Recenzja opiera się na oryginalnej wersji zatytułowanej "Rabid Dogs" wyreżyserowanej przez Mario Bavę, wersję "Kidnapped" Alfredo Leone także miałem okazję widzieć, gdyż znajduje się ona na DVD Anchor Bay wraz z wersją oryginalną.
Lubię gotyckie horrory Mario Bavy, cenię również jego gialli, ale to "Rabid Dogs" (1974) znalazłby się niewątpliwie w czołówce moich ulubionych filmów włoskiego mistrza grozy. Z przyjemnością wróciłem do tego filmu po latach. Mario Bava (podobnie jak Dario Argento) był mistrzem w komponowaniu stylowych kadrów oraz użyciu kolorów, co odzwierciedlają zwłaszcza jego gotyckie dreszczowce z lat 60-tych np. "Blood and Black Lace" (1964) czy "Kill Baby, Kill" (1965). "Rabid Dogs" w odróżnieniu od jego horrorów stanowi brutalną historię kryminalną dość mocno osadzoną w rzeczywistości. To film szorstki, cyniczny i podły, ale jednocześnie ogromnie ekscytujący. Z zaskakującym i niezwykle gorzkim zakończeniem.
Czwórka gangsterów rabuje samochód, w którym znajdują się wypłaty dla pracowników przemysłu chemicznego. W skład gangu bezwzględnych kryminalistów wchodzą pełniący przywódczą rolę Dottore (Maurice Poli) oraz Bisturi (Don Backy) i Trentadue (Luigi Montefiori aka George Eastman). Czwarty z rzezimieszków zostaje zastrzelony w trakcie ucieczki z miejsca napadu. W wyniku skoku giną zamordowani kurier, strażnik, przypadkowy mężczyzna oraz pewna niefortunna zakładniczka. Rabusie biorą jako kolejną zakładniczkę Marię (Lea Lander, współpracowała z Mario Bavą przy "Blood and Black Lace") i uciekają jej samochodem. Porywają inne auto, które prowadzi mężczyzna w średnim wieku imieniem Riccardo (Riccardo Cucciolla). Z tyłu leży jego dziecko, które Riccardo ma zamiar zawieźć do szpitala w celu pilnego zoperowania. Kryminaliści zmuszają Riccardo, aby wywiózł ich poza miasto. Chcą w ten sposób uniknąć policyjnych blokad. W trakcie podróży narasta napięcie pomiędzy zakładnikami a Bisturi i Trentadue, ale Riccardo oraz Dottore starają się kontrolować sytuację na tyle, na ile mogą.
Ktoś kiedyś określił "Rabid Dogs" mianem "Ostatniego domu po lewej" w samochodzie. To dobre porównanie, choć "Rabid Dogs" niewiele ma wspólnego z nurtem rape and revenge. Co prawda Bisturi i Trentadue znęcają się nad Marią zmuszając ją do oddania moczu na stojąco, Trentadue ma na kobietę ochotę, ale do gwałtu nie dochodzi. Jednak "Cani Arrabbiati" wprost ocieka nastrojem klaustrofobii: z jadącego samochodu (zamkniętego pomieszczenia na kółkach) nie ma gdzie uciec, można jechać tylko tam, gdzie każe herszt bandy. W trakcie projekcji daje się wręcz wyczuć odór potu postaci i żar wewnątrz samochodu, któremu towarzyszy wspaniała ścieżka dźwiękowa Stelvio Ciprianiego.
"Rabid Dogs" stawia na realizm, pesymizm i mizantropię zamiast onirycznego odrealnienia. A mnie to absolutnie nie przeszkadza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz