poniedziałek, 9 lutego 2015
Napalm Death "Apex Predator - Easy Meat" (2015) - recenzja
Który to już z kolei długograj Brytyjczyków z Napalm Death, bo straciłem rachubę? Ano tak, piętnasty. I mam nadzieję, że grindcorowcy z Birmingham nagrają jeszcze kilka albumów, bo nadal młócą pierwszorzędnie. Uwielbiam słuchać Napalm Death bardzo głośno, choć nigdy nie byłem jakimś zagorzałym fanatykiem sceny grindcorowej. Lecz obok Napalm Death nie sposób przejść obojętnie. W końcu to bezsprzecznie najbardziej wpływowa kapela grindcorowa na świecie. Co znamienne, po raz pierwszy Napalm Death usłyszałem koło roku 1996 z kasety magnetofonowej soundtracku "Mortal Kombat", gdzie ND zaprezentował morderczy kawałek "Twist the Knife (Slowly)" obok utworów takich różnorodnych stylistycznie kapel/projektów jak Bile, KMFDM, Fear Factory czy Orbital. Dopiero potem przyszła pora na stopniowe zapoznawanie się z poszczególnymi albumami istniejącego od 1981 roku Napalm Death. "Apex Predator - Easy Meat" zaskakuje niepokojącym numerem tytułowym, a potem (z drobnymi wyjątkami, ale o nich za chwilę) nie ma zmiłuj: następuje eksplozja wulgarnego, pełnego żrącej furii grindu. Na szczęście znalazło się na "Apex Predator" miejsce na nietypowe eksperymenty z dźwiękową materią: 'gregoriańskie' zaśpiewy Barneya Greenwaya w medytacyjnym kawałku tytułowym a la Swans/Godflesh, przypominający sludge metalowy walec "Dear Slum Landlord…" czy brzmiący thrash metalowo "Hierarchies". Zresztą już na poprzednich płytach ("Utalitarian", "Time Waits For No Slave" i inne) zdarzało się Napalm Death eksperymentować, ale nigdy nie zatracili tego, co definiowało nazwę Napalm Death, czyli nieokiełznanej dzikości, a co za tym idzie potężnej determinacji. Basista Shane Embury, gitarzysta Mitch Harris, perkusista Danny Herrera i wokalista Mark "Barney" Greenway tworzą precyzyjny muzyczny kolektyw, którego misją od ponad 30 lat jest szerzenie bezkompromisowego, politycznie zaangażowanego hałasu. Piękny jest przykładowo 'duet' pomiędzy wrzaskiem Mitcha a rykiem Barneya w "Beyond the Pale". Uwielbiam też najdłuższy na płycie "Adversarial" z miażdżącym kości zwolnieniem. Warto dodać na sam koniec, iż zakupiłem edycję specjalną, na której są trzy dodatkowe kawałki: "What Is Past Is Prologue", "Oh So Pseudo" czy cover dotąd nieznanego mi GAN-X "Clouds of Cancer / Victims of Ignorance", które są po prostu wulgarnym grindcorowym rozpierdolem. Bezwzględnie warto wydać trochę złociszy więcej i zakupić limitowany Mediabook. Muzyka Napalm Death to bowiem esencja szaleństwa, wściekłości, jadu. Pulsującego gniewu na korporacyjną chciwość i przygnębiającą hierarchię ludzkiego stada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz