sobota, 10 maja 2014
Dayal Patterson "Black Metal: Evolution of Cult" - recenzja
Książka dziennikarza muzycznego i fotografa Dayala Pattersona "Black Metal: Evolution of Cult" (2013) chodziła mi po głowie od dawna. Moją ciekawość podsycały zdjęcia autora zamieszczane na Facebooku, w których sfotografował się z Gaahlem (ex-Gorgoroth, Trelldom, God Seed, Wardruna) albo z muzykami kanadyjskiego Blasphemy. Poza tym kompleksowo potraktowana historia narodzin black metalu (zarówno pierwszej fali, jak i tej drugiej - norweskiej) frapowała mnie. Chciałem też mieć porównanie z sensacyjną zwartością "Władców Chaosu" (1998) Michaela Moynihana i Didrika Søderlinda, książką traktującą o narodzinach norweskiego black metalu w blasku płomieni pożerających tamtejsze kościoły, którą czytałem bardzo dawno temu.
"Black Metal: Evolution of Cult" liczy 484 strony, także jest co czytać. Muszę też pochwalić Dayala Pattersona za ogrom pracy, którą włożył w jej napisanie. Zrobił doskonały research, przepytał mnóstwo osobistości black metalowego światka, przytoczył wiele faktów oraz unikalnych wypowiedzi ze starych zinów. Zatem ukłony dla Autora. Patterson rozpoczyna książkę od początków black metalu, czyli od brytyjskiego Venom, po czym omawia wszystkie najważniejsze kapele pierwszej i drugiej fali (z naciskiem na rozwój norweskiego black metalu pod koniec lat 80-tych i w połowie lat 90-tych); zahacza także o różne sub-gatunki black metalu przytaczając ich czołowych reprezentantów: depresyjny black metal, awangardowy black metal, viking/black metal, industrial black metal czy post-black metal. Opisana zostaje na przykładzie Rotting Christ grecka scena metalowa, obszerny rozdział Patterson poświęca polskiemu nacjonalistycznemu black metalowi, o którym opowiada Rob "Darken" z Graveland, w tym także niesławnej The Temple of Fullmoon. Z naszych rodzimych zespołów nie mogło oczywiście zabraknąć Behemoth, o którym mówi Adam "Nergal" Darski.
Najobszerniej Patterson wypowiada się o eksplozji Drugiej Fali Norweskiego Black Metalu (lata 1987-1993) najwięcej miejsca poświęcając Mayhem i Burzum. Euronymous, Dead, spotkania towarzyskie w Helvete, pionierskie początki norweskiej sceny black metalowej i rozwój satanizmu, wreszcie Black Circle, makabryczne samobójstwo Per Yngve "Dead" Ohlina, palenie kościołów, morderstwo homoseksualisty przez Barda "Fausta" (ex-Emperor) w Lillehammer, zadźganie Euronymousa przez Kristiana "Varga" Vikernesa i późniejsze następstwa tego czynu dla kształtującej się sceny black metalowej, zarówno na gruncie lokalnym, jak i międzynarodowym. Struktura każdego rozdziału jest podobna: mamy zespół, przykładowo fiński Beherit, przedstawione zostają centralne postaci (tutaj Nuclear Holocausto), które opowiadają o jego początkach, inspiracjach, poszczególnych nagraniach, przytaczają anegdoty, itd. Najobszerniej opisane zostają norweskie zespoły black metalowe: Mayhem, Burzum, Emperor, Thorns, Darkthrone, Gorgoroth, Gehenna, Mysticum, itd. Wchodząc w takie 'sensacyjne' szczegóły jak morderstwa, samobójstwa czy palenie kościołów Patterson nie sili się na epatowanie opisami, bardziej usiłuje wniknąć w motywacje muzyków, które w danym momencie nimi kierowały. Muszę przyznać, iż to bodaj najciekawsza część książki pozwalająca na refleksję.
Bardzo ciekawie wypada rozdział o francuskim tajnym ruchu Les Légions Noires, na którego czele stały takie zagadkowe projekty jak Belketre czy Vlad Tepes. Wokół Czarnych Legionów narosło już tyle plotek, iż można w żaden sposób ich zweryfikować. Choć nie powiem, uśmiałem się, gdy wyczytałem, że członkowie Les Légions Noires wysyłali martwe szczury czy zgniłe pizze do Osmose. To się nazywa elitaryzm! Szkoda, że większość osobistości tworzących LLN zapadła się pod ziemię. Może rzeczywiście zamieszkali w lesie tworząc black metalową komunę? Moja subiektywna opinia, ale najciekawszych należą chociażby wypowiedzi Thomasa Gabriela Fischera (ex-Hellhammer i Celtic Frost, obecnie Triptykon), który odnalazł swój wszechświat w muzyce na skutek traumatycznego dzieciństwa. Rob "Darken" napomyka o morderstwie bezdomnego i spaleniu polskich kościołów (nie udało mi się zweryfikować których - może ktoś z czytelników mnie w tej materii oświeci?), muzycy Mysticum i Lifelover opowiadają o uzależnieniu od narkotyków (i w przypadku tych ostatnich cięciu się na scenie i poza nią), itd. Wybór opisanych zespołów może być dla wielu fanów black metalu dyskusyjny (w książce zabrakło mi np. osobnych rozdziałów dotyczących Immortal czy chociażby Deathspell Omega, choć Mikko Aspa parokrotnie się wypowiada), a rozdziały dotyczące Cradle of Filth czy Dimmu Borgir uważam (subiektywnie, rzecz jasna) za zbędne, ale wynika to raczej z mojej niechęci do wymienionych kapel. Czasem też natrafiałem na literówki w nazwach kapel np. Temnozor czy Gontyna Kry, ale nie raziły one tak bardzo.
Mimo wszystko fascynująca lektura, o piekło lepsza od "Władców Chaosu" Moynihana. Rzetelna, odważna i wciągająca.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz