niedziela, 9 sierpnia 2015
Transatlantyk 2015: "Everest: Poza krańcem świata" (2013) i "Bridgend" (2015)
"Everest: Poza krańcem świata" (2013, reż. Leanne Pooley) - W 2013 roku minęła 60 rocznica pionierskiego wejścia na Mount Everest, którego 29 maja 1953 roku dokonali nowozelandzki pszczelarz i alpinista Sir Edmund Hillary i nepalski Szerpa Tenzing Norgay. Hillary wraz z Norgayem znaleźli się w składzie brytyjskiej ekspedycji Johna Hunta, której celem było historyczne zdobycie Everestu. To Hillary opracował niebezpieczną ze względu na lodowe szczeliny trasę przez nieprzewidywalny Lodospad Khumbu. Potem rozpoczął się wyścig z czasem z powodu nadciągającego monsunu. Najpierw mieli wejść na Mount Everest dwaj doświadczeni brytyjscy wspinacze Tom Bourdillon i Charles Evans, ale wskutek awarii systemu tlenowego Evansa dotarli jedynie do południowego wierzchołka Czomulungmy. Dwa dni później Hillary i Norgay rozbili się na wysokości 8500 metrów w tzw. Strefie Śmierci (która rozciąga się od wysokości 7900 metrów wzwyż), po czym ruszyli w kierunku wierzchołka. Na szczycie Everestu spędzili zaledwie 15 minut.
Na "Everest: Poza krańcem świata" składają się nader oszczędne efekty wizualne 3D, archiwalny footage z pamiętnej ekspedycji oraz odtworzenie kluczowych wydarzeń. Aby te ostatnie nakręcić filmowcy ruszyli w nowozelandzkie Alpy Południowe, które stanowią Himalaje w miniaturze. Tam też rozpoczął swoją pasję wspinaczkową Sir Edmund Hillary zdobywając m.in. najwyższy szczyt Nowej Zelandii Mount Cook (3764 metrów wysokości). Wśród kilku narratorów pojawiają się m.in. Peter Hillary i Norbu Tenzing (synowie zdobywców Everestu). Heroiczny soundtrack towarzyszy zmaganiom ekspedycji Johna Hunta w pionierskim zdobyciu Everestu na który obecnie docierają co roku dziesiątki wspinaczki. Everest nadal pozostaje szczytem potwornie wymagającym i potrafiącym uśmiercić za pomocą hipoksji i innych zagrożeń, acz stał się coraz bardziej oblegany. Ciekawy dokument, inspirujący i szczegółowy.
"Bridgend" (2015, reż. Jeppe Rønde) - Po obejrzeniu "Bridgend" zaintrygowała mnie historia samobójstw nastolatków w blisko czterdziestotysięcznym walijskim mieście Bridgend. Od stycznia 2007 roku do lutego 2012 roku w Bridgend samobójstwo (głównie przez powieszenie) popełniło 79 młodych ludzi. Większość samobójców była w wieku od 13 do 17 lat. Byli to sąsiedzi, przyjaciele, a nawet kuzyni. Samobójstwa nastolatków to temat niezwykle nośny dla prasy, a w przypadku Bridgend rozpływano się w domysłach. W 2013 roku John Michael Williams nakręcił film dokumentalny o fali samobójstw nastolatków w Bridgend. Co stoi za przyczyną plagi samobójstw w Bridgend? Kult samobójstwa i przynależność do grupy? Klimat miasta? Czynniki środowiskowe i ekonomiczne? Moim zdaniem wszystko po trochu, ale po obejrzeniu któregoś z filmów wnioski wyciągnijcie sami.
W prologu "Bridgend" owczarek niemiecki podąża wzdłuż obrośniętych torów kolejowych. Krótko potem w leśnej gęstwinie odkrywa ciało powieszonego nastolatka. Mocne otwarcie, które zapada w pamięć. Sara (Hannah Murray) wraz z ojcem-policjantem imieniem Dave (Steven Waddington) przyjeżdżają do Bridgend. Dave chce rozwikłać zagadkę fali samobójstw nastolatków, Sara natomiast zaznajamia się z grupą zakapturzonych młodych ludzi, którzy wprowadzają ją w świat ostrego picia i antyspołecznych zachowań. Wpierw wycieczka nad jezioro do lasu, w którym odnajdywane są ciała samobójców, potem zbiorowe wycie nad naprędce skleconym ołtarzykiem w miejscu w którym zabił się Mark. Wkraczając w świat lokalnych nastolatków Sara zaczyna się oddalać od ojca, który wdaje się w romans z pewną kobietą. Kiedy członkowie grupy zaczynają popełniać samobójstwa jeden za drugim staje się oczywiste, iż łączy ich mroczny pakt, a grupy przyjaciół nie można ot tak sobie opuścić. W rzeczywistości pakt samobójczy wśród nastolatków Bridgend to jedna z teorii, a film nie odpowiada na pytanie: dlaczego? Może przyczyną jest nuda? A może nienawiść do rodziców, dorosłych? W każdym razie samobójczej fali nie da się zatrzymać, ona ciągle płynie wznosząc się i opadając.
"Bridgend" to świetnie zrealizowany mroczny dramat z kilkoma zapadającymi w pamięć scenami. Podobała mi się zwłaszcza kinematografia "Bridgend" za którą stoi Magnus Nordenhof Jønck: mnóstwo szarzyzny, znakomite operowanie cieniem i naturalnym oświetleniem; gęsty las, jezioro i obrośnięte tory kolejowe budzą niepokój. Wiarygodna gra aktorska i przerażające, pozwalające na grę domysłów zakończenie dopełniają całości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz