środa, 2 lutego 2022

Dandy (1988) - recenzja

                                              

Wreszcie "Dandy" obejrzany, gdyż jako osoba zainteresowana związkiem post-punka, metalu, industrialu, nowej fali czy rocka gotyckiego z kinem chciałem ten dziwaczny arthouse zobaczyć od dawna. Według reżysera Petera Sempela "Dandy" w luźny sposób bazuje na filozoficznej i obrazoburczej satyrze Woltera "Kandyd" (1759). To na pewno film chaotyczny, rwący się, anarchiczny i być może pretensjonalny, ale mimo to na swój sposób dziwnie hipnotyczny i odrealniony. Powinien przypaść do gustu widzom, którzy cenią surrealistyczne tripy i muzyczną scenę Berlina Zachodniego lat 80-tych.

Pojawiają się tutaj znani muzycy tacy jak Blixa Bargeld (Einsturzende Neübauten) oraz Nick Cave (jako Nicholas Cave). Przypominająca kolaż akcja "Dandy" toczy się w wielu różnorodnych miejscach: Berlin Zachodni, Indie (Ganges), Madryt, Nowy Jork, Tokio, Kair (piramidy egipskie), Marrakesz, etc. W eksperymentalnym "Dandy" znajdziemy kilka fascynujących momentów: Cave śpiewający bluesowy kawałek czy grający w rosyjską ruletkę, odziany w czerń Bargeld siedzący na przystanku, śpiewające razem Nina Hagen i Lene Lovich, itd.

Na soundtracku znalazły się m.in. utwory klasyczne Mozarta, Bacha, Beethovena oraz piosenki Einstürzende Neubauten, Nick Cave and the Bad Seeds ("City of Refuge", "Moon is in the Gutter"), The Birthday Party ("Mutiny in Heaven"), DAF, Crass i Die Toten Hosen. 

Zatem może jakaś ilustracja muzyczna do tej recenzji? Koncertówka Einsturzende Neübauten z 1982 roku będzie idealna. Nagrania z Hamburga i Berlina. Kwintesencja industrialnego hałasu.

https://einstrzendeneubauten.bandcamp.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz