O koncercie nowojorskiego duetu Tempers myślałem już od dłuższego czasu, gdyż od dobrych kilku lat staram się eksplorować scenę gotycką/dark independent (zwłaszcza post-punk, coldwave, darkwave, w tym ethereal, synth-pop czy shoegaze). Oddaliłem się tym samym nieco od brzmień metalowych, niemniej jednak nadal sięgam czasami po black, death, thrash czy doom metal. Muzykę, którą lubię niezależnie od przynależności gatunkowej spajają mrok, melancholia, smutek, oniryzm, chłód, charakteryzująca metal agresja i wściekłość zeszły na drugi plan. Dlatego też tak często zahaczam o koncerty post-punkowe i synth-popowe, gdyż także w takich brzmieniach odnajduje emocje, których poszukuję.
W skład Tempers wchodzą Jasmine Golestaneh (dziewczyna ma irańskie korzenie) i Eddie Cooper. Duet od 2013 roku ma na koncie już bodaj 3 albumy studyjne, które z przyjemnością odsłuchałem. I wszystkie polecam z najnowszym "New Meaning" (2022) na czele, gdyż to porcja doskonałej taneczno-mroczno-onirycznej muzyki. Do muzyki Tempers przylgnął skądinąd słuszny przydomek 'nocturnal' (nocny), kojarzący się z nocnymi spacerami i śnieniem na jawie. Wiele zespołów sceny synth-pop czy darkwave próbuje osiągnąć ten specyficzny nastrój hipnotycznego oniryzmu (np. Delphine Coma), ale tak naprawdę prekursorami dla mnie są zespoły nurtu shoegaze i darkwave a la My Bloody Valentine, Slowdive, Lycia czy A Black Tape for a Blue Girl.
Występ Tempers (nie było wczoraj żadnego supportu) skojarzył mi się z zimną falą Lebanon Hanover czy Selofan, ale to zbytnie uproszczenie, gdyż czuć także w muzyce duetu mocne wpływy shoegaze'a i krautrocka. W jednym z wywiadów Jasmine powiedziała, że ceni zarówno Joy Division, jak i Nirvana. Blisko 70 minutowy koncert Tempers był znakomity. Bujający klimat utkany z sennej melancholii, ciągły posmak jakiejś niewypowiedzianej tajemnicy. W rzeczy samej idealna muzyka do słuchania jej w trakcie nocnej wędrówki miejskimi zaułkami czy przejażdżki autem po północy. Swoją drogą ostatnio mam szczęście widzieć na żywo różnorodne zespoły z Nowego Jorku: najpierw A Place to Bury Strangers, potem Imperial Triumphant, teraz Tempers. Oby tak dalej. Nigdy nie byłem w NYC, ale obecnie przebywa tam i pracuje moja siostra. Zatem może kiedyś się uda?
Aha, wczoraj zmarli awangardowy reżyser Kenneth Anger oraz Tina Turner. Psychodeliczne filmy Angera polecam (sporo jest na YouTube), natomiast komercyjny pop i rock Tiny Turner to już nie moja bajka. Jednak Tina wyrwała się z rąk kokainisty i przemocowca i tak na dobrą sprawę osiągnęła szczyt po 40-tce, zatem powinna być przykładem tego, że nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli oczywiście ktoś ma talent artystyczny czy naukowy. I wciąż pragnie się rozwijać. Takie osoby należy cenić i starać się brać z nich przykład. Sukces osobisty jest możliwy, dopóki człowiek cieszy się dobrym zdrowiem i jest jeszcze na tyle odporny psychicznie, że jeszcze chce mu się zmagać z przeciwnościami losu.
A Tempers bardzo polecam. Duetów tworzących synth-pop, dark electro/darkwave jest mnóstwo (Lebanon Hanover, Selofan, Agnes Circle, NNHMN, Bedless Bones, Glass Beads, nieodżałowany Linea Aspera, a w Polsce Stridulum czy World, Interrupted), jednak Tempers warto poznać jak najszybciej. Odsłuch:
https://tempers.bandcamp.com/album/new-meaning
Senna melancholia zakuta w dźwięki:
https://www.youtube.com/watch?v=g1ZlFhs4vNk
Podziękowania dla Winiary Bookings za zorganizowanie tego koncertu. Oby więcej takich brzmień w przyszłości w Poznaniu. No i subiektywnie chciałbym aby w Minodze zagościły kapele funeral doom metalowe pokroju Shape of Despair, Funeral czy Skepticism, póki jeszcze istnieją. Może warto je zaprosić do Polski, bo koncertów zespołów funeral doom metalowych w Polsce praktycznie nie ma (tak, wiem o sierpniowym koncercie Bell Witch i Fuoco Fatuo we Wrocławiu i wstępnie wybieram się na niego).