sobota, 29 października 2016

Castle i Blindead w Bazylu 28.10.2016 (fotorelacja)



















Zastanawiałem się czy pójść na koncert Blindead w Poznaniu, ale zwyciężyła ciekawość. Co prawda zespół ten zagrał koncert na Zamku w trakcie tegorocznego Castle Party - niestety mnie ominął, gdyż akurat tego dnia w dawnym Kościele Ewangelickim przypadł dzień dark ambientowo-industrialny, którego nie chciałem odpuścić. Byłem zwłaszcza ciekaw jak zaprezentuje się nowy wokalista Blindead Paweł Pietza i czy godnie zastąpi Patryka Zwolińskiego. Poza dwoma utworami z "Ascension" (2016), które udostępnione zostały na Youtube nie wiedziałem też czego można się spodziewać po pierwszej płycie Blindead bez Patryka. Po doświadczeniu jej na żywo w dniu wczorajszym już mniej więcej wiem.

Zanim jednak Blindead odegrali na żywo w całości "Ascension" na scenie poznańskiego Bazyla pojawiło się trio muzyków z San Francisco/Toronto zwane Castle. Ich mieszanina tradycyjnego heavy metalu i doom metalu raczej nie przemówiła do mnie z płyt, lecz na żywo zabrzmiała całkiem świeżo i energicznie. Niektóre riffy brzmiały ciężko i melodyjnie słaniając co poniektórych do machania łbem. Podobały mi się dualne damsko-męskie wokale - z naciskiem jednak na śpiew Elizabeth Blackwell, który zdaje się dominować w twórczości tria. Oczywiście muzykę Castle trudno uznać za coś przełomowego - kapel grających retro heavy/doom metal z okultystycznymi naleciałościami jest obecnie sporo. Jednak mający na swoim koncie już cztery długograje Castle z pewnością zasługuje na uwagę.

https://www.youtube.com/watch?v=aLu43vcZG3g

Po solidnym heavy doom metalowym gigu Zamku przyszedł czas na Blindead - zespół, który gościł w tutejszych relacjach już parę razy. Od razu muszę przyznać że z początku musiałem się przyzwyczaić do wokali Pawła Pietzy, następcy Patryka Zwolińskiego. Paweł ma swój styl i nie próbuje kopiować Patryka, co się chwali. W trakcie odgrywania materiału z "Ascension" na żywo przez Blindead zwróciłem uwagę na plemienne partie perkusji przypominające mi Neurosis czy Minsk. Odniosłem też wrażenie że płyta ma dość mocno zarysowany ambientowy charakter mimo ciężkich fragmentów takich jak np. w "Hunt", "Horns" i "Ascend". Nadal wszakże nad muzyką Blindead unosi się namacalna aura melancholii i niepokoju. Zespół pożegnał się z fanami kawałkami 'starego' Blindead - "So It Feels Like Misunderstanding When..." i "Absence".

https://www.youtube.com/watch?v=0IZsRB4s87E

I jeszcze słówko o pewnej nieciekawej sytuacji na koniec. W Szczecinie Blindead mieli supportować Białorusini z funeral doomowego Woe Unto Me. Jednak na dwa dni przed koncertem właściciel tamtejszego klubu Free Blues Club nie pozwolił im zagrać, bo ich pogrzebowy doom był dla niego zbyt negatywny i poczuł się źle od jego słuchania. Nigdy jeszcze nie spotkałem się z tak kretyńskim powodem odmówienia kapeli klubowego występu.

środa, 26 października 2016

Furia "Guido" (2016) - recenzja

Najnowszy materiał Furii zaskakuje, ale wpierw pokrótce o tytule tego minialbumu sięgającego długością niejednego pełnometrażowego albumu death metalowego czy grindcorowego. "Guido" to stara kopalnia w Zabrzu założona w 1855 roku przez hrabiego Guido Henckel von Donnersmarcka. Zaprzestano w niej wydobycia w 1928 roku. Obejmuje część naziemną i dwa szyby "Guido" i "Kolejowy". Od 2007 roku dzięki staraniom władz Zabrza udostępniona do zwiedzania turystom. Można odwiedzić w niej trzy poziomy: 170, 320 lub 355 m. Na drugim poziomie znajduje się najgłębiej położony pub na świecie. To w głębinach kopalni "Guido" black metalowa (czy aby na pewno?) Furia 16 kwietnia 2016 roku nagrała swój najnowszy materiał składający się z dwóch części "Stara Polska Księżycowa" oraz "Ubrdy część I". Na "Starą Polskę Księżycową" składają się dwie kompozycje "I" i "II" których warstwę liryczną stanowią dwa wiersze krakowskiego poety Lucjana Rydla (zmarł w 1918 roku) "Pieśń topielców" i "Księżyc wyszedł i płynie". Oba możecie przeczytać tutaj (albo pobrać je w formie PDF-u):

https://pl.wikisource.org/wiki/Poezye_(Rydel)/ca%C5%82o%C5%9B%C4%87

"Ubrdy część I" to z kolei 4 kompozycje, z których pierwsza "320 w 2" to nic innego niż wizyta muzyków Furii na poziomie 320 zabrzańskiej kopalni "Guido". Swoją drogą 'utwór' ten skojarzył mi się z instrumentalem "The Elevator Beneath the Valve" na inspirowanej serią "Silent Hill" płycie The Axis of Perdition "Deleted Scenes from the Transition Hospital" (2005, jeśli lubicie koszmarny dark ambient/black metal ta płyta jest muzycznym ucieleśnieniem horroru). Czym są zatem Ubrdy? Ubrdać sobie znaczy tyle co coś sobie wymyślić, uroić. I właśnie "Ubrdy" w postaci "Haharów", "Łączki" i "Lwa Albinosa" przypominają dziwaczne i psychodeliczne urojenia niespokojnego i rozgorączkowanego umysłu. Owe ekscentryczne imaginacje chłonie się jednak niczym gąbka. Co prawda Furia na "Guido" oddala się coraz bardziej od black metalu (delikatną i oniryczną "Łączkę" recenzenci porównywali do muzyki Świetlików), ale jest to wciąż zespół, który intryguje i inteligentnie prowokuje. Nie jestem Ślązakiem, niemniej w śląskiej gwarze słowo "Hahary", tudzież "Chachary" oznacza włóczęgę, łobuza, chuligana, haharka to po prostu włóczęga. Lwy albinosy rzeczywiście istnieją. I wbrew pozorom ich biel nie jest przejawem albinizmu (pigment w skórze, sierści i tęczówce oczu nie występuje), lecz leucyzmu (niedobór ciemniejszych pigmentów w skórze i sierści, ale nie w tęczówkach oczu). Wszystkiemu winna jest mutacja odpowiedniego genu. Rdzenni mieszkańcy kontynentu afrykańskiego uważają sporadycznie występujące białe lwy (lwy albinosy) za zwierzęta święte.

Tyle o "Guido" Furii. "Księżyc milczy luty" też niedługo wzejdzie.

Odsłuch na Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=i9k4RCPZtpY

Nihil to taki łobuziak, urwis, wisus, hultaj, huncwot, hahar black metalu. :-)

wtorek, 25 października 2016

Szymon Drobniak "Co nas może zabić w mieście" - recenzja

Okładka "Co nas może zabić w mieście" Szymona Drobniaka rzuciła mi się w oczy od razu gdy ostatnio szperałem po w sekcji popularnonaukowej mojej ulubionej księgarni. W pierwszej chwili można pomyśleć że mamy tutaj do czynienia z cukierkowym romansidłem dla nastolatków, ale nic bardziej mylnego, bo już sam tytuł intryguje. Autor książki jest zresztą biologiem ewolucyjnym, popularyzatorem nauki i podróżnikiem - odwiedził wiele miejsc na Ziemi, wiele miast rozsianych po ziemskim globie (np. Paryż, Los Angeles, Reykjavik, Tokio, Kioto, Sztokholm, Seul, Rio de Janeiro, La Paz, Nowosybirsk, etc.), które w książce omawia. Każde z tych miast (wśród których znajdą się także rodzimy Kraków i rodzime Suwałki) charakteryzuje się swoistymi zagrożeniami biologicznymi, chemicznymi czy geologicznymi. Czego tutaj nie ma? Trzęsienia ziemi i trująca ryba fugu odznaczająca się obecnością zabójczej tetrodotoksyny (Tokio, Japonia), erupcje wulkanów i powodzie glacjalne (Reykjavik, Islandia), wulkaniczny smog, tzw. vog (Hilo, Hawaje), choroba kesonowa płetwonurków (Agania, Guam), trujące rośliny i ich toksyny (Allendale i Alnwick w Anglii, słynny Ogród Botaniczny w Alnwick i cała plejada trucizn m.in. atropina, strychnina, kolchicyna, rycyna, abryna - roślinki to po kolei pokrzyk wilcza jagoda, kulczyba wronie oko, ziemowit jesienny, rącznik pospolity i modligroszek różańcowy), hipotetyczne zagrożenia związane z Wielkim Zderzaczem Hadronów (Genewa, Szwajcaria), przenoszące za pośrednictwem pcheł pałeczki dżumy szczury (Nowy Jork), jadowite grzechotniki południowe i agresywne pumy (Los Angeles), topniejąca pod wpływem globalnego ocieplenia marzłoć, inaczej wieczna zmarzlina i zawarty w niej metan, tudzież zakonserwowane w niej nieznane nauce bakterie i inne zarazki tkwiące w ciałach zamarzniętych mamutów i nosorożców włochatych (Nowosybirsk), słynny krakowski smog z zawartością benzo(a)pirenu i pyłów zawieszonych (Kraków), chmury burzowe, leje krasowe i niebezpieczne ameby (Miami, Floryda), wielkie japońskie szerszenie (Kioto, Japonia), kostkomeduzy, czyli osławione osy morskie, a także mordercze pająki (atraks), żarłacze białe i szkaradnice (Sydney, Australia), śmierć przez erekcję wywołaną przez ukąszenie wałęsaka brazylijskiego (Rio De Janeiro, Brazylia), itd. Myślę że warto w tym miejscu ową wyliczankę śmiertelnych urbanistycznych zagrożeń zakończyć, aby nie psuć potencjalnym Czytelnikom zabawy, ale to zaledwie wierzchołek góry lodowej, gdyż jest ich w książce wymienionych i omówionych znacznie więcej. Autor skupia się w książce na zagrożeniach biologicznych i toksykologicznych, ale nader często zahacza także o zagrożenia chemiczne i fizyczne. W przypadku jakiegoś śmiertelnego jadu czy trucizny np. botuliny (jad kiełbasiany) wytwarzanej przez beztlenowe pałeczki Clostridium botulinum omawia skutki i objawy medyczne zatrucia wskazując na metody ratunku, jeśli takowe istnieją. Książka jest napisana lekko, finezyjnie i z humorem, bez naukowego zadęcia, choć niektóre zagrożenia w niej zawarte są czysto hipotetyczne. Jedyne moje zastrzeżenie jest następujące - skoro piszemy o potencjalnym subdukcyjnym trzęsieniu ziemi niszczącym w przyszłości Tokio to warto by było przytoczyć chociażby jeden historyczny przykład np. Wielkie Trzęsienie Ziemi z 1923 roku, które uśmierciło w Tokio i okolicach blisko 143 000 ludzi. Z kontynentu afrykańskiego omówiona została jedynie ugandyjska Kampala i tamtejsze choroby tropikalne (malaria, denga, wirus zika czy wywoływana przez świdrowca gambijskiego śpiączka afrykańska) - czemu zatem nie pójść dalej i nie omówić wirusów Ebola i Marburg? W końcu oba te śmiertelnie niebezpieczne wirusy siały spustoszenie w Ugandzie. Tego mi osobiście zabrakło.

Na zdjęciach śmiercionośna ryba fugu, kratery na syberyjskim Jamale oraz brama do ogrodu trucizn w Almwick, UK.

Vervrax, Antigama, Corruption i Decapitated w Blue Note 23.10.2016 (fotorelacja)



















W niedzielę 23 października postanowiłem wybrać się na koncert Decapitated w ramach trasy koncertowej świętowania 20-lecia działalności zespołu. Nie jestem fanatykiem Decapitated, ale nie da się ukryć że to kapela zasłużona dla polskiej sceny metalowej i obok Behemoth i Vader najbardziej znana globalnie. W dodatku koncerty Vogga i spółki są cholernie energetyczne i mocne. Nie do końca przekonały mnie supporty (poza Antigamą, która dała tego wieczoru drugi najlepszy koncert), ale o tym za chwilę. W jazzowym Blue Note odbywają się co pewien czas koncerty metalowe, co mnie akurat cieszy (ostatni raz byłem w tym klubie na Cannibal Corpse jeszcze w tym roku). W zasadzie na poznańskiej mapie klubów, w których można posłuchać cięższych brzmień pozostały już w dużej mierze nowy Bazyl oraz w mniejszym stopniu Blue Note i Minoga. Przed klubem pojawiłem się punktualnie, już wewnątrz pokręciłem się trochę i podszedłem pod scenę by posłuchać zespołu otwierającego koncert, czyli Vervrax z Iławy. Obejrzałem na Youtube przed ich występem profesjonalnie zrealizowany teledysk do utworu "Nemesis" i muzyka mnie nie porwała. Inna sprawa że nie przepadam za brzmieniami typu melodyjny death metal czy metalcore. Rola otwieracza koncertu jest dość niewdzięczna, gdyż tak naprawdę publiczność koncertowa dopiero się gromadzi w klubie, ale Vervrax zagrali całkiem w porządku. Tak jak jednak wspomniałem nie jest sub-gatunek metalu, który wytrwale śledzę zatem po zrobieniu kilku zdjęć i obejrzeniu kilku utworów zespołu oddaliłem się w kierunku baru, by zamówić sobie piwo.

Czekałem natomiast na koncert grindcorowej Antigamy z Warszawy. Przede wszystkim ich eksperymentalny grind jest cholernie intensywny - zarówno z płyt, jak i scenicznie. To doprawdy piorunująca grindcorowa rzeź, ale z elementami odważnego eksperymentowania. W ubiegłym roku za pośrednictwem Selfmadegod ukazał się "The Insolent" (2015) - kolejny morderczy cios od Antimagamy. W trakcie koncertu zespół zaprezentował kilka kawałków z tej ostatniej płyty, w tym numer tytułowy. Antigama na żywo to niesamowity żywioł, istny walec agresji w stylu Napalm Death, Pig Destroyer czy nieodżałowanego Nasum. Wokale Łukasza Myszkowskiego są niesamowicie wściekłe, a jego obłędna prezencja sceniczna robi niesamowite wrażenie. Na przyszłe koncerty Antigamy będę wpadał chętnie, choć grindu słucham obecnie dość sporadycznie. Lecz ekscentryczny grindcore Antigamy bardzo mi leży.

"Stop the Chaos" Antigamy poniżej:

https://www.youtube.com/watch?v=JuOYBDq5ogI

Corruption to także zespół zasłużony dla rodzimej sceny metalowej, ale to jest również muzyka znajdująca się daleko poza orbitą moich muzycznych zainteresowań. Oczywiście zdaję sobie sprawę że Corruption zaczynali jako kapela death doom metalowa, a potem zmienili styl muzyczny i zaczęli grać energetycznego stoner rocka w stylu Kyuss, Cathedral, Orange Goblin czy Corrosion Of Conformity. Koncert zespołu rozpoczął się od intra z "Od zmierzchu do świtu" (1996) Roberta Rodrigueza i muzycy przyłoili zmetalizowanym stoner rockiem z elementami bluesa. Publiczność zgromadzona w Blue Note zareagowała na ich koncert żywiołowo i bawiła się wybornie, ja natomiast czekałem na Decapitated.

W Decapitated doszło w tym roku do zmiany w składzie - nowym basistą został Hubert Więcek znany z Banisher i Redemptor zastępując Pawła Paska. Decapitated zaczęli grać około godziny 21.30 i rzeczywiście zmielili publikę Blue Note'a wśród której był Titus z Acid Drinkers. To co do mnie przemawia w technicznym death metalu tego akurat zespołu to przede wszystkim jego gniotąca intensywność, ale także zdumiewająca kreatywność i technika wykonawcza. Set Decapitated w ramach trasy był przekrojowy i obejmował także wcześniejszą twórczość zespołu wychodzącą daleko poza ostatni album "Blood Mantra" (2014), co zapewne przyprawiło fanów zespołu o szybsze bicie serc. Set-lista była następująca: "Visual Delusion", "Lying and Weak", "404", "Way to Salvation", "Day 69", "Post Organic", "Revelation of Existence (The Trip)", "Nest", "Veins", "Winds of Creation", "Mother War", "Spheres of Madness", "Pest", "Blood Mantra", "The Blasphemous Psalm to the Dummy God Creation". Niestety w trakcie drugiego bisu Decapitated bardzo źle się poczułem i musiałem wyjść z klubu.

Alina Orlova i Alena Savchenko



















Takie sprawy wywołują ogólne wzburzenie wśród społeczeństwa, co wszak nie dziwi. Jako pierwsi zwracają na nie uwagę aktywiści z organizacji chroniących zwierzęta. Torturowanie i mordowanie zwierząt przez sprawców wchodzi w skład tzw. triady socjopatycznej MacDonalda (obok podpaleń i nocnego moczenia się). Stanowi niejako próbę wstępną przed aktem morderstwa na człowieku. Torturował i mordował zwierzęta Luka Magnotta z Kanady zanim dokonał bestialskiego morderstwa na człowieku, nad zwierzętami (zanim dokonali serii 21 morderstw) w okrutny sposób pastwili się Maniacy z Dniepropietrowska. To zaledwie dwa przykłady, które pojawiły się w mojej głowie po przeczytaniu kilku artykułów o Alinie Orlovej (Orłowej) i Alenie Savchenko (Sawczenko). Zwierzęta są przez przyszłych morderców ludzi postrzegane jako słabe, bezbronne i wrażliwe - istoty na które można przelać skumulowaną frustrację oraz gniew. 17-letnia Alina i 17-letnia Alena (obie z Khabarovska) wrzuciły na stronę social media Vkontakte zdjęcia torturowanych i zamordowanych kotów i psów. Alina przyznała się już do winy. Wcześniej twierdziła że nie brała udziału w katowaniu zwierząt, gdyż padła ofiarą manipulacji, a w torturowaniu i zabijaniu miała brać udział trzecia dziewczyna. Dziewczyny brały zwierzęta domowe ze schronisk, po czym je brutalnie zabijały w budynkach opuszczonego szpitala (biły kijem, wieszały, wydłubywały im oczy, dźgały, strzelały do nich z pistoletu pneumatycznego, wiązały - swoją drogą ktoś dwa lata temu zabijał koty w opuszczonym szpitalu w Radomsku). Prowodyrką była Alina - częściej pojawia się na zdjęciach jako oprawca. Obie młode kobiety mieszkały w tym samym bloku i chodziły wcześniej do tego samego liceum. W stosunku do obu sprawczyń zastosowany został środek aresztu domowego. Nie spodziewam się jednak wysokich kar pozbawienia wolności w Rosji za okrucieństwo wobec zwierząt. Zapewne skończy się na grzywnie bądź pracy społecznej (może nawet w schronisku dla zwierząt). Jednak z tego co wyczytałem w prasie to Alina w przyszłości planowała zamordować matkę.

W wielu podobnych sprawach nie przestaje mnie zadziwiać z jaką nonszalancją sprawcy bądź sprawczynie wrzucają inkryminujące dowody swoich poczynań do sieci (zdjęcia czy filmy na strony social media). Chwalą się nimi. Chcą by świat się o nich dowiedział. Internetowy fejm musi się zgadzać. Sława i wpływ na innych. Jednak to co wrzucamy do sieci już nigdy nie zginie. Pozostanie tam na zawsze.

Profile obu dziewcząt na Vkontakte:

https://vk.com/sadcat669
https://vk.com/id250130203

Triada MacDonalda:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Triada_MacDonalda

Muzyka na dziś: Psychonaut 4 (depressive black metal z Gruzji).

https://psychonaut4.bandcamp.com/album/neurasthenia

EDIT: Krótko po napisaniu tego tekstu dowiedziałem się że ktoś wytruł środkiem toksycznym rodzinę czarnych łabędzi w poznańskim Starym Zoo. Dwa dorosłe łabędzie i piątkę młodych. W Starym Zoo zdarzyło mi się bywać i widziałem te piękne ptaki. Mam nadzieję że sprawca tego bestialstwa zostanie schwytany bądź ujawni się w jakiś sposób. Do podobnej sytuacji doszło w nocy z 13 na 14 października 2016 roku w Śremie - wówczas nieznani wandale po dokonaniu dewastacji w tamtejszym ogrodzie zoologicznym złamali kark i urwali głowę czarnemu łabędziowi. W punktach gdzie trzymane są zwierzęta jednak potrzebny jest monitoring.

EDIT 2: Ruszył proces tych dwóch dziewcząt. Może im grozić kara do 10 lat więzienia. Na ławie oskarżonych zasiadł też 18-letni Valery Smyshlyaev, który wspólnie z Savchenko umówił pewnego mężczyznę z niepełnoletnią dziewczynką w celu późniejszego szantażu poprzez oskarżenie o bycie pedofilem. W grę wchodzi też rabunek z użyciem broni. Alena to niezłe ziółko. Podobno lubiła smarować się świeżą krwią zabitych zwierząt.

Więcej tutaj: http://siberiantimes.com/weird-and-wonderful/news-and-features/news/n0851-teenage-girls-in-shocking-animal-abuse-and-mutilation-case-are-charged-with-cruelty/

sobota, 22 października 2016

Opuszczony kościół w Morasku



















Kolejna opuszczona miejscówka odhaczona. Na początku października eksplorowałem pałac w Morasku (w niedzielę brama do niego jest otwierana dla samochodów gdy w kościele obok celebrowane są msze), a ów mały kościółek widziałem jedynie z zewnątrz. Dzisiaj w ramach kolejnej już wycieczki do rezerwatu meteorytowego Morasko (jesienią kratery uderzeniowe wyglądają pięknie!) postanowiłem odwiedzić tą miejscówkę (Kościół p.w. Św. Trójcy). W zasadzie niewiele tam zostało do zobaczenia: pusta sala z ołtarzykiem, jedno pomieszczenie boczne, wejście na piętro po dość przegniłych schodach, brak możliwości wejścia na poddasze dzwonnicy. Na piętrze byłem łącznie trzykrotnie. W trakcie eksploracji spotkałem nieszkodliwego pijaczka, który w kościele raczył się alkoholem zakupionym w pobliskim spożywczaku. Był całkiem rozmowny. I co najważniejsze nie przeszkadzał w robieniu zdjęć.

Krótkie nagranie: https://www.youtube.com/watch?v=YX0cdpIC9Zg&feature=youtu.be

czwartek, 20 października 2016

Podwójne morderstwo nad jeziorem Appojaure



















Lubicie zagadkowe sprawy kryminalne? Ja też. Tego typu artykuły są tutaj najbardziej popularne, zatem przed Wami tekst dotyczący jednej z najsłynniejszych i najbardziej mrożących krew w żyłach szwedzkich spraw - podwójnego morderstwa holenderskiej pary w namiocie w Appojaure (skojarzenia z masowym zabójstwem nad fińskim jeziorem Bodom są jak najbardziej na miejscu). 12 lipca 1984 roku nad jeziorem Appojaure w pobliżu Gällivare zostaje zamordowana holenderska para Marinus (rocznik 1945) i Janny Stegehuis (rocznik 1950). Podróżujące zieloną Toyotą Corollą po Skandynawii ofiary rozbiły swój namiot w odosobnionym miejscu nad jeziorem. Około godziny 21 Marinus i Janny położyli się spać w namiocie. Nastała głęboka noc. Noc w trakcie której uderzył uzbrojony w dwa noże morderca. Marinus i Janny otrzymali wiele ciosów nożem, ich srebrzysty namiot został rozcięty. Zwłoki bestialsko zamordowanej pary zostały odnalezione jeszcze tej samej nocy przez trójkę szwedzkich turystów. Na miejscu szybko pojawił się policyjny patrol. Leżący w śpiworze Marinus otrzymał 25 ciosów nożem - rany defensywne na ciele wskazywały że próbował się bronić. Janny morderca zadał 20 ciosów nożem. Zaatakowana kobieta przeturlała się w kierunku męża. Umarła leżąc na prawej stronie z głową blisko jego biodra. Najpierw zginął Marinus, potem Janny. Para została zamordowana ich własnym nożem do filetowania (firmy Falcon) pozostawionym na zewnątrz namiotu. Furia ataku sprawcy była tak wielka że ostrze noża złamało się na kości Janny i pozostało w namiocie. Do zielonej Toyoty Corolli sprawca nie włamał się. Czy podwójny mord nad jeziorem Appojaure był zatem dziełem szaleńca? Duża liczba ran ciętych i kłutych świadczyła o tym że sprawca zadawał ciosy przez materiał (płótno) namiotu. Atak miał miejsce bardzo szybko. Obie ofiary nie zdołały się nawet wygramolić ze śpiworów. Jest to niewątpliwie coś potwornego: bezimienny sprawca dźgający ofiary śpiące w namiocie, zwyrodniały atak, który zdawał się nie mieć żadnego motywu.

22 lipca portmonetka Janny zostaje odnaleziona w rowie blisko wioski Renhagen. Śledztwo zaczyna prowadzić holenderska policja. Okazuje się że zginęły z miejsca zbrodni odtwarzacz kasetowy (odnaleziony 27 maja w rowie blisko Vittangi), a także aparat fotograficzny i torba na niego. Jednym z podejrzanych był 28-letni mężczyzna zwany Kroppsbyggaren (Osiłek). Przebywał 12 lipca z grupą przyjaciół w pobliżu miejsca podwójnego morderstwa. Podczas sprzeczki z przyjaciółmi oddalił się od nich i powrócił potem okrwawiony z nożem. Tłumaczył się że zabił renifera. Informacja ta jednak nigdy nie została należycie zweryfikowana. Mężczyzna zabił się w 1996 roku odcinając sobie przedramię siekierą. Czy mógłby być sprawcą? Całkiem prawdopodobne, mógł się wściec po kłótni i zamordować przypadkowe osoby. Inna sprawa że historia z Osiłkiem mnie osobiście nie przekonuje. Drugim podejrzanym, który przyznał się do popełnienia tego mordu był 'seryjny morderca' Sture Bergwall (Thomas Quick) - kryminalista i patologiczny kłamca, który przyznawał się do wszystkich nierozwiązanych morderstw w Szwecji. Dlaczego? Chciał zwrócić na siebie uwagę innych z powodu głębokiej samotności, którą odczuwał. Dzięki przyznaniu się do winy był dobrze traktowany w szwedzkim szpitalu psychiatrycznym, otrzymywał leki i terapię na żądanie, miał komputer i dostęp do Internetu. Poświęcano mu czas. Był kimś ważnym.

Sprawa podwójnego mordu nad jeziorem Appojaure po dziś dzień pozostaje nierozwiązana.

Jeśli ktoś zna szwedzki to proszę bardzo:

https://www.youtube.com/watch?v=ovaYEEnzIK4

niedziela, 16 października 2016

Czy morderstwo Katarzyny Zowady zostanie rozwiązane?

Powraca sprawa makabrycznego morderstwa studentki religioznawstwa Katarzyny Zowady z 1998 roku - sprawa tajemnicza i niezwykle makabryczna, która trapi polskich śledczych od 17 lat. Sprawa w której (wbrew licznym twierdzeniom prasy) wciąż przełomu nie ma. Zainteresowanych nią bliżej odsyłam do starszego artykułu na ten temat:

http://dtbbth.blogspot.com/2015/01/zagadka-morderstwa-katarzyny-z.html

W każdym razie od jutra mają ruszyć przeszukiwanie dna Wisły przez płetwonurków, którzy chcieliby odnaleźć szczątki bestialsko zamordowanej studentki zagrzebane pod warstwą mułu. Poszukiwania mają mieć miejsce na odcinku wodnym od Wawelu po Dąbie. Pojawiają się w prasie spekulacje że sprawców mogło być dwóch, a nie jeden. Według pewnego eksperta od tortur z Portugalii sprawca mógł trenować sztuki walki. W każdym razie jestem ciekaw czy ta sprawa ruszy do przodu, gdyż spekulacji i hipotez w niej co niemiara.

Zacząłem się zastanawiać czy były w historii kryminalistyki i kryminologii podobne przypadki wycięcia skóry z ciała osoby zamordowanej. W poprzednim artykule wspomniałem podwójnego mordercę Eda Geina, Upiora z Plainfield, pierwowzór Buffalo Billa z "Milczenia owiec" (1991), adaptacji słynnej powieści Thomasa Harrisa. Makabryczne artefakty odnalezione na farmie Geina obejmowały m.in. ludzkie kości i ich fragmenty, kosz na śmieci zrobiony z ludzkiej skóry, krzesła pokryte ludzką skórą, miski zrobione z ludzkich czaszek, gorset zrobiony z kobiecego torsu oskórowanego od ramion do talii, maski zrobione z kobiecych skór, w tym maska twarzowa Mary Hogan czy abażur zrobiony ze skóry twarzy. Krótko po śmierci swej matki Gein rozpoczął pracę nad 'kobiecym kostiumem', gdyż chciał się stać matką, chciał wejść w jej skórę. Używał jako masek skór pieczołowicie zdjętych z martwych ciał, które wykopywał ze świeżych grobów. Farma Geina została podpalona 27 marca 1958 roku.

Inna makabryczna sprawa związana z oskórowaniem miała miejsce w Australii. 29 marca 2000 roku po stosunku seksualnym Katherine Knight zaatakowała 44-letniego Johna Charlesa Thomasa Price'a zadając mu 37 ciosów nożem. Mężczyzna próbował uciec z domu, ale morderczyni dopadła go na podwórku, wciągnęła z powrotem do domu i dobiła 36 ciosami nożem. Gdy jej mąż był już martwy oskórowała jego ciało, a kostium z jego skóry powiesiła na ościeżnicy kuchennych drzwi. Miała w tym doświadczenie, gdyż przez wiele lat pracowała w rzeźni. Potem obcięła mężowi oskórowaną głowę i ugotowała ją z warzywami. Ugotowała także fragmenty jego pośladków. Niecodzienną potrawę zamierzała zaserwować sobie i dwójce dzieci, gdy te przyjadą w odwiedziny. Katherine Knight skazana została na dożywocie 9 listopada 2001 roku.

Oskórowanie żywcem było jedną z metod tortur. Stosowali ją już Asyryjczycy od czasów panowania Aszurbanipala II (w taki sposób skończył Yahu-Bihdi) oraz Indianie. Aztekowie obdzierali jeńców ze skóry w ramach rytualnej ofiary składanej bogu Xipe Totec - czynili to jednak zazwyczaj post-mortem. W mitologii greckiej Apollo żywcem obdarł ze skóry satyra Marsjasza. Chodziło o wyzwanie który z nich gra lepiej na danym instrumencie (Marsjasz - aulos, Apollin - kitara, odmiana liry), które Marsjasz przegrał. Święty Bartłomiej, jeden z dwunastu apostołów Jezusa Chrystusa według tradycji został żywcem obdarty ze skóry. W marcu 415 roku Hypatia z Aleksandrii (zajmowała się matematyką, astronomią i filozofią) została oskarżona o pogaństwo i zamordowana przez chrześcijański motłoch - tłum rozebrał ją, oskórował kawałkami ceramiki (ostraca) i spalił jej szczątki. Egzekucje polegające na obdzieraniu żywcem ze skóry praktykują meksykańskie kartele narkotykowe, talibowie czy siepacze z ISIS. Historyczne przykłady można dalej mnożyć:

https://en.wikipedia.org/wiki/Flaying

Na zdjęciach Ed Gein w latach 80-tych, jego farma oraz ludzka skóra znaleziona na wysypisku w 1932 roku (morderstwo nie rozwiązane i tylko tyle się o nim dowiedziałem).

EDIT: Bardzo ciekawy materiał zaprezentowała Interwencja Polsat. Link będzie poniżej. Oczywiście badający sprawę policjanci nie ujawniają praktycznie żadnych szczegółów. Zastanawiam się dlaczego na krótko przed zaginięciem 12 listopada 1998 roku 23-letnia Katarzyna Z. przerwała naukę? Czy zrobiła to dla kogoś? Dokąd wychodziła rano i skąd wracała wieczorem? Z kim się spotykała? Co ukrywała? Czy miała kochanka, kogoś kto zawrócił jej w głowie sprawiając że zaczęła wychodzić z depresji? Czy wtedy poznała sprawcę? Skoro nie była osobą towarzyską, a raczej nieśmiałą to musiała mieć trudności z nawiązywaniem kontaktów społecznych. W jaki sposób sprawca mordu i oskórowania (do którego doszło jeszcze za jej życia) zdobył jej zaufanie? Zmanipulował ją tak jak to czynią psychopaci? Jakie relacje ją z nim łączyły? Nie chcę mi się wierzyć że mogła być przypadkową ofiarą jakiegoś dewianta.

"Wtedy nie wiedziałam, co robiła. Dowiedziałam się później, ale nie chciałabym mówić". - tak mówi jej matka. Co to za wstydliwy sekret? Trafiła do jakiejś religijnej sekty? Czy w grę mógł wchodzić seks za pieniądze? A może jedynie chodzi o przemilczenie pewnych informacji dla dobra śledztwa.

Wreszcie zastanawiam się czy do ściągnięcia skóry z Katarzyny Z. doszło gdy ta jeszcze żyła czy post-mortem? W jaki sposób sprawca zamordował swoją ofiarę? Jest mowa o przecięciu tętniczy szyjnej i pachwinowej.

Dużo pytań, wiele osobistych dywagacji. Ta sprawa kryminalna jest chyba najbardziej fascynującą sprawą w historii rodzimej kryminalistyki.

http://www.interwencja.polsat.pl/Interwencja__Oficjalna_Strona_Internetowa_Programu_INTERWENCJA,5781/Archiwum,5794/News,6271/index.html#1527084

Tylko czemu taki tytuł: Polski Hannibal Lecter? Przecież to morderczy transseksualista Buffalo Bill w "Milczeniu owiec" zdejmował skóry z zamordowanych kobiet. Ignorancja literatury i filmu robi swoje, choć wiadomo że to hasło Hannibal Lecter przyciąga jak magnes (a nie drugoplanowy Buffalo Bill).

19.10.2016 - Cytat: "Policja podała, że odnaleziono trzy przedmioty, które "z całą pewnością należały do (jakiejś) kobiety". - Jest duże prawdopodobieństwo, że do Katarzyny Z." - Jakie to jest prawdopodobieństwo? Co to znaczy duże? Jakie przedmioty wyłowiono? Oczywiście jako osoba postronna interesująca się tą makabryczną sprawą zapewne się tego nie dowiem.

Link: http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2016-10-19/z-wisly-wylowiono-przedmioty-ktore-mogly-nalezec-do-zamordowanej-katarzyny-z/

I znowu w prasie piszą że sprawca wzorował się na Hannibalu Lecterze z "Milczenia owiec", co jest oczywiście stekiem bzdur, ale brzmi bardziej chwytliwe niż Buffalo Bill. No cóż, współczesna rzetelność dziennikarska.

poniedziałek, 10 października 2016

Batushka, Bölzer i Behemoth w MTP w Poznaniu, 10.10.2016 roku (fotorelacja)



















Od samego początku "Rzeczpospolita Niewierna" była trasą podwyższonego ryzyka, gdyż ilekroć Behemoth gra koncerty w Polsce radykalne organizacje chrześcijańskie usiłują je zablokować. Tym razem poszło o 'profanację' godła Polski na plakacie trasy - a w zasadzie rzekome sprofanowanie rysunku przypominającego bielika w koronie. Profanacja pewnej wizji artystycznej. Czy może być bardziej nonsensowny zarzut? Tak czy owak lider Behemoth lubi prowokować, nadto radykalne środowiska religijnie nie mogą mu podarować podarcia Biblii na scenie w trakcie trasy promującej album "The Apostasy". Tym razem nie doszło do odwołania koncertu Behemoth w Poznaniu tak jak przed dwoma laty, ale nie obyło się bez religijnego cyrku. Gdy około 18.20 dotarłem pod halę nr 2 MTP w Poznaniu zobaczyłem rozmodlonych członków Krucjaty Różańcowej i Poznańskiego Związku Patriotycznego "Wierni Polsce", którzy wznosili modły za 'zagubionych' fanów muzyki metalowej. W końcu nie od dziś wiadomo że metal deprawuje młodzież i słuchają go sami 'sataniści'. Wszelkie próby kneblowania wolności artystycznej i wprowadzania katolickiej cenzury budzą we mnie sprzeciw i odrazę. Z jakąkolwiek formą zorganizowanej religii nie chcę mieć nic do czynienia, tym bardziej gdy mimowolnie staję się obserwatorem tego typu religijnego obłędu. Sama idea modlitwy za ludzi uczestniczących w zamkniętej i biletowanej imprezie jest absurdalna, poza tym (o ile się nie mylę) miejsce modlących się jest w Kościele albo w innej świątyni. Oczywiście Behemoth może takie nacechowane dewocją i kuriozalne akcje potraktować jako darmową reklamę - niestety robi się nieciekawie gdy katoliccy cenzorzy próbują odwoływać koncerty metalowe (i czasem im się to udaje). Tak jak wspominałem nienawidzę cenzury - zarówno tej prawicowej (religijnej - cenzurować muzykę chce m.in. Krucjata Różańcowa, a do delegalizacji black metalu nawołuje Fronda), jak i lewicowej (w imię wyolbrzymionej politycznej poprawności - ostatni przykład: odwołanie koncertu Der Blutharsch And The Infinite Church Of The Leading Hand w Krakowie do którego bezpośrednio przyczynił się kretyński artykuł w tamtejszej Gazecie Wyborczej). Jedni obrońcy moralności warci drugich. Najlepiej trzymać się od takich ludzi z dala. Od ludzi, którzy próbują ograniczać twoją wolność wyboru w imię swoich wydumanych racji i skostniałych dogmatów - wbrew zasadzie żyj i pozwól żyć innym. Tyle komentarza co do modlitw przed koncertami Behemoth w różnych miastach Polski. Na pewno dziennikarze mieli co robić, ponieważ kręcili w pocie czoła i robili protestującym zdjęcia. A ci wręcz zabiegali o medialną uwagę. Popatrzyłem na te modły przez chwilę, zrobiłem kilka zdjęć, nakręciłem filmik i ruszyłem do Hali 2 MTP, w której miał się odbyć 'bluźnierczy' show Behemoth.

Muszę przyznać że Hala nr. 2 to całkiem dobre miejsce na jakiejś koncerty metalowe co bardziej znanych zespołów. Przestronna, mieszcząca mnóstwo ludzi - ciekaw jestem czy koncert Batushka, Bölzer i Behemoth z dnia 10 października 2016r. będzie w niej jedynym, a może w przyszłości odbędą się następne? Po wejściu do MTP 2 wpierw ruszyłem do stoiska z merchem, na którym nabyłem na CD "Monolithe III" Francuzów z Monolithe (doskonały kosmiczny funeral doom). Żałuję że nie kupiłem świetnego "Thier" (2015) Austriaków z Amestigon. Może innym razem. Przed koncertem Batushka poszedłem po piwo - musiałem je wypić przed salą koncertową, gdyż ochrona nie wpuszczała z plastikowymi kubkami pod scenę. Koncert Batushka zaczął się punktualnie po godzinie 19. Przez jednych znienawidzona, przez drugich uwielbiana Batushka wzbudza kontrowersje. Ta tworzona przez ośmiu anonimowych muzyków kapela w składzie ma m.in. ludzi z Hermh. O ile black doom Batushka z początku niezbyt do mnie przemówił o tyle ich koncert przykuł mą uwagę. Był mocno zrytualizowany (trupie czaszki, woń kadzideł, statyczni muzycy), co oczywiście nasuwa na myśl kapele pokroju Cult of Fire z Czech czy Mare z Norwegii. Intrygują religijne chorały i spirytualna otoczka, mniej przekonujący bywa black metalowy skrzek wokalisty. Natchniony religijnie black metal Batushka jest utrzymany w umiarkowanych tempach i sądząc po reakcjach publiczności bardzo się podobał. Osobiście znam przynajmniej jedną osobę, która przyszła na ten koncert głównie dla Batushki. Mnie bardziej przyciągnął Bölzer, gdyż obok Darkspace to obecnie moja ulubiona szwajcarska formacja.

Ominęły mnie dotychczasowe koncerty Bölzer (Szwajcarzy supportowali m.in. Triptykon), zatem tym razem nie mogłem przepuścić zobaczenia dwójki Szwajcarów z Zurychu na żywo. Duet Bölzer zasłynął przede wszystkim dwoma EP-kami "Aura" (2013) i "Soma" (2014), które odbiły się głośnym echem w metalowym podziemiu. Tymczasem 25 listopada 2016 roku nakładem Iron Bonehead Productions ukaże się (wreszcie) pierwszy długograj Bölzer zatytułowany "Hero". Czekam z niecierpliwością, gdyż koncertowo Szwajcarzy wypadli naprawdę masywnie i potężnie. Dało się wyczuć w ich chaotycznym i mocarnym black death metalu zło najczystszej próby. Znakomite i zapadające w pamięć riffy KzR (a także jego demoniczne blackowe wokale oraz czyste partie mówione & ponure chorały) plus szaleńcze partie perkusyjne HzR utwierdziły mnie w przekonaniu że Bölzer jest nietuzinkowym zespołem - wartym słuchania i godnym zapamiętania.

Po kruszącym kości buldożerze nazwanym Bölzer nastał czas na Behemoth. Nie będę się zbytnio rozpisywał o koncercie zespołu Nergala, gdyż nie był to pierwszy raz gdy widziałem Behemoth na żywo. Nie da się ukryć że Adam bardzo dba o to aby wielbiciele zespołu dostali energiczny oraz pełen sztucznej mgły i konfetti show, którego prędko nie zapomną. Behemoth zagrał w całości "The Satanist" (2014), a drugą połowę koncertu stanowiły starsze utwory takie jak np. "Ov Fire and the Void", "Conquer All", "Pure Evil and Hate", "At the Left Hand ov God", "Slaves Shall Serve" oraz "Chant for Eschaton 2000". W trakcie krótkiej przemowy do zgromadzonej na koncercie widowni Nergal oznajmił że od rana ktoś usiłował nie dopuścić do koncertu Behemoth w Poznaniu - w Hali 2 miała urzędować policja. Ktoś z tłumu zaczął skandować "Jebać PiS", po czym dołączyli do niego inni. Tak jak napisałem we wstępie nie mieści mi się w głowie że jakieś środowiska próbują zakazywać koncertów metalowych ingerując w wolność wyboru danej jednostki. Na szczęście (albo na nieszczęście modlących się) koncert Behemoth odbył się bez żadnych problemów (trwał ponad 80 minut, zabrakło jednak ognistych wyziewów) i tym samym zamknięty został rozdział "Rzeczpospolitej Niewiernej" w Polsce. Jestem ciekaw jak dalej potoczy się kariera Behemoth oraz kiedy ukaże się kolejna płyta tego zespołu. Wreszcie jaka ona będzie?