czwartek, 25 listopada 2021

Łukasz Sakowski "Bioksiążka" - recenzja

                                       
Wpadła mi ostatnio w łapy bardzo interesująca książka popularnonaukowa autorstwa Łukasza Sakowskiego "Bioksiążka: Biologia dla niewtajemniczonych". Mimo (nie waham się do tego przyznać, choć naturalnie staram się z tyn walczyć) uzależnienia od aplikacji mobilnych i mediów społecznościowych staram się jak najwięcej czytać i wciąż uczyć się nowej wiedzy. Nie wyobrażam sobie nie przeczytać w ciągu jednego miesiąca przynajmniej 1-2 książek. Przeczytać, zrozumieć i zapamiętać jak najwięcej. Podobnie jak Łukasz odnoszę wrażenie, że w dobie algorytmów (np. Facebooka czy Twittera) zaprogramowanych na zaangażowanie emocjonalne użytkowników i szerzących infodemię (teorie spiskowe, manipulacje, półprawdy, ordynarne kłamstwa, hejt czy klikbajty) coraz trudniej z tego informacyjnego chaosu wyłowić wartościowe treści, które nigdy nie będą miały takiego powodzenia w social mediach jak treści clickbaitowe, dezinformujące, konfrontacyjne, fake newsy. Koncerny technologiczne takie jak Facebook nastawione są przede wszystkim na gigantyczny zysk i stają się obłudnymi monopolistami w zarządzaniu ludzkimi emocjami w świecie wirtualnym. 

Biolog i popularyzator nauki Łukasz Sakowski prowadzi bloga popularnonaukowego To tylko teoria, na który czasem zaglądam. Najsłynniejszą inicjatywą Łukasza jest organizowany przez niego plebiscyt na Biologiczną Bzdurę Roku, w trakcie którego na blogu i jego fanpejdżu Łukasz prezentuje bzdurne i absurdalne wypowiedzi celebrytów, naukowców czy polityków (konserwatystów, liberałów, lewicowców). Mylić się jest rzeczą ludzką, ale w mediach społecznościowych mamy istny zalew (nie tylko biologicznych) bzdur, ponieważ każdy może się wypowiedzieć i każdy może siać dezinformację. Prawdą jest to, że obecnie sporo ludzi chętnie wyraża w sieci swoje opinie, które jednak nie są oparte na solidnie ugruntowanej wiedzy. Widać to szczególnie mocno w trakcie globalnej pandemii Covid-19, z którą zmagamy się już drugi rok. Uaktywniły się ruchy antyszczepionkowe podważające sensowność szczepień, wyolbrzymiające zagrożenia związane ze szczepionkami i generalnie starające się zasiać wątpliwości wśród osób, które jeszcze się nie zaszczepiły. Lepszej szalupy ratunkowej niż szczepionki przeciwko koronawirusowi Sars-Cov-2 póki co nie mamy. Wystarczy dla mnie argument, że szczepienia przyczyniły się do całkowitej/częściowej eradykacji kilku chorób zakaźnych np. ospy prawdziwej w 1980 roku oraz redukują liczbę hospitalizacji i zgonów w trakcie obecnej pandemii. 

"Bioksiążka" jest fascynująca, gdyż jej autor z wprawą porusza się po różnych obszarach biologii (genetyka, histologia, cytologia, ekologia, teoria ewolucji, botanika, zoologia, biologia rozwoju, biochemia, biotechnologia, biologia nowotworów), a jego obserwacje socjologiczne dotyczące mediów społecznościowych i ich potencjału uzależniającego/dezinformującego są wnikliwe i trafne. Łukasz w rzeczowy sposób punktuje ruchy antyszczepionkowe, pseudomedycynę żerującą na naiwności i  desperacji osób chorych, ekoaktywistów demonizujących GMO czy atom, denialistów teorii ewolucji czy zmian klimatycznych, tudzież osoby odmawiające otyłości statusu choroby cywilizacyjnej. Przypadły mi szczególnie do gustu rozdziały o patogenach (wirusy, grzyby, lekooporne bakterie, pasożytnicze pierwotniaki), o mechanizmach obronnych układu odpornościowego (immunologicznego) i szczepieniach, o budzących grozę nowotworach czy o pseudoterapiach. Kojarzyłem chociażby hochsztaplera Jerzego Ziębę i leczenie 'lewoskrętną' witaminą C, ale nie miałem świadomości, że drogich i nie działających pseudoterapii jest tak wiele. Cyniczna metoda zarabiania grubego hajsu, niestety kosztem ludzi poważnie chorych, naiwnych i zdesperowanych. Drapieżny neuromarketing w pełnej krasie.

Jak uchronić się przed dezinformacją i denializmem naukowym (nie tylko w obrębie medycyny)? Przede wszystkim podchodzić z dystansem do każdej niepewnej informacji czy tzw. dowodu anegdotycznego, korzystać z wielu źródeł, porównywać je i stale się uczyć (także na błędach poznawczych). Uświadomić sobie, że media społecznościowe są idealnym narzędziem do szerzenia dezinformacji przez osoby, które mają w tym osobisty, polityczny czy materialny interes. 

Konkludując, fajna, mądra i bezkompromisowa książka. Muszę jednak przyznać, że stare plakaty antyszczepionkowe są całkiem urocze. Jeden z nich jako ilustracja recenzji.

Do posłuchania "Disinformation" Ministry z ostatniego albumu "Moral Hygiene" - najlepszego materiału Ministry od czasu "The Last Sucker" (2009).

https://ministryband.bandcamp.com/track/disinformation

środa, 24 listopada 2021

Traitrs "Horses in the Abbatoir" (2021) - recenzja

Już sama zachęta ze strony zespołu Traitrs do zapoznania się z najnowszym albumem kanadyjskiego duetu "Horses in the Abbatoir" skłoniła mnie do posłuchania ich muzyki już w dniu premiery. Ten album jest adresowany do wrażliwych słuchaczy, którzy m.in. "kochali i utracili, zmagają się z bolesnymi wspomnieniami, ledwie powstrzymują się od płaczu i szukają wewnętrznego spokoju, harmonii, ukojenia". Jeszcze kilka lat temu nie interesowałem się zbytnio muzyką post-punkową i zimną falą, gdyż byłem dość mocno zakotwiczony w scenie metalowej. Naturalnie znałem twórczość protoplastów sub-gatunku Joy Division (szczególnie zakochany byłem w "The Eternal", depresyjno-melancholijnym utworze z "Closer" (1980)), znałem też wyrywkowo niektóre kawałki The Cure i Bauhaus. Jednak skupiałem się w dużej mierze na black metalu, doom metalu, death metalu, dark ambiencie czy neofolku traktując post-punk i rock gotycki trochę po macoszemu. Obecnie sprawa ma się odmiennie, zainteresowanie ciężkimi brzmieniami nieco u mnie opadło (ale nie ustało, ponieważ jak można przestać słuchać muzyki, która mnie w młodości ukształtowała?) na rzecz zanurzenia się w rock gotycki, coldwave, post-punk, eteryczny darkwave, shoegaze czy mroczną elektronikę.  

Post-punk przemówił do mnie, gdyż to sub-gatunek introspektywny, przesycony smutkiem, nostalgią, melancholią, jesiennym chłodem, zdominowany przez gitarę basową, zazwyczaj jednak dopuszczający pewną dozę eksperymentowania i surrealistycznego nastroju. Zdaję jednak sobie sprawę, że często granica między post-punkiem i np. synthopopem czy nową falą zaciera się, nie jest precyzyjna. Sam mam trudności z zaszufladkowaniem wielu zespołów, których muzykę poznaję bądź dopiero poznam. Nie da się jednak zaprzeczyć, że to dzięki brzmieniu post-punkowemu zawdzięczamy pojawienie się wielu innych sub-gatunków muzycznych np. rocka gotyckiego czy shoegaze'a. Jednym z moich ulubionych współczesnych zespołów post-punkowych (obok m.in. Hapax, Horror Vacui, Bleib Modern, Soft Kill, itp.) jest kanadyjski duet Traitrs, którego album "Horses in the Abbatoir" jest absolutnie wciągający.

To bardzo mroczny album - podobnie jak "Pornography" (1982) The Cure. O ponurym odbiciu pandemicznej rzeczywistości: izolacji, samotności, depresji, paranoi, śmierci, nieuchronnym upływie czasu czy bezcelowości ludzkiej egzystencji. Kiedy usłyszałem pierwsze numery singlowe tj. "Oh, Ballerina", "Ghost and the Storm" czy "Magdalene" zapowiadające "Horses..." to od razu wiedziałem, że będę miał do czynienia z albumem pięknym, nietuzinkowym i pesymistycznym. Podobnie jak poprzedni album Traitrs "Butcher's Coin" (2018) "Horses..." to album zdumiewająco dojrzały, kinematograficzny, doskonale zaaranżowany, subtelnie elektroniczny, przejmująco zaśpiewany przez Seana Patricka Nolana i głęboko nastrojowy, który mógłby posłużyć jako idealny soundtrack do jakiegoś awangardowego horroru/dramatu. Zapraszam do odsłuchu i zapoznania się z muzyką Traitrs. 

https://traitrs.bandcamp.com/album/horses-in-the-abattoir

Dodatkowy plus za świetny cover albumu (rozmarzona baletnica w estetyce vintage).

poniedziałek, 22 listopada 2021

Dark Sanctuary "Iterum" (2021) - recenzja

Jedna z największych muzycznych niespodzianek dla mnie to powrót Dark Sanctuary, francuskiego zespołu neoclassical darkwave po wielu latach braku aktywności. Z wokalistką DS Dame Pandorą jestem w kontakcie, kilka razy rozmawiałem z nią o muzycznych fascynacjach i jej projektach zespołach (Iris Capricorn, Dark Sanctuary), ale powrotu twórczego Francuzów się nie spodziewałem. A tu proszę, 20 listopada ni stąd, ni zowąd ukazuje się najnowsza EP-ka Dark Sanctuary "Iterum", na którą składają się dwie kompozycje: "Renaissance" i "L'Intime". Lubię na tym blogu opisywać różnorodną muzykę, a już szczególnie mocno polecać zespoły raczej niszowe, których twórczość przesycona jest mroczną melancholią. O DS pisałem już na tym blogu w 2013 roku, napiszę jednak jeszcze raz, skoro wraz z premierą "Iterum" nadarzyła się ku temu okazja. 

Obie kompozycje zawarte na "Iterum" to przepiękny, perfekcyjnie zaaranżowany neoclassical ambient, nad którym unosi się neoklasyczna twórczość Dead Can Dance (zwłaszcza żałobny duch "Within the Realm of a Dying Sun" z 1986 roku, po dziś dzień mojej ulubionej i najczęściej słuchanej płyty DCD). Jednak trudno w muzyce Dark Sanctuary odnaleźć radość i nadzieję. To muzyka refleksyjna, spokojna, mroczna i smutna. Jednak smutną i mroczną muzykę odczuwa się mocniej, intensywniej, pełniej - nie na darmo (dygresyjnie) największym powodzeniem wśród fanów cieszą się najmroczniejsze albumy The Cure "Faith", "Pornography" czy "Disintegration". W muzyce DS oprócz żałobnej atmosfery kreowanej m.in. przez skrzypce czy fortepian zachwycały mnie zawsze eteryczne wokale Dame Pandory. Zarówno "Renaissance", jak i "L'Intime" są zachwycająco piękne. I powinny przypaść do gustu wielbicielom Dead Can Dance, Arcana, Ataraxia czy Dargaard. Zatem czekam na więcej muzyki Dark Sanctuary oraz być może na nowe utwory fenomenalnego Elend. 

https://darksanctuary.bandcamp.com/

https://dtbbth.blogspot.com/2013/06/sanktuarium-mroku.html 

Dla  równowagi surowy projekt black metalowy Le Prochain Hiver jednego z muzyków Dark Sanctuary, Hylgaryssa:

https://www.youtube.com/watch?v=LyB7HJU5U4g

piątek, 19 listopada 2021

Abysmal Grief "Funeral Cult of Personality" (2021) - recenzja

                                     
Od wielu lat uwielbiam gotyckie kino grozy, szczególnie włoskie i hiszpańskie, czyli ogólnie rzecz biorąc Eurohorror i amerykański southern gothic, zwłaszcza z lat 60-tych, 70-tych i 80-tych. Zostańmy jednak przy włoskim kinie grozy/giallo, które fascynuje wielu fanów horroru na świecie. Mario Bava, Dario Argento, Antonio Margheriti, Pupi Avati, Francisco Barilli, Joe D'Amato, Lamberto Bava, Michele Soavi - są to reżyserzy, których filmografię warto poznać, jeśli ktoś chce się zagłębić w fenomen włoskiego Eurohorroru. Ach, gotyckie kino grozy z Włoch (albo z Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii): mordercy w długich płaszczach, kapeluszach i skórzanych rękawiczkach, majestatyczne zamczyska ze skąpanymi w mroku korytarzami i piwnicami, pogrzebowe procesje, wioski pełne wampirów, otulone mgłą cmentarze, powabne wampirzyce, kandelabry i mroczne sekrety kryjące się za murami zamków. Przez wiele lat szukałem zespołu, który w pełni odda niepowtarzalny nastrój kultowych gotyckich Eurohorrorów. Aż kilka lat temu natrafiłem na włoski Abysmal Grief. 

Kapela z Genui grająca genialny, piekielnie atmosferyczny trad doom metal z elementami black metalu. I bardzo mocno nawiązująca nastrojem do gotyckich horrorów/filmów giallo. Już album Abysmal Grief "Feretri" (2013) miał na okładce kadr z włoskiego giallo "The Lady In Red Kills Seven Times" (1972), zdjęcie z najnowszego albumu Włochów "Funeral Cult of Personality" (2021) też jest intrygujące, ale w tej chwili nie kojarzę z jakiego filmu ono pochodzi. 

W trakcie słuchania "Funeral Cult of Personality" (2021) i innych albumów AG mam nieodparte wrażenie, że muzyka Włochów jest na wskroś gotycka. Black doom metalowi Abysmal Grief pod kątem specyficznego nastroju blisko do gotyckiego rocka a la Fields of the Nephilim czy Bauhaus ze względu na swoistą teatralność i autentycznie złowieszcze brzmienie inspirowane kinem grozy. Tak, doom metal Abysmal Grief jest posępny i zgniły niczym wieko starej trumny. Chyba nie ma drugiego takiego zespołu metalowego, który byłby tak intensywnie tajemniczy, gotycki. W rzeczy samej szufladka horror doom metal pasuje do muzyki Włochów idealnie! Ciężkie doom metalowe riffy, wyrazista obecność organów, sample ze starych horrorów plus diaboliczno-okultystyczna aura tworzą tutaj iście intrygującą mieszankę. Nie będę tutaj rozpływał się nad poszczególnymi utworami na "Funeral...", po prostu sami posłuchajcie i dajcie się ponieść tym upiornym dźwiękom. 

https://sunandmoonrecords.bandcamp.com/album/funeral-cult-of-personality

Co mi się ostatnio jeszcze spodobało z doom metalu. Krótko i na temat. 

Worm (USA) i album "Foreverglade". Mocny i intensywny doom death/black doom mocno nawiązujący brzmieniowo do "Transcendence Into the Peripheral" (1993) Disembowelment z Australii. Bagno ekstremalnego doom metalu. Wyborna płyta.

https://listen.20buckspin.com/album/foreverglade

Clouds (Rumunia) i album "Despartire". Atmosferyczny doom metal, refleksyjny, introspektywny, przesycony smutkiem i żałobą. Wśród gości na tym albumie znaleźli się m.in. Mick Moss z Antimatter czy Aaron Stainthorpe z My Dying Bride.

https://cloudsofficial.bandcamp.com/album/despartire

Ophis (Niemcy) i album "Spew Forth Odium". Wciągający i melancholijny niemiecki death doom/funeral doom dla wielbicieli Evoken czy Esoteric.

https://ophis.bandcamp.com/album/spew-forth-odium 

Ku mojej uciesze ukazały się także nowe single od Funeral (Norwegia) i Shape of Despair (Finlandia). Kocham funeral doom i nie mogę się doczekać premiery obu albumów tych zespołów. 

"Materie" Funeral (cudowny teledysk z surową norweską przyrodą w tle):

https://www.youtube.com/watch?v=p5pDuS1cdbU

"Reflection in Slow Time" Shape of Despair.

https://www.youtube.com/watch?v=x8TJq3JYUZ4 

Na zdjęciach Abysmal Grief i kadr z jednego z moich ulubionych włoskich horrorów "Domu o śmiejących się oknach" (1976) Pupi Avatiego.

poniedziałek, 15 listopada 2021

Sophia Urista i ekscesy muzyków w trakcie koncertów na żywo

 


11 listopada 2021 roku na florydzkim festiwalu muzycznym Welcome to Rockville doszło do nietypowego zdarzenia. Wokalistka rockowego zespołu z NYC Brass Against, Sophia Urista wysikała się na twarz chętnego fana zespołu leżącego na scenie. Nie żartuję, są nagrania z tego momentu - Brass Against wykonywał wówczas cover Rage Against the Machine "Wake Up", a wokalistka w trakcie tej czynności nadal śpiewała. Szczerze nigdy wcześniej nie słyszałem o tym zespole, ale po wyczynie Sophii jest o nowojorskim kolektywie głośno. Mają supportować Tool w 2022 roku w trakcie europejskiej trasy. Za Tool zbytnio nie przepadam, za Brass Against zapewne się nie zabiorę (kompletnie nie moja szufladka muzyczna), jednak zastanawiam się jaki motyw stał za uczynieniem z twarzy fana toalety? Chęć zaszokowania widowni i wybicia się na kontrowersji? Takie zachowania w branży muzycznej to miecz obosieczny, z jednej strony generują odsłony, stają się medialne czy mogą stanowić jakiś specyficzny przekaz np. radykalno-feministyczny, z drugiej mogą wzbudzić u co wrażliwszych osób niesmak i skutkować odwoływaniem koncertów. Generalnie szybko okazało się, że to była ustawka. Fan dysponował VIP passem i wiedział co go czeka, choć zapewne nie spodziewał się, że już po usłyszy od artystki "get the fuck out".

Skandaliczne czy szokujące zachowania muzyków w trakcie koncertów na żywo są obecne od dawna. Z rodzimych i ongiś szeroko przywoływanych przykładów warto wymienić podarcie Biblii na scenie przez Adama Nergala Darskiego, wokalistę Behemoth podczas koncertu w Gdyni w 2007 roku (muzyk został ostatecznie uniewinniony) czy pamiętny koncert black metalowego Gorgoroth w Krakowie w 2004 roku - podczas występu Norwegów na krzyżach wisiały nagie osoby, a oprawa koncertu była bluźniercza (szczątki zwierząt, symbole satanistyczne, syntetyczna krew). Poszło oczywiście (a jakżeby inaczej) o obrazę uczuć religijnych. Tak czy owak ów koncert można obecnie łatwo obejrzeć na Youtube. 

Jednym z pierwszych szokujących materiałów koncertowych jakie widziałem był "Despair" (1982) australijskiej grupy industrialnej SPK (Surgical Penis Klinik). Oprócz nihilistycznej, hałaśliwej i przerażającej muzyki, głównie z płyty "Leichenschrei" zawiera m.in. obrazy nekrofilii (na szczęście nieprawdziwej), autopsji, prawdziwych okaleczonych ciał, cięcia skalpelem martwego kota i różnych medycznych horrorów/patologii (goregrind o tematyce medycznej się kłania). Także grupa industrialna Psychic TV Genesisa P. Orridge'a słynęła z nagrywania szokujących materiałów o zabarwieniu psychodeliczno-rytualnym ("First Transmission" z 1982 roku). O materiałach takich jak mocny i szokujący "Broken" (1992) Nine Inch Nails celowo się nie rozpisuję, gdyż tekst dotyczy ekscesów zespołów na żywo. Kontrowersyjne/skandalizujące koncerty nieobce są także kanadyjskiej grupie industrialnej Skinny Puppy, niemieckiemu projektowi EBM/aggrotech Agonoize czy Marilyn Mansonowi.

Z kontrowersyjnego zachowania scenicznego obliczonego na szokowanie słynął punkowiec G.G Allin. Samookaleczanie na scenie, bójki z widownią  (agresja wobec uczestników jego koncertów) czy defekacja na scenie to była normalka w trakcie występów Allina. Kontrowersyjny punkowiec zmarł w wieku 36 lat po przedawkowaniu heroiny. Pisałem już na tym blogu o mało znanym zespole punkowo-gotycko-metalowym Kettle Cadaver i o jego wokaliście Edwinie Borsheimie, którego cechował totalny pęd do samozniszczenia. Odsyłam do recenzji "Dead Hands Dig Deep"  (2015):

https://dtbbth.blogspot.com/2021/04/dead-hands-dig-deep-2015-recenzja.html 

Samookaleczanie się w trakcie koncertów cechowało kilku muzyków metalowych np. osławionego wokalistę Mayhem, Deada, wokalistę Lifelover i Hypothermia, Kima Carlssona czy wokalistę Shining, Niklasa Kvarfotha. Na scenie cięli się także tak znani muzycy jak Iggy Pop czy Sid Vicious z Sex Pistols. Po dziś dzień pamiętam też poniższe zdjęcie eks-wokalisty i gitarzysty norweskiego funeral doom metalowego Funeral, Einara Andre Federiksena, który popełnił samobójstwo w 2003 roku.

https://lastfm.freetls.fastly.net/i/u/770x0/0a76e5169b994731be321417bd57b65a.jpg

Innym kontrowersyjnym aspektem koncertów niektórych wykonawców były/są erotyka, sadomasochizm i seks na żywo. Tutaj można wymienić takie zespoły jak Rockbitch (Wielka Brytania), Satarial (Rosja, miałem okazję widzieć raz na żywo), Genitotortures (USA) czy Umbra Et Imago (Niemcy, słyszałem o ich dawnym koncercie na festiwalu Castle Party w 2003 roku, który był... uff... dość pamiętny). 

https://castleparty.com/castle_party_2003,id,10,pg,90,galeria.html

Skandalizujące i nierzadko obsceniczne zachowania muzyków w trakcie koncertów intrygują fanów i przyciągają ich na koncerty. O danym zespole może zrobić się głośno, choć nie zawsze jest to regułą, zależy to od rozpoznawalności/marki zespołu i stopnia jego promocji w mediach. Przemoc i seks zazwyczaj dobrze się sprzedają - nie tylko w muzyce. Dla mnie jednak nawet najbardziej kontrowersyjna otoczka w trakcie koncertu to tylko otoczka. Na pierwszym miejscu zawsze stawiam muzykę, a ta mi się podoba albo nie. I tyle. Przez lata byłem na dziesiątkach różnych koncertów i na palcach jednej ręki mogę policzyć te, które były w jakimś tam stopniu kontrowersyjne (Marilyn Manson, Satarial, etc.)

na scenie wisiały nagie osoby na krzyżach, w scenografii wykorzystano m.in. symbole satanistyczne, szczątki zwierząt i syntetyczną krew

Czytaj więcej na https://muzyka.interia.pl/metal/news-gorgoroth-zakazany-koncert,nId,1637074#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
na scenie wisiały nagie osoby na krzyżach, w scenografii wykorzystano m.in. symbole satanistyczne, szczątki zwierząt i syntetyczną krew

Czytaj więcej na https://muzyka.interia.pl/metal/news-gorgoroth-zakazany-koncert,nId,1637074#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Podczas występu na scenie wisiały nagie osoby na krzyżach, w scenografii wykorzystano m.in. symbole satanistyczne, szczątki zwierząt i syntetyczną krew.

Czytaj więcej na https://muzyka.interia.pl/metal/news-gorgoroth-zakazany-koncert,nId,1637074#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefo

wtorek, 9 listopada 2021

Demony (1985) i Demony 2 (1986) - wspomnienia i muzyka

                                                     

W niedzielę 7 listopada odświeżyłem na Netflixie trzy włoskie filmy: dwie części "Demonów" w reżyserii Lamberto Bavy oraz giallo "Nieuchwytny morderca" (1971) w reżyserii Ducio Tessari. W tej chwili jedynie te trzy tytuły Eurohorroru można obejrzeć na tej platformie. Lepsze to niż nic. Zazwyczaj oglądam na Netflixie wyłącznie horrory, czasem skuszę się na jakiś film dokumentalny czy serial (vide "Katla" czy "Squid Game"). Jednak siłą rzeczy dominują tam filmy grozy nakręcone w ciągu ostatniej dekady, a co za tym idzie zbyt... bezpieczne, pozbawione zazwyczaj dużej dawki makabry czy suspensu (oczywiście to moja subiektywna opinia, zdarzają się chlubne wyjątki jak np. "Nieznajomi 2" czy "Nie oddychaj"). Osobiście uważam wrzucenie obu części "Demonów" do oferty Netflixa za pewną niespodziankę, gdyż horrory te oferują sporo krwistego gore. 

Lubię obie części "Demonów" i znam je od lat. Nie tylko dlatego, że wyprodukował je włoski mistrz horroru Dario Argento, jeden z moich ulubionych reżyserów. Oba filmy charakteryzują się soczystą dawką przemocy i gore, stylową scenografią i wysmakowanym oświetleniem (czuć tutaj wpływ stylistyki Argento, oj czuć!) oraz świetnymi soundtrackami, do których jednak przejdę później. W telegraficznym skrócie w pierwszej części demony atakują widownię niskobudżetowego horroru w berlińskim kinie Metropol, natomiast w drugiej części areną bitwy z krwiożerczymi demonami stanie się wysoki apartamentowiec. W obu częściach pojawiają się punkowe postaci (w "Demonach" czwórka punków narkotyzuje się kokainą z puszki Coca Coli). Główne różnice między filmami to miejsce akcji (pierwsza część - kino Metropol w Berlinie, druga - szklany wieżowiec, zapewne także w Berlinie), druga część jest bardziej stonowana, jeśli chodzi o efekty gore niż oryginał z 1985 roku i nieco bardziej trzyma w napięciu. W "Demonach" pojawia się m.in. reżyser filmów grozy Michele Soavi jako tajemniczy zamaskowany mężczyzna oraz znana z "Głębokiej czerwieni" (1975) Nicoletta Elmi, a także starsza córka Dario Argento, Fiore, natomiast "Demony 2" to aktorski debiut młodszej córki Dario, Asii.

Na osobną uwagę zasługują soundtracki do obu filmów. Soundtrack Claudio Simonetti do "Demons" zawiera także utwory synth popowe i heavy metalowe/hard rockowe takich artystów jak np. Motley Crue ("Save Our Souls"), Billy Idol (znakomity "White Wedding", faworyt wielu gotyckich imprez bat-cave z początku lat 80-tych), Scorpions ("Dynamite"), Saxon ("Everybody Up") czy Accept ("Fast as a Shark"). 

Soundtrack do drugiej części "Demonów" powinien przypaść do gustu wielbicielom rocka gotyckiego i post-punka ze względu na obecność takich zespołów/artystów jak Fields of the Nephilim ("The Power"), The Cult (fenomenalny "Rain"), Dead Can Dance ("De Profundis"), The Smiths ("Panic"), Peter Murphy ("Blue Heart") czy Gene Loves Jezebel ("Heartache"). 

Swoją drogą kawałek Bauhaus "Stigmata Martyr" z debiutu "In a Flat Field" (1980) pojawił się na sooundtracku amerykańskiego horroru Kevina S. Tenneya "Noc demonów" (1988), na pewno inspirowanego przez obie części "Demonów". 

No cóż, wypada zapodać kilka tych kawałków i zachęcić fanów horroru i rocka gotyckiego do obejrzenia obu części "Demonów" na Netflixie.

https://www.youtube.com/watch?v=0beHJudKWcU

https://www.youtube.com/watch?v=D1Lt_yl749c 

https://www.youtube.com/watch?v=RD5b_0QB0wI

https://www.youtube.com/watch?v=KkwbhL9i6pY 

https://www.youtube.com/watch?v=n6Ym5aYTFmk

https://www.youtube.com/watch?v=AAZQaYKZMTI

A kino/sala koncertowa w stylu art nouveau Metropol działa po dziś dzień. W Metropolu wystąpili m.in tacy wykonawcy jak np. Depeche Mode, Front 242 czy Morrissey.

piątek, 5 listopada 2021

Mój komentarz odnośnie śmierci Izabeli w szpitalu w Pszczynie

Nie będę ukrywał, że sprawa tragicznej śmierci 30-letniej Izabeli w szpitalu w Pszczynie mnie poruszyła.  Często opisuję tutaj historie mroczne i tragiczne, choć z początku starałem się stronić od polityki. Kobieta zmarła 22 września w wyniku sepsy, ponieważ lekarze byli bierni. Nie zareagowali natychmiast, choć mogli. Skrępowani przez antyaborcyjne (nieludzkie) prawo nie zdecydowali się dokonać aborcji zdeformowanego płodu mimo że odeszły wody płodowe. Zabrakło empatii, troski o pacjenta, zwyciężył strach przed ewentualnymi konsekwencjami prawnymi. Lekarze czekali na obumarcie płodu, w konsekwencji sepsa zaatakowała organizm Izabeli błyskawicznie. Fryzjerka była świadoma nadchodzącej śmierci, bała się jej, o czym świadczą smsy pisane do jej matki. Chciała żyć dla mamy, brata, męża i 9-letniej córeczki. Zabił ją wstrząs septyczny po śmierci płodu.

Można było dokonać aborcji chociażby dlatego, że życie Izabeli było ewidentnie zagrożone. Lekarze bali się jednak konsekwencji prawnych wynikających z zaostrzenia w ubiegłym roku przez orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego popieranego przez PiS, Konfederację i kler obowiązującego dotychczas prawa aborcyjnego. W tym momencie lekarze nie decydują się dokonać aborcji, wolą czekać aż płód obumrze. Nie ważne cierpienie kobiety, jej ból i strach przed śmiercią.

Jestem o tym przekonany, że śmierć 30-letniej Izabeli Sajbor będąca skutkiem drakońskiego prawa antyaborcyjnego aprobowanego przez aroganckich religijnych fundamentalistów na pewno nie przyczyni się do wzrostu dzietności w Polsce. Dlaczego? Bo liczne kobiety będą bały się tutaj rodzić dzieci albo urodzą je w innym kraju. Twarz Izabeli na długo stanie się symbolem walki polskich kobiet o prawo do aborcji. 

Inna sprawa, że być może śmierć Izabeli i walka kobiet o legalną aborcję jest dla partii rządzącej o tyle wygodna, gdyż rozbudza emocje opinii publicznej i może chwilowo przykryć kompletne fiasko zwalczania czwartej fali koronawirusa. Partia rządząca boi się stracić część elektoratu, w którym znajdziemy wielu antyszczepionkowców, zatem nie podejmuje stanowczych działań i toleruje treści antyszczepionkowe i pseudonaukowe przedłużając tym samym stan pandemii, inflacji i kryzysu gospodarczego. Pozwala obecnie wymrzeć pewnej części swojego elektoratu na Covid19, ponieważ najważniejsze dla polityków PiSu jest utrzymanie się u władzy za wszelką cenę, a nie dobro narodu. To już nawet komuniści lepiej radzili sobie z epidemiami, gdyż byli stanowczy i reagowali błyskawicznie. A liczba zgonów rośnie, demografia się załamuje, stoimy w obliczu dużego kryzysu demograficznego i depopulacji. 

Rekomendacja muzyczna na koniec tego wywodu. Intrygująca nowa EP-ka od Gaahls Wyrd. Chwilami delikatna, chwilami nieco agresywna, zaśpiewana czystymi i niekiedy szepczącymi wokalami. Rdzeniem nadal pozostaje black metal, jednak jest to black metal melodyjny, atmosferyczny, raczej pozbawiony dzikości - poza "The Dwell" i "Awakening Remains", eteryczny. Numer otwierający "The Seed" genialny, akustyczny, wyciszony. 

https://gaahlswyrd.bandcamp.com/  

wtorek, 2 listopada 2021

Anders Hansen "Wyloguj swój mózg" - recenzja

 
Ostatnio w moje ręce trafiła krótka i kompaktowa książeczka szwedzkiego psychiatry Andersa Hansena "Wyloguj swój mózg" (2019, wydawnictwo Znak). Ogromnie dla mnie interesująca, gdyż traktująca o potężnym potencjale uzależniającym nowych technologii, w tym smartfonów czy mediów społecznościowych. I tutaj przyznaje się bez bicia: smartfon za sprawą mojej regularnej aktywności sieciowej od trzech lat rządzi moim życiem. Używam go często, korzystam z niego zarówno przed snem, jak i po przebudzeniu, z czym wiążą się moje problemy ze snem. Często zaglądam też na Facebook i Twitter, gdyż prowadzę fanpejdże i popularyzuję naukę. W pełni zdaję sobie sprawę z ogromnego potencjału uzależniającego smartfona, aczkolwiek niezwykle trudno jest mi przejść na technologiczny detoks.

Prawdą jest, że zbyt częste używanie telefonu komórkowego nas rozprasza (smartfony to idealne rozpraszacze), osłabia naszą koncentrację, prowadzi do zaburzeń snu i może wywoływać stres (głupie przykłady z życia codziennego to np. niepokój w chwili zgubienia smartfonu czy oddania go komuś na dłuższe przechowanie). Z kolei media społecznościowe (monopoliści cyfrowego świata) takie jak Facebook czy Instagram sprytnie wymuszają zaangażowanie użytkowników choćby przez promowanie/tolerowanie kontrowersyjnych treści (konflikty, kataklizmy i przepychanki polityczne cieszą się ogromnym powodzeniem, podobnie teorie spiskowe, pseudonauka, fake newsy i materiały antyszczepionkowe), wpędzają mnóstwo ludzi w depresję poprzez nieustanne porównywanie się z tysiącami innych użytkowników (cierpią na tym przede wszystkim dziewczęta) oraz ze względu na potęgowanie izolacji społecznej, samotności jednostki, są wykorzystywane do masowego szerzenia dezinformacji przez farmy trolli, obniżają czytelnictwo papierowych książek i powodują deficyt uwagi. Sam łapię się nierzadko na tym, że nie potrafię dostatecznie skupić się na czytaniu danej książki czy artykułu, ponieważ sama obecność smartfona mnie rozprasza. Ślizgam się po danym zagadnieniu, temacie, zamiast się należycie na nim skupić. Nie potrafię pracować czy działać wielozadaniowo. Multitasking sprzyja rozproszeniu, deficytowi koncentracji, co zostało potwierdzone naukowo.

Niewątpliwym antidotum na hakowanie naszych mózgów przez rozmaite media społecznościowe jest wspomniany detoks technologiczny i ruch. Aktywność fizyczna, zwłaszcza taka, która powoduje lekką zadyszkę i przyśpiesza puls (szybki codzienny spacer, bieganie) - niweluje ona stres, poprawia koncentrację, kreatywność i wzmacnia pamięć (np. przestrzenną). Po prostu mózg jest stworzony do ruchu. Anders Hansen apeluje o ograniczenie używania smartfonów, tabletów, a nawet e-booków i pod koniec książki podaje cenne porady 'jak to zrobić?' przeznaczone dla ludzi epoki cyfrowej. Lekka, łatwa do zrozumienia i przyjemna książka z odrobiną neurobiologii i psychologii behawioralnej, okraszona opisami licznych eksperymentów naukowych z ludźmi i małpami. Czyta się ją wyśmienicie. 

Występ Hansena na TedX o fundamentalnych atutach aktywności fizycznej:

https://www.youtube.com/watch?v=a9p3Z7L0f0U

Polecanka muzyczna. Sprawdźcie najnowszy singiel funeral doom metalowców z norweskiego Funeral. Teledysk przepiękny, akcentujący surowość i dziewicze piękno norweskiej przyrody. Sam kawałek dość epicki, a nawet folkowy a la Wardruna, cudownie zaśpiewany po norwesku. Polecam. 

https://www.youtube.com/watch?v=p5pDuS1cdbU