czwartek, 21 września 2017

Waldemar Ciszak, Michał Larek "Mężczyzna w białych butach" - recenzja

Tadeusz Kwaśniak (1951-1991) - morderca pięciu chłopców w wieku 8-13 lat, przyznał się także do dwóch usiłowań. O tym trochę zapomnianym seryjnym mordercy dzieci traktuje przypominająca reportaż kryminalny powieść adwokata Waldemara Ciszaka oraz dziennikarza Michała Larka "Mężczyzna w białych butach". Ponad dwa lata temu miałem okazję przeczytać "Martwe ciała" tychże autorów - książkę o poznańskim seryjnym mordercy i nekrofilu Edmundzie Kolanowskim. Tym razem Larek i Ciszak wzięli się za niechlubną postać pedofila i mordercy Kwaśniaka, który (tak jak Kolanowski) także został pochowany na cmentarzu Miłostowo. Kwaśniak był postrachem każdego rodzica. Polował na nieletnich chłopców w większych polskich miastach (Poznań - konkretnie osiedle Piastowskie, Oława, Kutno, Radom i Szczecin), nagabywał dzieci przed blokami i podając się za pracownika ZURiTU (Zakładu Usług Radiotechnicznych i Telewizyjnych) dostawał się do ich mieszkań pod pretekstem odebrania np. kwitu, tam wybranego na ofiarę chłopca gwałcił i dusił mokrym ręcznikiem, a w mieszkaniach dokonywał kradzieży. Policyjna akcja mająca na celu schwytanie dewianta nosiła kryptonim "Zemsta", ponieważ Kwaśniak pozostawiał na miejscach morderstw kartki i napisy w rodzaju "Zemsta" (Kutno) czy "Nareszcie dokonałem oczekiwanej zemsty B" (Oława). Tym samym wymierzał sprawiedliwość mszcząc się na ojcu, który zniszczył mu dzieciństwo i jednocześnie uwalniał się od poczucia winy. Dokładny opis serii morderstw Tadeusza Kwaśniaka odnajdziecie tutaj:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Kwa%C5%9Bniak

O tej bulwersującej sprawie zrobiło się swego czasu bardzo głośno z powodu przedstawienia jej w programie "997" Michała Fajbusiewicza. W "Mężczyźnie w białych butach" mamy do czynienia z analizą psychiki seryjnego mordercy dzieci oraz z przedstawieniem policyjnego śledztwa mającego na celu schwytanie "Ręcznikowego dusiciela". Opisane zostają wizje lokalne z udziałem Kwaśniaka podczas których wzburzeni ludzie chcieli dokonać na sprawcy linczu. Co ciekawe, Kwaśniak drobiazgowo opisywał same akty morderstw na chłopcach, ale wstydził się mówić o gwałtach. Będąc jeszcze na wolności zażywał także przez pewien czas dożylnie lek przeciwbólowy Cofedon. W trakcie poszukiwań potencjalnych ofiar miał przy sobie dyplomatkę (męską teczkę). Znienawidzony przez współwięźniów na Młyńskiej Kwaśniak sam sobie wymierzył sprawiedliwość wieszając się na bandażu 24 lipca 1991 roku. W końcu dopadło go przygniatające poczucie winy.

Książka zdecydowanie wciąga. Przeczytałem ją w ciągu kilku godzin. Czas zabrać się za "Kryptonim Frankenstein" Semczuka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz