Mila Kunis w "Black Swan" Darrena Arnofsky'iego. Swoją drogą jeśli już jesteśmy przy kinematografii to moje ulubione filmy zahaczające o tematykę baletową to "Suspiria" (1977) Dario Argento i "Etoile" (1988) Petera Del Monte. Zwłaszcza ten ostatni może przypaść do gustu wielbicielom filmu Arnofsky'iego ("Pi", "Requiem dla snu"). Dlaczego? Ano dlatego, że łączą go z mrocznym spektaklem Natalie Portman i Mili Kunis pewne podobieństwa. Wpierw co nieco o fabule:
Jennifer Connelly w roli amerykańskiej baletnicy Claire, która trafia do
Budapesztu i zostaje opętana przez ducha baleriny z 1891 roku. Owa
balerina po raz ostatni zatańczyła właśnie w "Jeziorze łabędzim"
Czajkowskiego. Jest w "Etoile" kilka uderzających podobieństw do "Black
Swan":
1) otrzymanie bukietu czarnego kwiecia przez Claire z napisem "Welcome Home Natalie".
2) przejechanie baletnicy przez dorożkę (Winona Ryder w "Black Swan" trafia pod koła samochodu).
3) podobna tematyka utraty tożsamości
Film przyzwoity, nieco kafkowski i niepokojący, subtelny i kontemplacyjny, niestety zapomniany. Słaba rola Gary'ego McCleery.
Tymczasem ‘Czarny Łabędź’ Jamesa Merrilla - jeden z moich ulubionych wierszy. Spleen aurora!
Sunąc po płaskiej wodzie, w której drżą krawędzie
Kwietnych gazonów, czerń łabędzia
Holuje swój prywatny chaos, szum i świegot.
I tą jak czwarty wymiar niezwykłą paradą
Wabi dziecko – wraz z jego wciąż białym pojęciem
Łabędzia – na brzeg zielonego
Stawu, gdzie cudem jest każdy paradoks.
Choć jego czarna szyja nad stawem się skłania
Wygięta jak znak zapytania,
Prawu do łatwych pytań taki łabędź przeczy:
Przedmiot sam w sobie, wieloznaczny nieskończenie,
Znajomy jak ból albo piosenka poranna;
Łabędzi śpiew to w gruncie rzeczy
Przytłaczające łabędzie milczenie.
Złudzenie: czarny łabędź zawsze w nas przełamie
Rutynę, nieoczekiwanie
To pierś muskając dziobem, to swój wizerunek;
Sunąc przez staw naszego życia, jednym drgnieniem,
Jednym obrotem szyi porządkuje zamęt,
To, co czas zniszczył – reperuje,
A ciężar czasu w czarne piórko zmienia.
Czarodziej: czarny łabędź zna tajemne wejście
W smutek, w niedocieczone miejsce
W jego wnętrzu: to jak na majowym festynie
Wydrążony słup, w którym, spowitym w osobne
Wstążki tragedii, kryje się szpik najzimniejszej
Zimy, niezmiennej i jedynie
Olśniewającej roziskrzonym lodem.
I zawsze czarny łabędź sunie przez staw. Zawsze
Nastają te chwile zapatrzeń,
Gdy smukły symbol robi zwrot i wraz z odbiciem
Rusza w przeciwną stronę, zawsze. I brzeg będzie,
Gdzie jasnowłose dziecko, jak w trudnym teatrze,
Trwa to w zwątpieniu, to w zachwycie,
I ruch warg: Kocham czarnego łabędzia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz