wtorek, 25 października 2016

Szymon Drobniak "Co nas może zabić w mieście" - recenzja

Okładka "Co nas może zabić w mieście" Szymona Drobniaka rzuciła mi się w oczy od razu gdy ostatnio szperałem po w sekcji popularnonaukowej mojej ulubionej księgarni. W pierwszej chwili można pomyśleć że mamy tutaj do czynienia z cukierkowym romansidłem dla nastolatków, ale nic bardziej mylnego, bo już sam tytuł intryguje. Autor książki jest zresztą biologiem ewolucyjnym, popularyzatorem nauki i podróżnikiem - odwiedził wiele miejsc na Ziemi, wiele miast rozsianych po ziemskim globie (np. Paryż, Los Angeles, Reykjavik, Tokio, Kioto, Sztokholm, Seul, Rio de Janeiro, La Paz, Nowosybirsk, etc.), które w książce omawia. Każde z tych miast (wśród których znajdą się także rodzimy Kraków i rodzime Suwałki) charakteryzuje się swoistymi zagrożeniami biologicznymi, chemicznymi czy geologicznymi. Czego tutaj nie ma? Trzęsienia ziemi i trująca ryba fugu odznaczająca się obecnością zabójczej tetrodotoksyny (Tokio, Japonia), erupcje wulkanów i powodzie glacjalne (Reykjavik, Islandia), wulkaniczny smog, tzw. vog (Hilo, Hawaje), choroba kesonowa płetwonurków (Agania, Guam), trujące rośliny i ich toksyny (Allendale i Alnwick w Anglii, słynny Ogród Botaniczny w Alnwick i cała plejada trucizn m.in. atropina, strychnina, kolchicyna, rycyna, abryna - roślinki to po kolei pokrzyk wilcza jagoda, kulczyba wronie oko, ziemowit jesienny, rącznik pospolity i modligroszek różańcowy), hipotetyczne zagrożenia związane z Wielkim Zderzaczem Hadronów (Genewa, Szwajcaria), przenoszące za pośrednictwem pcheł pałeczki dżumy szczury (Nowy Jork), jadowite grzechotniki południowe i agresywne pumy (Los Angeles), topniejąca pod wpływem globalnego ocieplenia marzłoć, inaczej wieczna zmarzlina i zawarty w niej metan, tudzież zakonserwowane w niej nieznane nauce bakterie i inne zarazki tkwiące w ciałach zamarzniętych mamutów i nosorożców włochatych (Nowosybirsk), słynny krakowski smog z zawartością benzo(a)pirenu i pyłów zawieszonych (Kraków), chmury burzowe, leje krasowe i niebezpieczne ameby (Miami, Floryda), wielkie japońskie szerszenie (Kioto, Japonia), kostkomeduzy, czyli osławione osy morskie, a także mordercze pająki (atraks), żarłacze białe i szkaradnice (Sydney, Australia), śmierć przez erekcję wywołaną przez ukąszenie wałęsaka brazylijskiego (Rio De Janeiro, Brazylia), itd. Myślę że warto w tym miejscu ową wyliczankę śmiertelnych urbanistycznych zagrożeń zakończyć, aby nie psuć potencjalnym Czytelnikom zabawy, ale to zaledwie wierzchołek góry lodowej, gdyż jest ich w książce wymienionych i omówionych znacznie więcej. Autor skupia się w książce na zagrożeniach biologicznych i toksykologicznych, ale nader często zahacza także o zagrożenia chemiczne i fizyczne. W przypadku jakiegoś śmiertelnego jadu czy trucizny np. botuliny (jad kiełbasiany) wytwarzanej przez beztlenowe pałeczki Clostridium botulinum omawia skutki i objawy medyczne zatrucia wskazując na metody ratunku, jeśli takowe istnieją. Książka jest napisana lekko, finezyjnie i z humorem, bez naukowego zadęcia, choć niektóre zagrożenia w niej zawarte są czysto hipotetyczne. Jedyne moje zastrzeżenie jest następujące - skoro piszemy o potencjalnym subdukcyjnym trzęsieniu ziemi niszczącym w przyszłości Tokio to warto by było przytoczyć chociażby jeden historyczny przykład np. Wielkie Trzęsienie Ziemi z 1923 roku, które uśmierciło w Tokio i okolicach blisko 143 000 ludzi. Z kontynentu afrykańskiego omówiona została jedynie ugandyjska Kampala i tamtejsze choroby tropikalne (malaria, denga, wirus zika czy wywoływana przez świdrowca gambijskiego śpiączka afrykańska) - czemu zatem nie pójść dalej i nie omówić wirusów Ebola i Marburg? W końcu oba te śmiertelnie niebezpieczne wirusy siały spustoszenie w Ugandzie. Tego mi osobiście zabrakło.

Na zdjęciach śmiercionośna ryba fugu, kratery na syberyjskim Jamale oraz brama do ogrodu trucizn w Almwick, UK.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz