środa, 3 września 2014

Przypadki utraty bomb atomowych - Palomares i inne



















Rosjanie straszą Ukraińców użyciem broni atomowej, media szerzą perspektywę wojny nuklearnej, ale tym razem będzie o wpadkach Amerykanów. 17 stycznia 1966 roku. W pobliżu hiszpańskiej wioski Palomares (południowo-wschodnie wybrzeże Hiszpaniii) doszło do jednego z najgorszych incydentów w historii zimnej wojny. W trakcie powietrznego manewru tankowania paliwa zderzyły się na wysokości 9 km bombowiec B-52 oraz cysterna tankująca KC-135. Oba samoloty eksplodowały kulą ognia nad Palomares. Najciekawsze jest to, że w ładowni B-52 znajdowały się cztery nieuzbrojone bomby wodorowe MK28FI. Jedna z nich wylądowała nieuszkodzona na polu pomidorów w pobliżu wioski. Zapalnik konwencjonalnego ładunku wybuchowego w dwóch pozostałych uległ detonacji powodując radioaktywne skażenie okolicy promieniotwórczym plutonem. Czwarta bomba termojądrowa upadła na spadochronie do morza. W najbliższych tygodniach po katastrofie Amerykanie rozkopali pola uprawne wokół Palomares wydobywając 1400 ton skażonej ziemi - odesłanej potem do USA w celu jej usunięcia. Bombę, która wpadła do morza wydobyto z głębokości 800 metrów dopiero po 81 dniach.

Amerykanie stracili kolejną bombę atomową w 1968 roku w Grenlandii. Wiozący cztery bomby wodorowe samolot B-52 z bazy lotniczej Thule (obecnie Qaanaaq) uderzył w lód, konwencjonalne ładunki wybuchowe eksplodowały powodując radioaktywne skażenie terenu plutonem. Trzy bomby odnaleziono, nie wiadomo gdzie jest czwarta. Rekonstrukcja fragmentów bomby termojądrowej na miejscu impaktu wykazała brak głowicy nuklearnej. Prawdopodobnie ładunek o numerze 78252 wwiercił się w lód w zatoce North Star Bay. Nigdy owej bomby nie odnaleziono. Amerykański Departament Obrony do tej pory potwierdził utratę 11 bomb atomowych. Przykładowo 5 grudnia 1965 roku z pokładu lotniskowca "USS Ticonderoga" płynącego z Wietnamu do Yokosuka w Japonii spadł do Morza Filipińskiego (130 km od Okinawy) samolot z pilotem i bombą atomową. Spoczywa na głębokości 4900 metrów. Amerykanie ukrywali przez dekady ów incydent, gdyż nie chcieli aby opinia publiczna dowiedziała się że w Wietnamie posiadali broń nuklearną. Złamali też traktat międzynarodowy z Japonią na mocy którego nie mogli dostarczać na teren Japonii żadnej broni nuklearnej. Inny przykład: 24 stycznia 1961 roku, eksploduje kolejny B-52. Przed eksplozją pilotom udaje się pozbyć niebezpiecznego ładunku: dwóch bomb termojądrowych MK-39. Jedna z nich ląduje na spadochronie na drzewie, druga w bagnie w pobliżu miasteczka Goldsboro, Karolina Północna. Spoczywa na głębokości około 55 metrów. Miejsce katastrofy po dziś dzień jest zamkniętą strefą militarną. Bomba atomowa która wylądowała na drzewie o mały włos nie eksplodowała. Faktem jest, że częściowo przeszła przez proces uzbrojenia. Trzy z czterech systemów jej zabezpieczenia przed detonacją nie zadziałały, detonację powstrzymał czwarty przycisk. To on zapobiegł katastrofie.

Rodzi się pytanie: czy takie zgubione bomby mogą spontanicznie eksplodować? Tak naprawdę nie wiemy. Te w oceanie raczej nie, ale nigdy nic nie wiadomo. Na zdjęciach baza lotnicza Thule na Grenlandii, bomba termojądrowa na drzewie (incydent Goldsboro), strefa skażenia w Palomares oraz fotografia owej strefy.

http://www.unmuseum.org/goldsboro_bomb.htm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz