Potrzebowałem wyjazdu na ten koncert nie tylko dlatego, że duński Of the Wand and the Moon jest jednym z moich ulubionych, jeśli nie ulubionym projektem/zespołem neofolkowym. Potrzebowałem smutnej i melancholijnej muzyki Kima Larsena dla nabrania choć chwilowej równowagi psychicznej po ostatnich wydarzeniach w życiu osobistym. Czasem mam wrażenie, że walczymy o coś i w zasadzie czujemy się bezradni natykając się na mur obojętności z drugiej strony. I nie wiem co jest gorsze: wyczekiwanie na kogoś czy zapomnienie o kimś. A może najgorsza jest w tym wszystkim niepewność, czy czekać czy zapomnieć? Potrzebowałem też tego wyjazdu, gdyż wiedziałem, że w Voodoo będą osoby przyjaźnie do mnie nastawione, z którymi będę mógł na luzie porozmawiać i spędzić miło czas w ich doborowym towarzystwie. Inna sprawa, że chciałem wreszcie zajrzeć do Voodoo Club, czyli jednego z najlepszych warszawskich klubów na mapie mrocznej alternatywy. No i ciągnęło mnie na akustyczny występ Kima Larsena, mój trzeci koncert Of the Wand and the Moon od 2017 roku.
Przed Voodoo Club byłem jakoś koło 17.20 i czekałem cierpliwie na przyjaciółkę z Warszawy, która miała się pojawić przed 18. Wspólnie weszliśmy do klubu. I od razu to miejsce mi się spodobało, urzekło mnie swoim punkowo-gotycko-industrialno-horrorowym klimatem. Gdybym mieszkał w Warszawie, to z pewnością zaglądałbym do Voodoo od czasu do czasu. Pierwsza rzecz jaką zrobiliśmy z przyjaciółką Justyną to zatrzymanie się na dłużej przy merchu Of the Wand and the Moon. Kupiłem sobie koszulkę i torbę Of the Wand and the Moon (przepiękny wzór autorstwa Aleksandry Kruczej, z którą też się zapoznałem i chwilę porozmawiałem), a potem przyszła pora na koncerty, socjalizowanie się i poznawanie nowych osób w Voodoo Club.
Dungeon synthowy Alembik z Krakowa tworzą The Fall (Mgła, Hauntologist, Owls Woods Graves) i K. Hoarder. Jest to muzyka instrumentalna, syntezatorowa - dungeon synth w stylu Mortiis, Wongraven czy Depressive Silence. Może się spodobać, gdyż kreuje dość przyjemny i wciągający nastrój. To był w ogóle pierwszy koncert dwójki muzyków w mnisich habitach a la Sunn O))) i na pewno całkiem udany i godny zapamiętania. 5 lutego Alembik supportował Of the Wand and the Moon w krakowskiej Alchemii. Oto przed wami debiutancki materiał muzyków z Krakowa.
https://alembik-ds.bandcamp.com/album/alembik
Moriah Woods miałem okazję widzieć na żywo w 2023 roku na kameralnym koncercie w Poznaniu. I muszę przyznać, że już wtedy jej smutny i melancholijny dark folk w stylistyce Chelsea Wolfe przypadł mi do gustu. Jest w muzyce Amerykanki z Kolorado coś poruszającego, eterycznego, zapadającego w pamięć. Ta mieszkająca w Polsce artystka ma już na koncie cztery albumy studyjne i występy na Mystic Festival 2023, ale w Voodoo Club zaśpiewała po raz pierwszy. I myślę, że jej delikatna i smutna muzyka spodobała się zgromadzonej w klubie widowni. Na pewno artystka była szczęśliwa z życzliwego przyjęcia jej twórczości.
https://moriahwoods.bandcamp.com/album/human
Of the Wand and the Moon zacząłem słuchać wiele lat temu pędząc na fali mojego zainteresowania neofolkiem Death in June, Current 93, Nest, Tenhi, Vali, Empyrium czy Forseti. Zresztą Kim Larsen uważa Death in June za projekt formatywny dla Of the Wand and the Moon. Co ciekawe, OtWatM stanowi z kolei źródło inspiracji dla skądinąd znakomitego zespołu folk doom/black metalowego Agalloch. No cóż, Kima Larsena w wersji akustycznej widziałem po raz pierwszy na żywo (wcześniejsze koncerty Of the Wand and the Moon miałem okazję doświadczyć z zespołem - 2017 rok, poznański Las, 2023 rok - Castle Party 2023). Nie zabrakło w trakcie akustycznego występu Kima naprawdę poruszającego wykonania "Whispers of the Past", "Lucifer", "Lost in Emptiness" czy "Sunspot". Eksperymentalny neofolk Of the Wand and the Moon mocno do mnie przemawia, gdyż obok tematyki pogańskiej obraca się także wokół tematyki fatalistycznej (niechcianej) miłości, rozpadu/degeneracji przyjaźni i intymnych związków, śmierci. To jest muzyka poruszająca i niepowtarzalna, której warto posłuchać w chwili jakiegokolwiek kryzysu psychicznego, wówczas potrafi ona szczególnie przemówić, dotrzeć do słuchacza, utulić go w żałobie. Jak to Kim określa "(un)happy songs". Ta muzyka potrafi zatracić się w pustce.
Przed koncertem i po koncercie trochę rozmawiałem z Kimem, wpisałem się także do jego guestbooka. Pytałem go o kulisy jego odejścia z doom metalowego Saturnus, o jego mało znany zespół funeral doom metalowy Black Wreath, o pierwszy koncert w Polsce, źródła inspiracji (Death in June) i przyszłe plany muzyczne. Przesympatyczny człowiek, skory do rozmowy i opowiadania. No i oczywiście dziękuję wszystkim znajomym, z którymi rozmawiałem tamtego wieczoru: Justynie, Thomasowi, Aleksandrze, Magdzie, Bartłomiejowi i Dionizemu. Wspaniałe doborowe towarzystwo. Osobne podziękowania dla Disco Hospital Booking za fachową organizację tej akustycznej trasy.
"Megin Runar" (kocham tą piosenkę):
https://www.youtube.com/watch?v=eSIJJ5mIfDk
Set-lista Of the Wand and the Moon akustycznie: "Viper Soul", "Your Love Can't Hold This Wreath of Sorrow", "Tear It Apart", "Let's Take a Ride (My Love)", "Lucifer", "Whispers of the Past", "Twilight Halo", "Lost in Emptiness", "Absence", "Sunspot", "I Crave for You", "A Tomb of Seasoned Dye".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz