niedziela, 15 czerwca 2014
Goatblood, Satanize, Horrid i Mystifier w Poznaniu - 14 czerwca 2014 roku (fotorelacja)
Zastanawiałem się do ostatniej chwili czy iść na ten koncert, a teraz po odespaniu wczorajszej nocy stwierdzam, że była to dobra decyzja. Gig włoskiego Horrid i brazylijskiego Mystifier zapamiętam bowiem na długo. To było istne szaleństwo, celebracja metalowego hałasu najwyższej próby. Oczywiście w poznańskim Bazylu nie obyło się bez czasowej obsuwy, poza tym frekwencja nie była najwyższych lotów (podobnie było dwa dni wcześniej na Supreme Lord i Incantation we wrocławskim Liverpoolu). Trochę szkoda, ale przynajmniej nie musiałem się przeciskać przez tłum ludzi by znaleźć się pod sceną.
Krótko przed 20 sceną zawładnęli Niemcy z Goatblood mający na koncie trzy wydane na kasetach magnetofonowych dema "Invocation of Doom" (2013), "Sadistic Body Rites" (2013) i "Nekro Rituals" (2014). Ich muzyka to chamski, prymitywny, lejący po mordzie black/death metal, toporny, acz do bólu agresywny. Zgromadzonej widowni raczej się podobało. Image sceniczny muzyków odpowiedni do wykonywanej muzyki: łańcuchy, odwrócone krzyże, zdarte spodnie, naboje, dualne zdzieranie strun głosowych. Podobało mi się. Ktoś z tyłu co chwila skandował "Piwko!", "Zagrajcie piwko!"... muzyka Goatblood sprawdza się idealnie w trakcie konsumpcji browaru. To fakt.
Natomiast black metalowe trio Satanize z Portugalii, które zawładnęło sceną Bazyla po Goatblood trochę mnie wymęczyło. Kapela ma na koncie wiele dem, splitów i trzy długograje (ostatni "Black Rotten Witchcraft" z 2013 roku), ale osobiście nie zadałem sobie wiele trudu przed koncertem Portugalczyków by zapoznać się z ich zrytualizowanym black metalem. Przesłuchałem ze 2-3 kawałki dostępne na Youtube i to wszystko. Na zdjęciach Satanize pozują w mnisich habitach, a tutaj pierwsze zaskoczenie... jedynie wokalista zespołu o długachnej ksywie Reverend of Blasphemous Incantations and Dark Summonings odziany był w czarny habit. Facet dysponuje cholernie agresywnym black metalowym wokalem, ale koncert Satanize był dość monotonny, a co za tym idzie repetytywny. Brak zróżnicowania skutkował znużeniem u niżej podpisanego. Generalnie mundial mam gdzieś, ale nażelowany perkusista zespołu rzeczywiście odrobinę przypominał Cristiano Ronaldo. :-)
Natomiast włoski death metalowy Horrid mnie porwał. To prawdziwi weterani death metalowego łomotu, gdyż istnieją od 1988 roku, a pierwsze demo "Eternal Suffering" nagrali w 1992 roku. Zagrali bardzo fajny, kopiący w dupsko koncert - przyłoili energetycznym death metalem w stylu starego Autopsy oraz starej szwedzkiej szkoły a la Carnage, Grave czy Dismember. Tak mi się podobało, że po koncercie poleciałem kupić ich ostatni album "Sacrilegious Fornication" (2014), z którego zaprezentowali wczoraj na żywo kilka kawałków, w tym noszący tytuł starego satanicznego horroru z 1970 roku "Blood on Satan's Claw" Piersa Haggarda. Zaiste krew na pazurze Szatana! Szwedzkie riffy i harmonie, doom metalowe zwolnienia, głęboki, mrożący krew w żyłach growling... i młyn pod sceną wskazany! Świetny, tryskający pieprzoną energią koncert zespołu, który powinien być w Polsce o wiele bardziej znany i doceniany.
Mystifier... po raz pierwszy usłyszałem Brazylijczyków wiele lat temu dzięki kawałkowi "Give the Human Devil His Due", który znalazł się na soundtracku do filmu "Gummo" (1997) Harmony Korine'a. Byłem cholernie ciekaw, jak zaprezentuje się legenda brazylijskiego black metalu na żywo. I muszę przyznać, że "canarinhos" brazylijskiego, podszytego okultyzmem i Crowleyem black metalu dali z siebie wszystko. Takiej fenomenalnej prezencji scenicznej wiele kapel może im pozazdrościć. W trakcie Mystfier Tour 2014 zespół zaprezentował się z nowym wokalistą Diego Araujo, który zastąpił Meugninousouana. Ze starego składu Mystifier pozostał jedynie ciemnoskóry ex-basista, obecnie gitarzysta Beelzeebubth. Od początku swojej aktywności Mystifier wykazywał fiksację na punkcie okultyzmu... wczoraj na koncercie dało się to odczuć. Fantastycznie wypadły na żywo agresywne black/thrash metalowe sekcje płynnie przechodzące w majestatyczne doom metalowe zwolnienia. Pod sceną wrzący kocioł, w którym parokrotnie brałem udział uniesiony intensywną muzyką Brazylijczyków. Już po koncercie (i po bisach) uśmiechnięty i szczęśliwy Beelzeebubth gorąco dziękował polskim maniakom za przyjście na koncert. W publiczność poleciały koszulka perkusisty Mystifier (fenomenalny Alex Rocha), jedna sztuka kompilacji na digipacku "25 Years of Blasphemy and War" plus obowiązkowo pałki perkusyjne. Szkoda, że nie znalazłem na merchu re-edycji mojego ulubionego (wyprzedanego już dawno temu) albumu Mystifier "Goetia" (1993). Niemniej warto przychodzić na takie koncerty jak wczorajszy. Kto nie był, niech żałuje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz