środa, 15 lipca 2020

Ian Curtis i Joy Division (15.07.1956 - 18.05.1980)

Dzisiaj kolejna rocznica urodzin Iana Curtisa, cierpiącego na ataki epilepsji wokalisty Joy Division, zespołu stanowiącego podwaliny post punka i wprowadzającego do mainstreamowej muzyki smutek, rozpacz i beznadzieję, czyli generalnie te negatywne, acz niekiedy oczyszczające emocje, z którymi męczymy się codziennie. Zastanawiam się w tej chwili, który z dwóch pełnometrażowych albumów Joy Division jest dla mnie ważniejszy: intensywny "Unknown Pleasures" (1979) czy może bardziej posępny "Closer" (1980) z cmentarną okładką przedstawiającą grobowiec rodziny Appiani na cmentarzu Staglieno? Wydaje mi się jednak że ten drugi, gdyż można go odczytać jako pełen wewnętrznego bólu i rozterek list samobójczy Iana Curtisa. To z niego pochodzą moje ulubione piosenki Joy Division, a mianowicie "Isolation" czy "The Eternal". Kiedy po raz pierwszy przed wieloma laty usłyszałem tą drugą piosenkę w radiu to byłem zaskoczony i jednocześnie zachwycony, gdyż nie spodziewałem się tak głębokiej melancholii w kompozycji z 1980 roku. Z "Unknown Pleasures" chyba najbardziej lubię "New Dawn Fades".

Ian Curtis na pewno byłby osobą, którą chciałbym poznać. Dzisiaj czytałem stary wywiad z Annik Honore, jego platoniczną sympatią, która zmarła w 2014 roku. Annik wspomina Iana jako osobę "delikatną, grzeczną, cierpiącą, o pięknych oczach i przyjemnym wyglądzie". Słuchali "Low" Davida Bowie w Nashville Rooms (po koncercie Joy Division w Belgii) i Annik zakochała się w nim od razu. Jak wiadomo Ian Curtis w młodym wieku 19 lat ożenił się z Deborah Curtis, co wydawało się być pod koniec lat 70-tych normą w purytańskim społeczeństwie Wielkiej Brytanii. Annik wspomina, że w trakcie koncertów Ian był wulkanem energii, który na scenie pozbywał się dręczących go demonów. Inaczej Curtis zachowywał się już po występach na żywo: był wyczerpany, stawał się wycofany, nieśmiały, kwestionował sukcesy zespołu i własne życie. Przytłaczał go własny talent muzyczny. Presja otoczenia była dla niego czymś odpychającym, okropnym. Annik potwierdza, że ich związek miał charakter czysto platoniczny, dziecięco niewinny. Małżonka Iana, Deborah nienawidziła obecności Annik w życiu Iana, co wywołało w nim rozdarcie i stało się jedną z przyczyn dwóch aktów samobójczych, w tym tego ostatniego w Macclesfield (po obejrzeniu "Stroszka" Wernera Herzoga) nad ranem 18 maja 1980 roku. W ramach ciekawostki dodam, że tego samego dnia wybuchł w USA wulkan Mount Saint Helens zabijając 57 osób i powodując olbrzymie zniszczenia. Dlatego też data 18 maja 1980 roku wryła mi się tak mocno w pamięć, choć nie było mnie wówczas jeszcze na świecie. Annik nie mogła uczestniczyć w pogrzebie Iana, gdyż nie zgodziła się na to Deborah Curtis. "Love Will Tear Us Apart". Miłość nas rozerwie, rozdzieli.

Poczucie winy w miłości bywa obecne. Miłość potrafi być bolesna, niechciana, okrutna. Człowiek potrafi kochać skrycie kogoś innego, potrafi zakochać się nagle w osobie, która jest np. związana z kim innym (Annik w Ianie). I to staje się zarzewiem rozterek, bólu, dyskomfortu, cierpienia. Osoby głęboko wrażliwe nie chcą krzywdzić innych, boją się często tego, że kogoś bliskiego zranią. Wówczas odsuwają się od innych, lękają się zakochać ponownie. Ian wysyłał do Annik listy - w jednym z nich znalazł się wiersz T.S Elliota. Niestety nie wiem jaki.

https://www.reddit.com/r/JoyDivision/comments/ctrzpl/found_an_old_interview_from_annik_honor%C3%A9_in_which/

Czy można zabić się z powodu poczucia winy i presji otoczenia? Owszem, można.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz