poniedziałek, 5 stycznia 2015

La Dama Rossa Uccide Sette Volte/ The Red Queen Kills 7 Times (1972) - recenzja

"Dawno temu na tym samym zamku mieszkały dwie damy: czerwona i czarna. Były siostrami i od dzieciństwa wzajemnie się nienawidziły. Pewnej nocy czarna pani z powodu zazdrości weszła do pokoju czerwonej pani i dźgnęła ją siedem razy. Rok później czerwona dama opuściła swój grób. Zabiła sześć niewinnych osób, a jej siódmą ofiarą była czarna dama. Co sto lat te wydarzenia powtarzają się w tym zamku - czerwona pani zabija sześć niewinnych osób przed zabiciem czarnej pani". Tą legendę przedstawia dziadek blondynce Kitty i brunetce Evelyn, gdy te były jeszcze dziewczynkami. Wówczas lubiły się kłócić, a do scysji doszło m.in. z powodu zabrania Kitty przez Evelyn ukochanej lalki. Już tamtego dnia mogło dojść do tragedii gdy Evelyn chwyciła za sztylet, po czym zaczęła dźgać lalkę Kitty i obcięła zabawce głowę. To jednak nie koniec legendy przytoczonej przez dziadka. Musi minąć czternaście lat i wtedy Czerwona Królowa powróci zza grobu i zabije siedem razy. Czternaście lat mija jak z bicza strzelił i rozpoczyna się seria morderstw dokonywanych przez tajemniczą kobietę w zwiewnej czerwonej sukni.

Jak tu nie lubić "The Red Queen Kills 7 Times" Emilio Miraglii? W końcu to jedno z najbardziej znanych i najczęściej przytaczanych gialli z lat 70-tych. Celowo odpuściłem w tym akurat przypadku dokładniejszy opis kompleksowej fabuły, bo film oferuje sporo niespodzianek. Co prawda Emilio Miraglia to nie Mario Bava czy Dario Argento, ale zarówno tutaj, jak i w o rok wcześniejszym "The Night Evelyn Came Out of the Grave" (1971) w udany sposób łączy estetykę gotyckiego horroru z nurtem giallo. Podobnie czynił (z różnym skutkiem) Antonio Margheriti - obejrzyjcie chociażby "Seven Deaths in the Cat's Eye" (1973). Miraglia ma słabość do imienia Evelyn oraz do koloru czerwonego, a także do gotyckiej scenografii: stare zamczysko gdzieś w Niemczech, niepokojący obraz wiszący na ścianie, oblepiona pajęczynami podziemna krypta, rodzinna klątwa czy kłębiące się w finale szczury. Sceny morderstw w "The Red Queen Kills 7 Times" są krwawe i szokujące. Dość powiedzieć, że śmierć przez nabicie się na szpikulce siatki należy do moich ulubionych scen gore w całym włoskim nurcie giallo. Dario Argento w "Głębokiej czerwieni"/ "Deep Red" (1975) powtórzył scenę z zabiciem postaci przez wleczenie jej za/przy samochodzie (tutaj Volkswagen Beetle) i uderzenie w krawężnik. Zapada w pamięć, rzecz jasna, Czerwona Królowa - czarnowłosa morderczyni w długiej czerwonej sukni wprawnie posługująca się sztyletem i poruszająca się VW Żukiem. W obsadzie znalazły się same włoskie piękności tamtych lat: Barbara Bouchet ("Black Belly of the Tarantula" czy "Don't Torture A Duckling"), Marina Malfatti, Sybil Danning i Pia Giancaro. Trochę erotyki i rozbieranych scen, gdyż można powiedzieć, że seks stał się kluczowym elementem wielu gialli z lat 70-tych plus wspaniała ścieżka dźwiękowa Bruno Nicolai. Do takich filmów jak "The Red Queen Kills 7 Times" chętnie się wraca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz