sobota, 24 lipca 2021

Ulica Krokodyli (1986) - recenzja

                           

Bodaj najsłynniejszy film animowany braci Quay to sugestywna porcja mrocznego i melancholijnego surrealizmu, którą można przyrównać do twórczości Franza Kafki czy malarstwa Zdzisława Beksińskiego. Prześlicznie wykreowany i ogromnie plastyczny mikro-świat poszukujących znaczenia lalek, a zaraz mikro-przestrzeń nici, śrubek, rozkładu, degradacji i samotności. "Ulica Krokodyli" wciąga, zachwyca enigmatycznością, przytłacza mroczną atmosferą, to film trudny do rozszyfrowania. Tak jak zresztą awangardowa i przesycona poetyką sennego koszmaru proza Brunona Schulza.

Odświeżam po latach.

Przy okazji polecam najnowszy album Holendrów z Clan of Xymox zatytułowany "Limbo" i oczywiście zainspirowany globalną pandemią Covid19. Dużo melancholii zakutej w dźwięki. 

https://clanofxymox.bandcamp.com/ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz