy "Zamawiania drugiego" Nihil zaprezentował też intrygującą nową melodię. Aż dziw bierze że trudna, mało przystępna i abstrakcyjna muzyka Furii ma tak wielu oddanych fanów. To co obecnie prezentuje Furia nie nadaje się jednak do szaleńczego head-bangingu i moshingu - to raczej dźwięki, które określił bym mianem psychoaktywnych. Sobotę zakończyliśmy na gigu Voidhanger z Bytomia, totalnie wściekłym, toksycznym i wkurwionym. "Dni szarańczy" i "Song for Lennon", a także cover Bathory "Sacrifice" w wykonaniu Voidhanger to kolosalna erupcja gniewu i mizantropii.
Na co zwróciłem uwagę na Dark Fest 2015? 1) na małą księżniczkę, czyli dziewczynkę, która siedziała na barkach ojca i była obecna na kilku gigach Dark Fest. To się nazywa muzyczna edukacja. 2) na pewną niewiastę w gorsecie i bordowo-ciemnym stroju, która przybyła na fest z koleżanką (fantastyczny ubiór!), 3) na młodych ochroniarzy patrzących się otępiałym wzrokiem na ludzi pod sceną i zastanawiających się pewnie co oni tutaj do kurwy nędzy robią, 4) na bogate stoiska z merchem (zakupiłem trochę dobra w formie CD), 5) na zawieszonego przed Grodem kościotrupa, 6) wreszcie na parę obiecujących młodych bandów m.in. wrocławski black metalowy AntiFlesh czy poznański Bękart. Jeśli Dark Fest 2016 zaintryguje mnie swoim programem (o ile kolejna edycja się odbędzie) to postaram się zameldować ponownie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz