czwartek, 5 grudnia 2019
Fritz Honka: seryjny morderca prostytutek z Hamburga
Obejrzałem ostatnio bardzo mocny i turpistyczny niemiecki horror psychologiczny "Złota rękawiczka" (2019) Fatiha Akina i uznałem że warto przybliżyć Czytelnikom tego bloga postać Fritza Honki. Sam film, choć brutalny i ostry warto obejrzeć przede wszystkim ze względu na świetną grę aktorów i odpychający nastrój moralnego zepsucia.
http://kino-kunst.de/i-was-fascinated-about-the-ugly-world-it-felt-like-wellness-to-me/
Fritz Honka urodził się 31 lipca 1935 roku w Lipsku jako jedno z dziewięciorga dzieci. Matka Else nie mogła poradzić sobie z taką gromadką i wysłała chłopca do sierocińca. Ojciec strażak-komunista Fritz Senior dużo pił i wyżywał się fizycznie na Fritzu jak tylko dzieciak wracał do domu. Co prawda w trakcie II Wojny Światowej trafił do obozu koncentracyjnego, a w 1946 roku zmarł, ale szkody w psychice dziecka zostały poczynione. Fritz cierpiał na defekt mowy, co skutkowało wyśmiewaniem się i docinkami ze strony innych dzieci w szkole. W 1956 roku w wieku 21 lat Honka osiedlił się w Hamburgu, gdzie znalazł pracę na stoczni Howaldtswerke-Deutsche Werft.
Nieatrakcyjny fizycznie, zezowaty i niski (168 cm wzrostu) Fritz miał kobietę Inge Bosselman z którą spłodził syna, Fritza. Oboje jednak byli alkoholikami, co prowadziło do częstych kłótni i bijatyk. Rozstał się z nią w 1960 roku i ponownie w 1967 roku. Burzliwy związek.
Honka okleił swój pokój pornograficznymi zdjęciami i krążył po brudnych barach i spelunach Hamburga w poszukiwaniu towarzystwa podstarzałych prostytutek. Niektóre sprowadzał do mieszkania namawiając na wspólne picie i spędzenie nocy. Warto jeszcze dodać iż w 1956 roku Honka miał poważny wypadek, który spłaszczył mu nos.
Pierwszą ofiarę zamordował w 1969 roku. Była nią 42-letnia Gertrude Bräuer, prostytutka i fryzjerka, którą napotkał w barze. Gdy po spędzeniu nocy z Fritzem odmówiła mu seksu Honka wściekł się i udusił kobietę. Musiał teraz jakoś pozbyć się zwłok, więc je poćwiartował, niektóre części zakopał na pobliskim śmietniku, ale nie wszystkie. Część fragmentów ciała Gertrude ukrył na strychu swojego apartamentu.
Części zwłok Gertrude odkrył dopiero rok później robotnik budowlany, ale niemiecka policja miała problem z identyfikacją zwłok z powodu ich niekompletności. W końcu udało się ustalić że to Gertrude Bräuer, ale nikt nie umiał powiązać jej zniknięcia z Fritzem Honką. Nikt nie przejmował się też losem tanich prostytutek, więc Honka miał ułatwione zadanie.
Jednej z potencjalnych ofiar Honki - Ruth Dufner udało się uciec z jego mieszkania. Realizujący swoje perwersyjne pragnienia Honka omal jej nie udusił. Fritz został oskarżony o gwałt i skazany na karę grzywny w wysokości 4500 marek.
W sierpniu 1974 roku Honka zabił po raz drugi. Jego ofiarą padła 50-letnia Anne Beuschel. Nie chciała uczestniczyć w seksualnych perwersjach Fritza, zatem ją udusił, zwłoki poćwiartował i całość umieścił na strychu. Sąsiedzi skarżyli się jednak na odór gnicia. Fritz tłumaczył wezwanym policjantom że to smród kuchni mieszkających niżej cudzoziemców (w filmie byli to Grecy). Aby zneutralizować odór rozkładu Fritz zaczął używać dezodorantu.
W grudniu 1974 roku Fritz udusił 57-letnią Friedę Roblick i standardowo poćwiartował jej zwłoki. Prostytutka próbowała go obrabować, więc wściekł się i zabił. Jej rozczłonkowane zwłoki trafiły na strych.
W styczniu 1974 roku zamordowana została 57-letnia Ruth Schultz. Prostytutka zaczęła wyśmiewać się z Fritza, co wywołało w nim furię. Najpierw uderzył ją kilkakrotnie w głowę butelką, a potem udusił. Jej zwłoki były ciężkie i trudne do transportu, więc zapobiegliwy Fritz ukrył je za panelami w apartamencie.
17 lipca 1975 roku Fritz pracował w stoczni, gdy jego mieszkanie stanęło w ogniu. Strażacy aby ugasić pożar dostali się na strych i odkryli części ciał zamordowanych prostytutek. Fritz szybko przyznał się do zamordowania czterech prostytutek. Nigdy nie ujawnił motywu zbrodni, choć mówił że skontaktował się z nim sam Kuba Rozpruwacz (Jack the Ripper). Skazany jedynie za morderstwo Anne Beuschel 'chory psychicznie' Fritz Honka odsiedział zaledwie 15 lat w szpitalu psychiatrycznym. Wyrok szokująco niski i niesprawiedliwy, drwiący ze wszystkich zamordowanych ofiar i ich rodzin.
W 1993 roku Honka został wypuszczony ze szpitala psychiatrycznego i umieszczony w domu opieki w Scharbeutz jako Peter Jensen. Izolował się od innych, ale był przekonany że w jego pokoju cuchnie rozkładem ludzkich ciał.
Fritz Honka zmarł 19 października 1998 roku w szpitalu w Hamburgu. Na zdjęciach proces Fritza, jego aresztowanie i uroczy pokój, w którym mieszkał i srogo pił.
Embryo, Monument of Misanthropy, Ragnarok, Immolation 1 XII 2019 w Bazylu (fotorelacja)
To był jeden z wielu koncertów na których interesował mnie tylko jeden zespół: tytani amerykańskiego death metalu Immolation. Nie pamiętam kiedy widziałem Amerykanów po raz pierwszy na żywo, mogło to być w 2012 roku w łódzkiej Dekompresji, kiedy grali razem z black metalowcami z Marduk. Koncert Immolation był finalnym gigiem promującym ich ostatni doskonały death metalowy album "Atonement" (2017). Nowej płyty Immolation zgodnie z zapowiedziami można spodziewać się w 2020 roku.
Tak jak wspomniałem pozostałe zespoły niewiele mnie interesowały - gig Włochów z Embryo grających melodyjny death metal/metalcore z klawiszami w zasadzie odpuściłem zupełnie słuchając pod sceną 2-3 kawałków. Wolałbym zobaczyć chociażby weteranów z Sadist na scenie jako support Immolation. Koncert Austriaków Monument of Misanthropy był już nieco bardziej interesujący, choć w zasadzie najwięcej emocji wśród widowni wzbudził odegrany przez nich cover Morbid Angel "Fall from Grace" z "Blessed Are the Sick" (1991). Jednak ich płyty nie kupiłem. Ragnarok z Norwegii - z tym zespołem mam mały problem, nie dałem rady przesłuchać w całości ich ostatniego albumu "Non Debellicata" (2019), gdyż wydawał mi się monotonny i nużący. Rozumiem że to agresywny i pełen jadu black metal, ale coraz mniej rajcuję mnie brutalna muzyka, w której prawie wszystkie numery brzmią tak samo. Inna sprawa że przez ostatni rok-dwa dość mocno odszedłem od muzyki metalowej, choć drugiej strony nadal tkwi we mnie głębokie przekonanie iż będę słuchał ciężkich brzmień aż do grobowej deski. Norwedzy zostali jednak przyjęci przez widownię bardzo ciepło. Ludzie wciąż są głodni nienawistnego black metalu - ten sub-gatunek metalu nadal cieszy się wśród fanów ciężkich brzmień największym powodzeniem. Widzę to po wielu moich znajomych z metalowych kręgów. Oni żyją tą muzyką.
A Immolation? Oczywiście ponad godzinny koncert Amerykanów w ramach "The Last Atonement Tour Europe 2019" był doskonały w każdym celu. Nie obyło się bez przeglądu klasycznych numerów Immolation, ale też tych z ostatniej płyty "Atonement" (2017). Szalenie lubię death metal Immolation, gdyż jest mroczny, brutalny i (co istotne) urozmaicony. W dodatku muzycy Immolation jak chociażby wokalista Ross Dolan czy gitarzysta i kompozytor Robert Vigna to przesymaptyczni ludzie, uśmiechnięci i wyluzowani. Nie obyło się zresztą bez pamiątkowej fotki z Robertem Vigną, której jednak tutaj nie wrzucę. W każdym razie koncert Immolation będę wspominał bardzo miło: brutalność i niespożyta energia muzyków sączyły się ze sceny, a publika reagowała na takie numery jak "Father, You Are Not a Father" czy "Dawn of Possession" bardzo żywiołowo.
Set-lista Immolation: "Destructive Currents", "Kingdom of Conspiracy", "Father, You're Not a Father", "The Distorting Light", "Swarm of Terror", "Into Everlasting Fire", "Rise the Heretics", "World Agony", "A Spectacle of Lies", "Burn with Jesus", "Lower", "Dawn of Possession", "When the Jackals Come".
niedziela, 1 grudnia 2019
Solveig Matthildur i Hante w Krakowie 27 listopada 2019 (fotorelacja)
Coraz częściej bywam na koncertach niemetalowych. Nie lubię się ograniczać wyłącznie do ciężkich i brutalnych brzmień, w muzyce interesuje mnie mroczny, chłodny, melancholijny i posępny klimat obecny także w rocku gotyckim, neofolku, neoclassical, post-punku czy ethereal darkwave. Na koncert Hante z Paryża musiałem się wybrać, gdyż to obecnie jedna z moich ulubionych artystek tworzących mroczną i transową elektronikę. Solveig Matthildur z Kaelan Mikla oraz Hante zagrały w niewielkim piwnicznym klubie RE - przyjemne miejsce w samym centrum Krakowa, choć bez szatni. To była prawdziwa islandzko-francuska uczta melancholijnego i mrocznego darkwave, której słuchałem z przyjemnością. Przepadły mi co prawda listopadowe koncerty Belgów z Whispering Sons oraz Amerykanów z Soft Kill, ale mówi się trudno. Po koncercie chwilę rozmawiałem z Helen i zaprosiłem ją ponownie do Polski. Jej muzyka idealnie wpasowałaby się w specyficzny klimat Castle Party w Bolkowie. Zresztą sami posłuchajcie:
https://hante.bandcamp.com/album/fierce
A dzisiaj wybieram się wstępnie na koncert zgoła odmienny - Ragnarok i Immolation w Bazylu, finał trasy "The Last Atonement 2019" tour.
piątek, 15 listopada 2019
Inconssesus Lux Lucis, Nocturnal Graves, Hour of Penance, Destroyer 666 w Bazylu, 09.11.2019 (fotorelacja)
Szczerze intensywny black thrash nie jest muzyką, której słucham codziennie, ale na koncert postanowiłem się wybrać z powodu wolnego wieczoru. Tym razem nie będę się zbytnio rozpisywał. Publika dopisała, przyszli nawet jacyś przypadkowi dziwnie ubrani ludzie tak jak dwójka facetów obok których stałem. Najbardziej przypadły mi do gustu koncerty zespołów z Australii (Nocturnal Graves i Destroyer 666), gdyż były dzikie, intensywne i na wskroś metalowe, koncert Hour of Penance był ciut monotonny, choć techniczny death metal Włochów z płyt miażdży. Inconsessus Lux Lucis - podobne odczucia jak w przypadku Włochów z Lazio, choć podoba mi się w tej kapeli że potrafią przyłoić także heavy metalowo czy hard rockowo, choć muzycznym rdzeniem pozostaje black thrash. Zresztą to tak czy inaczej wyłącznie moje subiektywne odczucia. Obecnie nie siedzę zbyt głęboko w ekstremalnym metalu (kiedyś było nieco inaczej), ale słuchanie ciężkich brzmień od 1995-96 spowodowało że jestem wobec takiej muzyki lojalny. Choć obecnie najwierniejszy jestem wobec death doom metalu, doom death metalu czy pogrzebowego doom metalu. Lubię posępne, długie i minimalistyczne granie, w którym można się zatracić.
Set-lista Destroyer 666: "Wildfire", "A Breed Apart", "Call of the Wild", "Traitor", "Hounds at Ya Back", "Sons of Perdition", "Trialed by Fire", "Australian and Anti-Christ", "Satan's Hammer", "Black City - Black Fire", "Lone Wolf Winter", "Metal and Hell".
Na koncercie zakupiłem następujące albumy. Posłuchajcie:
https://nocturnalgravessom.bandcamp.com/album/titan
https://agoniarecords.bandcamp.com/album/misotheism
środa, 23 października 2019
Body of Light i Drab Majesty w Minodze 22.10.2019 (fotorelacja)
Coraz częściej odchodzę od agresywnych brzmień metalowych (poza kilkoma wyjątkami) na rzecz innych stylów muzycznych: post-punka, darkwave, rocka gotyckiego, neofolka, coldwave, itd. - po prostu melancholijnych brzmień ambientowych. Nie chodzi o to że odczuwam znudzenie metalem czy coś w tym stylu, gdyż nadal powstaje tam mnóstwo wartościowych albumów. Bardziej chodzi o poszukiwanie specyficznych emocji w muzyce, w obrębie różnorodnych stylów i sub-gatunków: oniryzmu, melancholii, smutku, refleksyjności. Takie style jak post-punk czy gotycki rock potrafią być równie mroczne i melancholijne jak np. pogrzebowy doom metal czy atmosferyczny black. Gdy dowiedziałem się że w Minodze zagra tak zjawiskowy zespół jak Drab Majesty po prostu musiałem się na ich koncert stawić.
Pierwsze zaskoczenie to brak płyt CD, wszystkie zostały wykupione w trakcie tour. Tak czy owak już dwie zamówiłem. Na początek wystąpili dwaj bracia z Arizony tworzący intrygujący projekt Body of Light - syntetyczne i bardzo taneczne brzmienia, bardzo przebojowy i energiczny synthpop z roztańczonym wokalistą. Warto posłuchać na początek ich albumu "Time to Kill":
https://bodyoflightmusic.bandcamp.com/album/time-to-kill
Po ciepło przyjętym przez publiczność koncercie Body of Light przyszła kolej na Drab Majesty. To był doprawdy niezwykły koncert, ogromnie oniryczny i transowy. Drab Majesty wypadają świetnie na żywo, a ich wysoce oryginalny image sceniczny zapisuje się w pamięci na zawsze. To doskonała synteza post-punka, industrialu, rocka gotyckiego i synth-popu na myśl przywodząca takie zespoły jak The Cure z czasów "Faith" czy New Order. Jeśli kiedykolwiek Drab Majesty zagrają jeszcze w Polsce to stawiam się obowiązkowo. Koszulka kupiona, dwa ostatnie albumy zamówione. Jest dobrze. Do posłuchania "The Demonstration":
https://drabmajesty.bandcamp.com/album/the-demonstration
Subskrybuj:
Posty (Atom)