"Der Fan" aka "Trance" opowiada o nastolatce
nieszczęśliwie zakochanej w niemieckim piosenkarzu występującym pod
scenicznym pseudonimem R. Dziewczyna jest wyalienowana, nie ma
przyjaciół, marzy tylko o R śląc do niego listy pozostawione bez
odpowiedzi. Wreszcie R ją zauważa, po czym zaprasza Simone do siebie,
gdzie dochodzi do miłosnego zbliżenia. Ale R zamierza Simone opuścić, a
tego nastolatka nie przyjmuje zbyt dobrze. W rezultacie Simone zabija
swojego idola, kroi jego ciało na kawałki i zjada fragmenty R.
Japoński
kanibal Issei Sagawa zachwalał "Trance", o czym wyczytałem ongiś w
książce "Cannibal Killers". "Der Fan" Eckharta Schmidta to film o
powolnej, hipnotycznej akcji. Désirée Nosbusch w scenie miłosnej z R nie
wstydzi się swej nagości, co też stało się przedmiotem kontrowersji w
chwili premiery filmu. W roli R występuje Bodo Staiger, wokalista nowofalowego
zespołu Rheingold, który stworzył też soundtrack do "Der Fan".
Z kolei w eksperymentalnym horrorze "Das Gold der Liebe" (1983) siostra Jamie Lee Curtis, Alexandra wciela się w postać szesnastoletniej dziewczyny o imieniu Patricia. Nastolatka budzi się ze snu i postanawia skosztować nocnego życia Wiednia. Jej celem jest Metropol, w którym ma się odbyć występ nowofalowego (electro-punkowego) zespołu D.A.F. Dziewczyna zapomina jednak portfela i zaczyna ronić krwawe łzy. Zwraca się o pomoc do tajemniczej brunetki w czerni Królowej Nocy, ale zastaje ją w trakcie morderstwa (zadźgania) innej kobiety. Przestraszona Patricia ucieka z miejsca zdarzenia i od tego momentu zaczyna być prześladowana i ścigana przez Królową Nocy i jej nowofalowych towarzyszy...
Urzekł mnie nastrój "Das Gold der Liebe" - chłodny, nocny, surowy, odrealniony, nowofalowy. Ten film to somnambuliczna fantasmagoria z dużą porcją świetnej muzyki i odrobiną krwawych scen. Nie należy po nim oczekiwać żadnej logiki, gdyż to logika sennego koszmaru z tętniącymi od neonów zaułkami Wiednia. Film w całości nakręcony w nocy, pełen ekscentrycznych postaci, które czasem zachowują się jakby były pod wpływem narkotyków. A może o to chodziło reżyserowi: o oniryzm, ale też o ukazanie punkowego podziemia, w którym rządzą muzyka, dekadencja i heroina. Znakomity soundtrack electro punkowy i nowofalowy (D.A.F, Stosstrupp, Wanderlust).
Jednak moim ulubionym filmem Schmidta jest "Loft" z 1985 roku. Para zakochanych zostaje zaatakowana przez grupkę rozwścieczonych artystów po nocnym zamknięciu surrealistycznej ekspozycji malarskiej ("Przyszliście na wystawę nie zwracając uwagi na nasze obrazy. My jesteśmy naszymi obrazami, a one zareagują, kiedy się je obraża."). Eksplozja przemocy i znęcania się ma miejsce w takt minimalistycznej, zniekształconej, hałaśliwej muzyki punkowo-elektronicznej.
Porzućcie wszelką nadzieje, jeśli tutaj wejdziecie. Wojna wszystkich z wszystkimi. Chaos. Apokalipsa. Strach. Miasta w płomieniach. Świat bez nadziei. Raoul i Raphaela, którym bardziej zależy na seksie, niż na podziwianiu sztuki w podziemnej monachijskiej galerii prowadzonej przez grupę punków (Furio, Kiddy, SM, Joker i cytujący w finale Dantego, umierający Daddy). Uwielbiam anarchistyczną, tonącą w neonach atmosferę "Loft", ową energiczną wojnę klas w tym filmie, w trakcie której bogaci i piękni Raoul i Raphaela szybko zaczynają dorównywać brutalnością grupie punków. Czas zacząć podziemny wernisaż ociekający krwią.
Gorąco polecam te filmy, a ja szukam tonącego w neonach "Alpha City" (1985) Schmidta. Dajcie znać w komentarzach czy się Wam podobały.
EDIT: "Alpha City" (1985) - Neonowy kryminał z tragicznym wątkiem romantycznym w reżyserii Eckharta Schmidta ("Der Fan", "Loft"), którego akcja osadzona jest w Berlinie Zachodnim, w mieście, które nigdy nie zasypia. Narwany pianista Frank (Claude-Oliver Rudolph) ma obsesję na punkcie Raphaeli (Isabelle Willer) i byłby skłonny dla niej z miłości zabić. Z kolei Raphaela ma obsesję na punkcie bezlitosnego 'Amerykanina' (Al Corley), w którym się zakochuje mimo miłości żywionej do Franka. Miłość i obsesja zdają się przeplatać w "Mieście Alfa" aż do tragicznego finału.
Podobnie jak w "Loft" czy "Das Gold der Liebie" główni bohaterowie są niczym wampiry, które nie potrafią funkcjonować w trakcie dnia ("Nie widziałam światła dziennego od ponad dwóch lat"). Akcja filmu toczy się nieco ospale i rozgrywa się głównie nocą w klubach, miejscach hazardu czy na parkingach. Berlin Zachodni zachwyca neonową atmosferą miasta, które jakby utkwiło w odmętach niekończącej się nocy. Trochę przemocy i odważnej nagości plus intrygująca ścieżka dźwiękowa w stylu new wave/new romantic. Film dobry, nieźle zagrany i stylowo nakręcony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz