niedziela, 1 grudnia 2013

Thaw, Obscure Sphinx, Behemoth - 30 listopada (fotorelacja)











W końcu Czarna Polska Jesień 2013 zawitała na deski poznańskiego klubu Eskulap. Naturalnie nie mogłem sobie odmówić przyjemności uczestnictwa w niej.

Jako pierwszy wystąpił Thaw z Sosnowca. I cóż to był za koncert! Potężny, auralny, soniczny koszmar, który raczej komercyjnego sukcesu nie odniesie, ale to nie jest chyba celem zakapturzonych chłopaków z Thaw. Miałem okazję zapoznać się już z Thaw i ich pełnometrażowym debiutem jakiś czas przed koncertem, ale tej monstrualnej ściany dźwięku trzeba doświadczyć na żywo, chłonąć ją całym ciałem. Przede wszystkim black metal Thaw jest na wskroś eksperymentalny, by nie rzec ezoteryczno-rytualistyczny. W dodatku zespół miesza black metal z elementami sludge doom metalu i noisu a la Merzbow czy Masonna - zwłaszcza ten drugi mariaż jest dla mnie fascynujący, gdyż nasuwa mi skojarzenia z takimi projektami jak Gnaw Their Tongues czy Sutekh Hexen. Zaiste naprawdę niewiele kapel wkracza w ultra-ekstremalne otchłanie noisu, a Thaw z nim wyraźnie flirtuje. Wokalnie blackowe skrzeki, bestialski growling i rytualne intonacje. Riffy gitarowe raz przypominające norweski Mayhem, raz zahaczające o Blut Aus Nord czy Deathspell Omega. Generalnie rytualny trans, w trakcie którego wszystko wokół przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie... czekam na trasę Thaw z Mord'A'Stigmata i Morowe.

O Obscure Sphinx robi się coraz głośniej. I słusznie. Prasa muzyczna zaczyna coraz bardziej hołubić ten warszawski zespół - za sprawą drugiej płyty OS "Void Mother" (2013), która ukazała się sumptem zespołu 15 listopada. A album ów jest zaiste doskonały, wielopłaszczyznowy, mroczny i wprawiający w trans (ba, Wielebna w "Void" brzmi wokalnie niczym Lisa Gerrard z Dead Can Dance). Recenzji płyty nie będę pisał, poczytajcie sobie w sieci i ją czym prędzej zakupcie, ale skupię się w zamian na tym jak brzmi Obscure Sphinx na żywo. Miałem okazję ich widzieć na scenie 11 października 2012 roku w poznańskim Johnny Rocker, kiedy promowali jeszcze debiutancki "Anaesthetic Inhalation Ritual" (2011). I już wtedy ekipa Obscure Sphinx kupiła mnie od razu swoją żywiołowością i ciężarem 8-strunowych gitar i 6-strunowego basu. Z pewną dozą zdziwienia przyjąłem do wiadomości, że Obscure Sphinx będzie supportował Behemoth w trakcie Czarnej Polskiej Jesieni. Lecz i tym razem dali doskonały koncert - podszyty niepokojem, psychodelią, punktowany gwałtownymi eksplozjami ciężaru. Do tego niesamowite możliwości wokalne Zofii 'Wielebnej' Fraś, charyzmatycznej wokalistki OS w pełni zaprezentowane na koncercie: delikatny, ujmujący słodyczą śpiew, piękne kołysankowe zaśpiewy, transowe pieśni, wreszcie wyrażający gniew i wściekłość krzyk. Niesamowite jak ona sprawnie lawiruje wokalnie pomiędzy odmiennymi skrajnościami. I to jest chyba głównym magnesem przyciągającym do zespołu coraz to nowe rzesze fanów (zapewne dla wielu ludzi to Obscure Sphinx był wczoraj gwiazdą, a nie Behemoth). Wielebna pojawiła się na scenie w biało-czarnej charakteryzacji na twarzy - przypominała Acherontię Void Mother z okładki płyty, lalkę z ćmą trupią główką (zmierzchnicą, Acherontia atropos) przygotowaną na potrzeby zespołu przez Klaudię Gaugier.

Behemoth widziałem jak dotąd parę razy (ostatni raz w ramach Phoenix Rising Tour 2011, kiedy supportowani byli przez Morowe i Blindead). Już wtedy Nergal wraz z zespołem roznieśli w pył Eskulap, wczoraj było podobnie. Koncerty Behemoth to wulgarne pokazy siły i agresji, blasfemiczne rytuały black/death metalu. Także wczoraj nie obyło się bez efektownej pirotechniki, płomieni na scenie, palących się odwróconych krzyży, tumanów pary, przerażających masek i plucia krwią. To po prostu metalowe show i nie zmieni tego żaden Ryszard Nowak i jego patologiczna chęć pozbawiania wolności innych, którzy głoszą odmienne poglądy od niego. Jego żałosna krucjata przeciw Behemoth przysparza tylko Adamowi Nergalowi Darskiemu darmowej promocji. Przypomina się absurdalna sytuacja z koncertem Christ Agony w Legnicy, kiedy zgromadzeni w kościele wierni modlili się za uczestników koncertu, który mimo najszczerszych chęci katolickich obrońców moralności nie został odwołany. Behemoth zagrał wczoraj można powiedzieć to co zwykle: "Ov Fire and Void", "Demigod", "Christians to the Lions", "Decade of Therion", "Moonspell Rites", etc. Bardzo spodobał mi się monstrualnie ciężko brzmiący na żywo "Blow Your Trumpets Gabriel" będący smakowitą przystawką przed nachodzącym daniem głównym, czyli płytą "The Satanist" (2014), której jestem niezmiernie ciekaw. Behemoth to po prostu potęga, moc i siła. Koncertowa bestia podążająca szlakiem krwi, starożytnych rytuałów i mądrości Thelemy.

PS Z koncertu wyszedłem bogatszy o dwa CD: Obscure Sphinx "Void Mother" oraz Cssaba "Underground Lo-Fi Songs" - industrialno black metalowy projekt solowy Nihila. 

2 komentarze:

  1. Dla mnie Obscure Sphinx powinni być gwiazdą wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dla wielu osób tak właśnie było. Twoja opinia wcale nie jest odosobniona. Na poznańskim koncercie pojawili się ludzie, którzy przyszli wyłącznie na OS. Już po koncercie czytałem wypowiedzi niemal identyczne do Twojej :-) Pisane przez fanów Obscure Sphinx z całej Polski.

      Usuń