wtorek, 21 czerwca 2016
Dagorath, Diskord i Dodheimsgard w Bazylu 19 czerwca 2016 roku (fotorelacja)
Mój ostatni koncert w Bazylu (przynajmniej jeśli chodzi o jego aktualną siedzibę przy ulicy Świętego Wojciecha). Nie ukrywam że z tą knajpą dość mocno się zżyłem, gdyż widziałem w niej sporo koncertów, zwłaszcza metalowych. Z tego co wiem to Bazyl ma zostać przeniesiony gdzie indziej, zatem nie czas jeszcze na memento mori. Nie mogłem być na Vorum i Degial z powodu krótkiego wypadu za granicę, ale powiedziałem sobie że koncertu Dodheimsgard nie odpuszczę. I tak też zrobiłem. Frekwencja na jedynym polskim gigu Norwegów była raczej słaba, co może dziwić, ale nie każdy lubi awangardowy i teatralny black metal Aldrahna i spółki.
Supportowali Norwegów Dagorath z Bydgoszczy i norweski tech death metalowy Diskord. Dagorath to młodziutka kapela black metalowa z Bydgoszczy grająca mocny i siarczysty black metal w norweskim stylu. Na razie wydali w tym roku EP-kę "Dagorath", z której zaprezentowali wszystkie kawałki. Tak naprawdę dopiero będę musiał się z nią zapoznać, co też z przyjemnością uczynię. Podobał mi się lodowaty chłód emanujący od black metalu Dagorath oraz brutalne wokale Witchslaughtera. Odnoszę wrażenie że młodzi muzycy Dagorath mocno siedzą w skandynawskim black metalu z lat 90-tych i tworzą muzykę hołdującą tym dzikim, zimnym i brutalnym dźwiękom. Tak trzymać.
Koncertu Diskord nie widziałem w całości, choć pierwotnie miałem taki zamiar. Czasem jednak trzeba wyjść spod sceny i pogadać z kumpelami. W każdym razie Diskord gra połamany i abstrakcyjny death metal w stylu Gorguts, wczesnego Pungent Stench czy Atheist. Death metal progresywny, nieprzewidywalny, by nie rzec dziwny. Zwyrodniałe riffy, intrygujące zmiany tempa, doskonale uwypuklone i dominujące partie basu. Dzikość i furia technicznego death metalu tria z Diskord była momentami oszałamiająca. To jednak bardzo ekscentryczna i wymagająca muzyka będąca doskonałą przystawką przed daniem głównym w postaci koncertu Dodheimsgard. Diskord zagrali m.in. "Horrid Engine", "Inane Existence", "Hermit Dream", "A Downward Spire" czy "Primitive Doom".
Około godziny 22 rozpoczął się koncert Norwegów z Dodheimsgard. Nie da się zaprzeczyć że za sprawą płyty "666 International" (1999) Dodheimsgard pchnął black metal na eksperymentalne tory. "Supervillain Outcast" (2007) ukazał się dopiero osiem lat później, a najnowszy piąty krążek zespołu "A Umbra Omega" wydało Peaceville dopiero w marcu 2015 roku. W muzyce Norwegów buzuje kreatywne szaleństwo - zaciera się linia pomiędzy norweskim black metalem a awangardą. Na "A Umbra Omega" wokale Aldrahna są teatralne, udziwnione, niekiedy wręcz wydają się obłąkańcze. Ta płyta to istny psychotyczny cyrk, ale słucha się jej wybornie. I choć w Bazylu Norwedzy zagrali także starsze, bardziej tradycyjne kawałki np. "Nar Vi Har Dolket Guds Hjerte" z "Kronet Til Konge" (1995) oraz black thrashowy "Fluency" z "Monumental Possession" (1996) usłyszałem także "The Snuff Dreams Are Made Of" czy zagrany na bis "21st Century Devil" z "Supervillain Outcast" (2007), a także "Ion Storm" i "Sonar Bliss" z "666 International" (1999). Zatem godzinny koncert Norwegów był bardzo przekrojowy. W jego trakcie Norwedzy mieli jakieś problemy techniczne z którymi się jednak dość szybko uporali. Konkludując, black metal Dodheimsgard to ekspresja szaleństwa, która co rusz przechodzi zaskakującą metamorfozę. Cieszę się że mogłem doświadczyć schizofrenicznej muzyki tego fascynującego tworu na żywo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz