wtorek, 14 lipca 2015
Burn Them All, Dehuman i Vital Remains w Bazylu, 13.07.2015 roku (fotorelacja)
Człowiek niestety już po trzydziestce, ale nadal stwierdzam, że potrzebuję koncertów niczym ryba wody do życia. Tym razem postanowiłem się wybrać na Vital Remains - amerykański zespół death metalowy istniejący od końca lat 80-tych i cieszący się powszechną estymą wśród wielbicieli metalu. Oczywiście opinii na temat poszczególnych albumów Vital Remains są dość spolaryzowane: jedni lubią ich cztery pierwsze albumy, inni całokształt włączając w to dwa krążki nagrane z Glenem Bentonem z Deicide. Moje ulubione albumy Vital Remains to "Let Us Pray" (1992), "Forever Underground" (1997) oraz "Dawn of the Apocalypse" (2000). Nieco mniejszą estymą darzę "Dechristianize" (2003) i "Icons of Evil" (2007), choć są mimo wszystko udane, acz nieco monotonne krążki. Spodziewałem się że Vital Remains zagrają raczej numery z tych dwóch płyt i się nie pomyliłem. Ale o tym później. Po spotkaniu ze znajomymi na zewnątrz klubu zakupiłem bilet i ruszyłem na stoisko z merchem gdzie u Eryka z Old Temple zakupiłem dwa funeral/death doomowe CD z japońskiej Weird Truth: re-edycję "Slow Transcending Agony" Ataraxie oraz "Deceived Idealism" Funeralium. Obie te kapele grają ekstremalny funeral death doom z wpływami death metalowymi. A że w doom metalu i jego najbardziej posępnych i odrażających odmianach jestem zakochany od dawna powoli staram się uzupełniać kolekcję CD w tym zakresie.
Koncert zaczął się bez zbędnych obsuw i tak już było do końca. Na początek z krótkim pół godzinnym setem wystartowali Burn Them All - całkiem przyzwoity death metal z solidnymi riffami i mocnym, acz jednostajnym growlingiem. Obiecujące i raczej absorbujące granie. Z tego co słyszałem Burn Them All grali uprzednio w Bazylu w trakcie muzycznego hołdu dla Bathory. Nie byłem na tym koncercie, zatem wczoraj widziałem ich na żywo po raz pierwszy. Cieszyć się należy że pokolenie urodzone w latach 90-tych łoi metal. Przerwa na papierosa i pogaduszki, po czym powrót przed scenę na której instalowali się Belgowie z Dehuman. Przesłuchałem dwukrotnie na bandcampie ich ostatni (drugi) album "Graveyard of Eden" (2015) i stwierdziłem, że jest całkiem niezły. Set-listy Belgów kompletnie nie pamiętam; wiem że pod koniec zagrali "Sepulcher of Malevolence". Gig młodych Belgów był żywiołowy, choć brzmienie nieco położyło ich występ. W ich raczej technicznym death metalu wyczułem wpływy Gorguts czy Dying Fetus. Growle i wycie wokalisty w starym stylu a la Death czy Obituary też na plus, podobnie jak praca gitarzystów i czarnoskórego perkusisty. "Graveyard of Eden" nie kupiłem, ale może uczynię to przy kolejnej okazji, jeśli takowa się nadarzy. Swoją drogą jeśli już jesteśmy przy merchu to zdecydowanie brakowało mi płyt CD Vital Remains do kupienia. Można było dostać za 60 zł jedynie koszulki. Dziwne.
Vital Remains - byłem ciekaw koncertu Amerykanów, tym bardziej że widziałem kiedyś ich na żywo w Barcelonie (w mieście tym spędziłem trzy miesiące na kursie nauki języka hiszpańskiego). Było to 26 kwietnia 2009 roku w klubie Salamandra w ramach "Icons of Evil" tour, supportowały Dawn of Azazel i Hour of Penance. Co ciekawe koncert zakończył się erotycznym show w wykonaniu striptizerek i pewnej królowej porno, której pseudonimu już nie pamiętam. Także na gig Vital Remains przyszedłem kierowany sporą dozą sentymentu. I się absolutnie nie zawiodłem. Wczoraj Vital Remains sponiewierali widownię brutalnym i kurewsko intensywnym koncertem, choć nie obeszło się bez problemów z nagłośnieniem i oświetleniem. Zespół ów słynie z antychrześcijańskiego i satanicznego przekazu, zresztą ich obecny wokalista Brian Werner jest kapłanem Kościoła Szatana, który tak naprawdę nie ma nic wspólnego z teistycznym satanizmem. Na szczęście w Bazylu nie wisi krzyż i nie doszło do takiej afery jak w pewnym florydzkim klubie zwanym Haven Lounge w kwietniu 2015 roku. Swoją drogą Werner na scenie to istna bestia: stawał na barierkach, przybijał graby z widownią (tak samo jak założyciel i jedyny stary członek zespołu Tony Lazaro), zachęcał zgromadzoną widownię do jeszcze większego szaleństwa. I rzeczywiście młyn pod sceną był konkretny, polało się trochę krwi i potłukło butelek. Stałem spokojnie z boku, słuchałem muzyki, obserwowałem i robiłem zdjęcia, które są jednak dość kiepskie. Podobała mi się gadka Wernera o rodzinie metalowców ("Nieważne jakiego metalu słuchacie. Wszyscy jesteśmy rodziną.") przed pierdolnięciem "Forever Underground", a także pochwała urody polskich kobiet, które przychodzą na koncerty. Finał był też ciekawy: na sam koniec w trakcie grania "Dechristianize" na scenie oprócz członków Vital Remains zrobiło się tłoczno od wspomnianych niewiast. Mam zdjęcia na potwierdzenie, acz wyszły one słabo (przeklęte czerwone światło!). Set-lista Vital Remains wyglądała następująco: "Where Is Your God Now", "Icons of Evil", "Scorned", "Black Magick Curse", "Hammer Down the Nails", nowy kawałek "In a World Without God", "Forever Underground", "Let the Killing Begin" oraz "Dechristianize".
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No to dzięki opisowi zakupów jestem niemal pewien, że Cię rozszyfrowałem. Mam podobne zdanie co do koncertu. Zaciekawili Burn Them All, zniszczyli uszy brzmieniem Dehuman. Vital Remains kupił mnie całego. Ten dziwaczny skład jaki teraz mają też dał radę na żywo. A na Dechristianize i ja byłem na scenie, a mój brat nawet wtedy zgubił okulary!
OdpowiedzUsuńDzięki. Staram się nie rzucać zbytnio w oczy. :-) Rzeczywiście w trakcie "Dechristianize" znaleźli się na scenie także mężczyźni, choć dominowały kobiety. Generalnie muszę przyznać, że Vitale dali niezłego ognia, a Werner ma fantastyczny kontakt z publiką. Ogromny plus dla organizatorów za brak obsuw, ba, z tego co pamiętam kapele zaczęły grać ździebko przed czasem.
Usuń