niedziela, 30 kwietnia 2017
Lvcifyre, Bestial Raids i Mgła w Bazylu, 29.04.2017 (fotorelacja)
Bilet na ten koncert kupiłem prawie w ostatniej chwili. Musiałem się śpieszyć, bo krakowska Mgła jest zespołem, który wyprzedaje koncerty i zapełnia kompletnie sale klubowe. Widziałem ich na żywo do tej pory dwukrotnie (oba koncerty w Krakowie, ten pierwszy wyprzedany błyskawicznie) i nadal próbuję ogarnąć fenomen popularności Mgły nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Ich koncerty były ekskluzywne, dość rzadkie, ale w tej chwili zapytać jakiegokolwiek cudzoziemca, który słucha black metalu o kapele z Polski to na pewno wymieni Mgłę. Może właśnie ta otoczka ekskluzywności (i doskonała muzyka) zapewniła Mgle zainteresowanie na które kapele pokroju Vader czy Behemoth musiały pracować latami. W przypadku Mgły ta popularność wybuchła raptem w ciągu paru lat (powiedzmy od 2012 roku od czasu wydania "With Hearts Toward None" i rozpoczęcia koncertowania). Jakoś to szybciej poszło. A teraz koncerty we Wrocławiu i wczorajszy poznański wyprzedane - inne nie wiem, ale zapewne można spodziewać się dzikich tłumów. Mgły zaczęli też słuchać miłośnicy muzyki alternatywnej, zespół został zauważony przez mainstreamową prasę, która co do zasady (z pewnymi wyjątkami) ignoruje rodzimy metal. Nawet Furia nie gromadzi takich tłumów jak Mgła. Może rzeczywiście nastały czasy gdy black metal stał się pewnego rodzaju trendem, przestał być niszowy (ale tak naprawdę ta popularność dotyczy zaledwie kilkunastu kapel). W każdym razie idąc wczoraj do Bazyla spodziewałem się mnóstwa ludzi i rzeczywiście frekwencja dopisała w dwójnasób.
Po wejściu do klubu od razu udałem się na merch w celu zakupienia "Sun Eater" (2014) Lvcifyre i koszulki Mgły. Ceny merchu rozsądne np. 30 zł za CD, 40 zł za t-shirty, bluzy bodaj za 120 zł. Na pewno branie było duże. Oczekiwaniu na koncert Lvcifyre towarzyszył puszczony głośno "Hope" (2017) Mord'A'Stigmata. Intrygował mnie zwłaszcza Lvcifyre grający kurewsko mroczny i potężny black death metal, gdyż to kawał soczystego metalowego mięcha. I na żywo nie zawiedli. Lvcifyre zalali zgromadzonych pod sceną pulsującą od brutalności black death metalową magmą. Gdy tak słucham sobie w tej chwili "Sun Eater" to uderza mnie w twarz gęstniejąca ciemność tej muzyki i ta nieokrzesana moc, atmosferyczna potęga. Oczywiście nie jest to jednostajna jatka, gdyż w muzyce Lvcifyre pojawiają się pełne napięcia doomowe zwolnienia i gitarowe solówki. Tak czy owak cieszę się że zobaczyłem Lvcifyre na żywo i żywię nadzieję że będą się częściej pojawiali w Polsce na koncertach, gdyż trzon zespołu tworzą rodacy. Publika na Lvcifyre była nieco nieruchawa, choć dało się zauważyć zaczątki młyna, ale kapela została przyjęta ciepło. Jeśli lubicie dziki, nawiedzony i posępny black death Lvcifyre to znakomity wybór do słuchania. Są to istne dźwięki z otchłani.
Po intensywnym gigu Lvcifyre wyszedłem na dwór trochę zaczerpnąć powietrza i spotkałem znajomych, z którymi trochę pogadałem. Po koncercie kieleckiego Bestial Raids wiedziałem czego się spodziewać: totalnej black death metalowej surowizny i gniotącej brutalności. Gdy się widzi Bestial Raids na żywo to wręcz czuć ten ich przekaz: prymitywny, zepsuty do szpiku kości, przesycony punkową furią. To po prostu bestialska nawałnica przeznaczona dla wielbicieli Teitanblood, Proclamation, Conqueror, Blasphemy i Revenge. Dla mnie osobiście trochę zbyt monotonna (naprawdę przydałoby się aby BR stworzyli np. jakiegoś złowieszczego doom metalowego walca bądź wpletli jakieś miażdżące i zapadające w pamięć riffy do war metalowej konwencji), ale publika na ich koncercie zaczęła się rozkręcać. Rozszalał się młyn, rozpoczęły się tańce i hulanki. Zespół zaprezentował kilka kawałków z najnowszego albumu "Master's Satan Witchery" (2016), ale nie pytajcie mnie jakich (generalnie zagrali dość przekrojowy koncert). Może później uda mi się ustalić jakąś sensowną set-listę. Na pewno był to najekstremalniejszy koncert wczorajszego wieczoru. Zero litości i głaskania.
Set-lista BR (nie cała): "Ceremonial Bloodshed", "Debauchery Enthroned", "Descending the Thantifaxath", "Kingdom Below", "Angel of the Abyss", "Unholy Spirit Diabolos".
Przed występem Mgły scena Bazyla zagęściła się od ludzi. Do barierek nie sposób było się dopchać - próbował tego bezowocnie dziennikarz Co jest grane? - dodatku do poznańskiej Wyborczej. No proszę, dziennikarze Wyborczej goszczą na koncercie black metalowym. A jeszcze kilka lat temu nawet ta bardziej liberalna prasa wspominała o muzyce metalowej jedynie w negatywnym kontekście ekscesów domorosłych satanistów. Satanizm, okultyzm, moralne zepsucie, deprawowanie młodzieży, etc. Jestem na tyle stary że pamiętam kilka takich alarmistycznych artykułów. A teraz? O Mgle i Furii (często z zabawnym skutkiem) piszą dziennikarze mainstreamowych mediów. Jak widać czasy się zmieniły, choć obecnie żyjemy w kraju rządzonym przez żałosną klęcznikową partię. Dość tych dygresji - Mgła zagrała ponad 50 minutowy koncert bez bisowania. Pod sceną ścisk, szaleństwo, miałem trudności z robieniem sensownych zdjęć i w końcu dałem sobie spokój. Kawałki grali z różnych materiałów - "Further Down the Nest", "Mdłości", "Groza", "With Hearts Toward None" i "Exercises in Futility" (bodaj II i VI). Zwróciłem uwagę jak dużo niewiast przewijało się w koszulkach Mgły - no tak, szczególnie Furia i Mgła gromadzą na koncertach płeć piękną. Mgła to fenomen. Surowy i skrajnie nihilistyczny (acz melodyjny) black metal, który dotarł w krótkim czasie do szerszego grona odbiorców wychodząc w zasadzie z podziemia. A może ten zespół mimowolnie był skazany na sukces? W każdym razie jeżeli wizytówką polskiego black metalu za granicą ma być Mgła czy przykładowo Cultes des Ghoules to super.
Organizacja koncertu przez Left Hand Sounds wyjątkowo profesjonalna i wzorowa. Warto kibicować i trzymać kciuki za kolejne doskonałe koncerty metalowe pod egidą LHS. Osobiście chętnie zobaczyłbym na żywo u nas w kraju Szwajcarów z Darkspace czy Amerykanów z Evoken.
Tak było w Poznaniu:
Lvcifyre - https://www.youtube.com/watch?v=2nHyPMap4Gs
Bestial Raids - https://www.youtube.com/watch?v=op-nmEnhF3Q
Mgła - https://www.youtube.com/watch?v=UtBQxtkoLFg
piątek, 28 kwietnia 2017
Mord'A'Stigmata "Hope" (2017) - recenzja
Nadzieja. W sprzyjających okolicznościach potrafi uskrzydlić i zniewolić. Jednocześnie może stać się absolutną torturą. Gdy jesteśmy bez wzajemności zakochani w osobie, która tego nie dostrzega bądź z takich czy innych względów nie chce się z nami wiązać trzymamy się kurczowo złudnej nadziei bycia razem. Gdy ktoś nam bliski śmiertelnie zachorował i nie ma już dla niego medycznego ratunku bezsensownie pragniemy aby powrócił do zdrowia. Gdy ktoś bezpowrotnie odchodzi chcemy aby powrócił i żeby było jak dawniej. Kiedy wszystko idzie źle i tracimy kontrolę nad naszym własnym życiem co nam pozostaje? Ano ta przeklęta nadzieja. Z taką nadzieją-udręką mamy do czynienia na najnowszym albumie Mord'A'Stigmata "Hope" (2017, Pagan Records, premiera krążka 17 lutego 2017 roku). Na "Hope" składają się cztery ponure, przytłaczające i utrzymane w nieśpiesznych tempach kompozycje, które potrafią autentycznie wciągnąć. Muzykę zespołu z Bochni/ Krakowa często wrzuca się do przepastnego wora z wyblakłą etykietą post-black metal, ale w trakcie odsłuchu "Hope" i zapoznawania się z warstwą liryczną tej płyty miałem nieodparte skojarzenia z depresyjnym black metalem. I rzeczywiście wszystkie utwory na "Hope" kipią od pesymizmu, są chłodne niczym świeże ciało na stole sekcyjnym. Awangardowy black metal Mord'A'Stigmata charakteryzuje się hipnotyzującą aurą, psychodelicznym delirium i chorą, negatywną wymową całości. Nie są to dźwięki łatwo przyswajalne, przyjemne, raczej wymagają skupienia, wyłączenia się na prawie 45 minut. Nieprzypadkowo miło wspominam obcowanie z "Ansia" (2013) i "Our Hearts Slow Down" (2015), czyli poprzednimi materiałami grupy. Niestety nie było mi dane zobaczyć Mord'A'Stigmata na żywo gdy supportowali Secrets of the Moon oraz Triptykon, ale w Bazylu w marcu 2017 roku zagrali znakomicie (koncert wraz z poznańskim Above Aurora). Warto dać szansę "Nadziei" i postawić twórczość Mord'A'Stigmata obok innych nietuzinkowych rodzimych kapel takich jak np. Medico Peste, Nightly Gale, Lux Occulta czy Non Opus Dei.
Odsłuch: https://mordastigmata.bandcamp.com/
Podsumowaniem tego luźnego słowotoku subiektywnych impresji i skojarzeń niechaj będzie cytat z "Podróży do kresu nocy" (1932) Celine'a: "Jeszcze gorsze jest to, że człowiek pyta siebie, skąd nazajutrz weźmie dość sił, żeby robić dalej to, co wczoraj i już od tak dawna, gdzie znajdzie siłę do tych głupich zabiegów, do tych tysięcznych projektów nie prowadzących do niczego, tych prób wyjścia z przygniatającej konieczności, usiłowań, które zawsze zawodzą, a wszystkie wiodą do tego, by się przekonać raz jeszcze, że losu przezwyciężyć nie można, że trzeba upaść z powrotem pod mur, co wieczór, pod grozą tego jutra, zawsze coraz niepewniejszego, coraz wstrętniejszego."
Zawsze jednak pozostaje nadzieja. A w zasadzie bezsens nadziei. Miraż. Fatamorgana.
środa, 26 kwietnia 2017
Urbex: Dentysta na skraju lasu
Czasem natrafia się na miejsca dziwaczne, abstrakcyjne, jakby odrealnione. Takim miejscem jest niewątpliwie pewien samotny dom na skraju lasu. Myślę że został opuszczony najwcześniej w 2010 roku ze względu na obecne wewnątrz gazety. Nie ujawnię jego lokalizacji, gdyż nie chcę aby podzielił losu wielu zdemolowanych przez ludzi opuszczonych miejsc. Ten dom to taka trochę anomalia, gdyż kryje w sobie pewne lekko niepokojące niespodzianki. Ciemna piwnica stanowi kuchnię, pierwsze piętro to gabinet dentystyczny (z unitem stomatologicznym Chiradent BH) i gabinet odnowy biologicznej (albo coś w ten deseń), na drugim ktoś pozostawił filiżanki na stoliku, na trzecim znajdują się łazienka i dwie toalety. Dużo kluczy w środku - dom pełen kluczy. Jest już odrobinkę zaśmiecony (sporo puszek po piwie się wala) - całkiem możliwe że ktoś już w nim pomieszkiwał. Z takich miejsc często korzystają osoby bezdomne. Tak samo kaloryfery zostały wymontowane - jakby czekając na przybycie złomiarzy.
Lokalizacja nie jest istotna. Mam nadzieję że odwiedzi to frapujące miejsce jak najmniej ludzi. Wśród miłośników miejskiej eksploracji (która staje się niestety coraz bardziej popularna za sprawą mediów, Youtube'a i portali społecznościowych) są jednak zwolennicy poglądu że dane miejsce powinno być dostępne dla wszystkich. To błędne założenie. Zawsze kończy się to bezmyślną dewastacją i pozbawieniem obiektu walorów estetycznych. Najlepszy przykład ostatnich miesięcy to słynny ośrodek wypoczynkowy nad jeziorem. Czyżby właściciel domu na skraju lasu zmarł bądź wyjechał pozostawiając obiekt na pastwę czasu i zapomnienia? Ile takich opuszczonych domów przemija wokół nas? Jakie sekrety kryją? Ile osób w nich umarło? I ja w końcu przeminę i pamięć o mnie - rzecz nieunikniona. Urbex to przemijalność opuszczonych przestrzeni. Śmierć i rozkład.
Swoją drogą właśnie dowiedziałem się o śmierci Jonathana Demme - reżysera przede wszystkim świetnej ekranizacji thrillera Thomasa Harrisa "Milczenie owiec" (1991) - ostatnio ten film dość regularnie odświeżała polska telewizja. To zapewne "Milczeniem owiec" Demme'a inspirowany był jeden z najsłynniejszych nierozwiązanych przypadków polskiej kryminalistyki - sprawa 'Kuśnierza' i ludzkiej skóry w Wiśle. "Milczenie owiec" z Hopkinsem i Foster oglądałem wielokrotnie, gdyż lubię ten precyzyjnie zrealizowany thriller oparty na słynnych przypadkach seryjnych morderców z USA. Z eklektycznej filmografii Demme'a wryły mi się w pamięć także "Filadelfia" (1993) z Tomem Hanksem oraz "Caged Heat" (1974) - klasyka więziennego kina eksploatacji. Dzięki "Milczeniu owiec" inteligentny Hannibal Lecter stał się swoistą filmową ikoną, a ćma trupia główka (Acherontia atropos) całkiem znanym owadem.
Tyle ode mnie. Muszę wrócić do zamieszczania tutaj innych treści (np. muzycznych), nie tylko urbexowych.
Nagrania z tego specyficznego miejsca, które na swój sposób mnie urzekło.
https://www.youtube.com/watch?v=BJx0Hn68E5k
https://www.youtube.com/watch?v=SBJzGY4jUDw
https://www.youtube.com/watch?v=pstjj7YgLZw
https://www.youtube.com/watch?v=x_DcbGMYqpQ
Subskrybuj:
Posty (Atom)