sobota, 24 października 2015

Deathgasm (2015) - recenzja

















Orgazm śmierci. Deathgasm. Na pierwszy rzut oka tytuł tej nowozelandzkiej horror komedii może kojarzyć się z tematyką nekrofilską. Coś a la "Nekromantik" (1987) Jorga Buttgereita. Nic bardziej mylnego. Deathgasm to nazwa kapeli, którą zakłada nastoletni Brodie (Milo Cawthorne) wraz z kumplami. Przedtem jednak po aresztowaniu matki Brodie trafia pod opiekę konserwatywnego wujostwa w zapyziałym miasteczku Greypoint. W sklepie z winylami Brodie zapoznaje się z Zakkiem (James Blake), innym fanem metalem i wraz z dwójką kumpli Brodie'go zakładają kapelę o nazwie Deathgasm. Zakk dowiaduje się, że w Greypoint ukrywa się starzejąca gwiazda muzyki metalowej Rikki Daggers. Chłopak wraz z Brodiem włamują się do domu Daggersa, by ukraść ostatnią trudno dostępną płytę artysty. Zanim Rikki zostaje zaatakowany przez mordercę z satanistycznej sekty przekazuje im nagranie. Wewnątrz Zakk i Brodie znajdują kopię Czarnego Hymnu, antycznego utworu muzycznego po łacinie, który postanawiają zamieścić na przyszłej płycie Deathgasm. Lecz odegranie kawałka powoduje przemianę ludzi w krwiożercze demony, a ta ma być zaczynem do rezurekcji antycznego zła zwanego Aeloth.

Muzyka metalowa zazwyczaj kojarzy się osobom, które jej nie rozumieją z satanizmem, okultyzmem i deprawowaniem młodzieży. Zwłaszcza środowiska chrześcijańskie widzą w niej podstępne zagrożenie, czego przykładem były chociażby absurdalna teoria o nagrywaniu przez niektóre kapele ukrytych wiadomości od Szatana, które można było usłyszeć dopiero po puszczeniu danej kompozycji wspak. W latach 80-tych kiczowate heavy metalowe horrory były dość popularne np. "Black Roses" (1988) czy "Rock 'n' Roll Nightmare" (1987). "Deathgasm" (2015), choć czerpie obficie zarówno z serii "The Evil Dead" Sama Raimiego, jak i "Martwicy mózgu" (1992) Petera Jacksona ogląda się wybornie. Humor, którym przesycony jest film wynika w dużej mierze z wyśmiewania się ze stereotypów związanych z subkulturą metalową (małpowanie teledysku black metalowego a la Immortal czy power metalowego, wymyślanie obrzydliwych nazw dla kapeli, black metalowy corpse-paint w trakcie wcinania loda i rzezi demonów, hasła w stylu "śmierć podrabianemu metalowi", etc.) Fani gore na pewno nie będą rozczarowani krwawymi atrakcjami zawartymi w "Deathgasm" - tryskającej krwi i flaków jest tutaj co niemiara. To doprawdy szalona i odrażająca horror komedia, w której jako narzędzia jatki służą między innymi piły mechaniczne, seks gadżety oraz inne akcesoria. Na soundtracku m.in. kawałki Emperor i Nunslaughter, w garażu wiszą plakaty Trivium i Cannibal Corpse, a Brodie pokazuje uroczej blondynce Kimberly Crossman (z którą chce chodzić) płyty Pungent Stench i Cattle Decapitation.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz