poniedziałek, 16 czerwca 2014
Glenn Greenwald "Snowden: Nigdzie się nie ukryjesz" - recenzja
Edward Snowden, słynny sygnalista (whistleblower). Dla lojalistów i rządowych apologetów "tchórz", "zdrajca", "chiński/rosyjski szpieg" i "przestępca", dla ludzi, którzy cenią sobie wolność myślenia i prywatność bohater, który poinformował międzynarodową opinię publiczną o globalnym systemie inwigilacji pieczołowicie budowanym przez NSA (Agencja Bezpieczeństwa Narodowego) wedle zasady "gromadzić wszystko". Edward Snowden po raz pierwszy skontaktował się z prawnikiem i dziennikarzem politycznym Glennem Greenwaldem 1 grudnia 2012 roku. Używał wtedy pseudonimu "Cincinnatus" od rzymskiego rolnika Lucjusza Kwinkcjusza Cincinnatusa, który w roku 458 p.n.e stał się w celach obronnych dyktatorem Rzymu, a po spełnieniu swojego obowiązku (czyli pokonaniu Ekwów) zrzekł się władzy i wrócił do uprawiania roli. "Cinncinatus" namawiał Greenwalda do instalacji narzędzia szyfrującego PGP, bo już wtedy chciał przekazać dziennikarzowi tajne informacje. Glenn jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że nawiązał z nim kontakt Edward Snowden.
Ich drogi zejdą się wreszcie w pokoju hotelowym w Hongkongu, gdzie zatrzyma się Snowden (były haker, szpieg i starszy doradca Agencji Bezpieczeństwa Narodowego) gotowy ujawnić światu przerażającą skalę globalnego systemu inwigilacji NSA. Greenwaldowi będzie towarzyszyć dokumentalistka z Berlina Laura Poitras. Zanim dojdzie do feralnych 10 dni w Hongkongu Snowden nauczy Glenna szyfrowania wiadomości i zacznie przesyłać jemu i Laurze tajne dokumenty NSA chcąc aby ich zawartość została opublikowana. I zostanie opublikowana wraz ze słynnym nagraniem Snowdena, w którym 29-latek tłumaczy się dlaczego doprowadził do wycieku tajnych informacji. Międzynarodowa opinia publiczna dowie się o tak efektywnych narzędziach masowej inwigilacji jak PRISM czy BOUNDLESS INFORMANT. Snowden, który ukrywając się w pokoju hotelowym praktycznie z niego nie wychodził, chował się pod koc wpisując hasła dostępu (aby nie zarejestrował go monitoring kamery), a pod drzwiami umieszczał poduszki (na wszelki wypadek, ponieważ ściany mogą mieć oczy & uszy).
Pod płaszczykiem ochrony bezpieczeństwa narodowego i wyeksploatowanej do cna walki z terroryzmem NSA stworzyła doskonały system szpiegowania pozwalający na inwigilację milionów użytkowników infrastruktury sieciowej i telekomunikacyjnej. Inwigilacja obejmowała nie tylko obywateli USA, ale także obywateli UE i wielu innych krajów; przez wiele lat za przyzwoleniem administracji Baracka Obamy nagrywano rozmowy polityków np. Angeli Merkel, szpiegowano także zagraniczne koncerny (np. brazylijski koncern paliwowy Petrobras). Jak mówi sam Snowden: "Nie ruszając się zza biurka, mogłem zdobywać dane każdego, od ciebie czy twego księgowego począwszy, po sędziego federalnego, a nawet prezydenta, jeśli tylko dysponowałem jego prywatnym e-mailem." Ano właśnie e-maile, numery telefonów i treści rozmów telefonicznych, prywatna korespondencja na Facebooku czy Skype, zdjęcia wrzucane na portalach społecznościowych, itd... wszystko to chciała mieć NSA. I mogła mieć. Istny orwellowski Wielki Brat... rząd wie o Tobie wszystko, a Ty o jego poczynaniach nie wiesz nic. W imię wyolbrzymianej walki z terroryzmem i bezpieczeństwa narodowego, typowych politycznych sloganów za sprawą których można kontrolować masy za pomocą strachu. Gdyż ludzie muszą być posłuszni władzy, a dysydenci o radykalnych ideach będą nadzorowani. Nie, poprawka, wszyscy bez wyjątku będą kontrolowani, szpiegowani. Co znamienne, globalna inwigilacja nie zapobiegła zamachowi bombowemu w Bostonie, nie powstrzymała Jamesa Holmesa ani Adama Lanzy, dwóch masowych morderców z Aurora i Sandy Hook, których media okrzyczały "terrorystami". No bo niby jak analitycy NSA mają się przekopać przez ten ogrom danych, który dzień w dzień przez lata bezsensownie gromadzili? Lektura "Snowden: Nigdzie się nie ukryjesz" uświadomiła mnie jakże iluzoryczna może być tzw. wirtualna wolność - skoro rządowe agencje wywiadowcze takie jak NSA zbierają o nas dane za przyzwoleniem Facebooka, Microsoftu, Google'a, Youtube, Twittera czy prywatnych firm z Doliny Krzemowej to jedynym wyjściem pozostaje instalacja np. PGP (Pretty Good Privacy) czy sieci TOR (choć ta także w stu procentach nie zapewnia anonimowości). Oburzająca i jednocześnie pouczająca książka o człowieku, który rzucił wyzwanie rządowej machinie powszechnej inwigilacji, a to samo przez się stało się przyczynkiem do globalnej dyskusji o granicach prywatności w sieci.
"Z kryptograficznym pozdrowieniem, Cinncinatus."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz