niedziela, 24 stycznia 2021

Il Nido del Ragno aka Spider Labirynth (1988) - recenzja

W trakcie pandemii koronawirusa z racji braku koncertów i perspektyw wyjazdów na nie wróciłem do odświeżania niektórych horrorów i filmów, które ongiś lubiłem. Od czasu do czasu będę wrzucał tutaj mini-recenzje. Na pierwszy ogień idzie "Spider Labirynth" z 1988 roku.

Profesor archeologii z USA Alan Whitmore zostaje skierowany przez przełożonych z uczelni do Budapesztu, by nawiązać kontakt z innym uczonym, profesorem Rothem. Alan dociera do stolicy Węgier i nawiązuje kontakt z owym badaczem poprzez jego piękną sekretarkę Genevieve. Wyraźnie czymś zaniepokojony profesor Roth pada ofiarą zagadkowego morderstwa. Wkrótce Alan zaczyna być wciągany w labirynt dziwnych praktyk okultystycznych powiązanych z tajemnym, mrożącym krew w żyłach kultem (tzw. labirynt pająka).

Jeden z najlepszych horrorów nakręcony u schyłku kultowego kina grozy we Włoszech. Padały wręcz opinie, że powinien to być finałowy akord trylogii Dario Argento o Trzech Matkach ("Suspiria" z 1977 roku i "Inferno" z 1980 roku to dwie pierwsze odsłony). Można uznać "Spider Labirynth" za stylowy, złowieszczy i wysmakowany hołd dla horrorów Dario Argento i Mario Bavy (zwłaszcza dla wspomnianej "Suspirii"), jednak film dodatkowo wyróżnia gęsta i iście lovecraftowska atmosfera osaczenia, paranoi i terroru. Suspens budowany jest stopniowo, nieco ospale, groza narasta powoli, sugestywnie. Efekty specjalne Sergio Stivalettiego potrafią być mocne i szokujące. Do tego dochodzą stylowe i krwawe sceny morderstw dokonywane przez upiorną istotę w czerni, których nie powstydziłby się sam maestro Dario Argento. Paranoiczna atmosfera "Il Nido del Ragno" na myśl przywodzi opowiadania Lovecrafta i dreszczowce Romana Polańskiego.

Obok "Deliria" (1987) jeden z wyróżniających się włoskich horrorów lat 80-tych. Mała i wciąż zapomniana perełka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz