czwartek, 24 lipca 2014

Wrak rosyjskiego statku na Wyspie Niedźwiedziej

















Wyspy lubią opowiadać swoje (nierzadko tragiczne) historie. Zaanektowana w 1920 roku przez Norwegię arktyczna Bjørnøya w archipelagu Svalbard zafascynowała mnie dzikością skalistych klifów i surowizną krajobrazów. Rzadko docierają na nią ludzie, częściej wizytują Spitsbergen. Klify Fuglefjellet o wysokości 411 metrów (na zdjęciu) stanowią miejsce gniazdowania wielu gatunków dzikich ptaków. Ale nie o ptactwie dzisiaj będzie mowa. W maju 2009 roku rosyjski transportowiec "Petrozavodsk" uderzył w skaliste wybrzeże Bjørnøya. Załoga norweskiego helikoptera uratowała 12 członków załogi, którzy nie mogli zejść na brzeg ze względu na niebezpieczeństwo lawiny odłamków skalnych. Z początku utrzymywano, iż statek uderzył w Wyspę Niedźwiedzią na skutek gęstej mgły, ale potem wyszło na jaw że kapitan jednostki był pijany w trakcie służby, a pierwszy oficer zasnął na wachcie pod wpływem alkoholu. Obaj zostali aresztowani. Ruchy "Petrozavodsk" były podejrzane, gdyż statek utrzymywał prosty kurs na skały Bjørnøya. W sierpniu 2011 roku Norweska Straż Przybrzeżna zarządziła niemożność usunięcia wraku, który znajduje się w miejscu zagrożonym częstym spadkiem kamieni. Wcześniej 11 marca 2010 roku statek przełamał się na dwie części. Do tej pory tam jest. Smagany przez fale Północnego Atlantyku, przeżarty rdzą i samotny.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy wpis, piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Lubię takie arktyczne ciekawostki, a że mam obsesję na punkcie wysp i historii z nimi związanych to już inna sprawa. :-)

      Usuń