piątek, 22 grudnia 2023

Ghosting jako źródło myśli rezygnacyjnych, samobójczych/ masakra w Pradze

                                                             

Zaintrygowała mnie ostatnio ta tematyka, gdyż od dobrych kilku tygodni mocno i intensywnie przeżywam rozterki związane z ghostingiem, odrzuceniem przyjaźni, blokadą w mediach społecznościowych. Nie będę wdawał się tutaj w szczegóły, gdyż wolę je pozostawić dla siebie. Zdaję sobie sprawę, że nasze relacje z innymi (przyjacielskie, romantyczne) mogą być ulotne, nietrwałe, jednak jako osoba wrażliwa wciąż poszukuję osób, na które będzie można w przyszłości liczyć. Czasem można takie znaleźć, choć dochodzę do wniosku, że im człowiek starszy, tym bardziej staje się osamotniony. 

Ghosting definiuje jako niesprowokowane i bezwzględne urwanie kontaktu (komunikacji) z przyjacielem, krewnym czy romantycznym partnerem. Niesie on za sobą porównywalnie bolesne skutki jak nagłe odcięcie się od przyjaciela/przyjaciół w przypadku, gdy np. znajdujemy partnera/partnerkę. Ghosting stosują zarówno kobiety, jak i mężczyźni, ale raczej z odmiennych powodów. Na pewno nie jest to przyjemnie doświadczenie dla osoby, która zostaje w taki sposób odrzucona. Pojawia się u niej poczucie winy, bezradności, bezwartościowości, wyobcowania. Ta strategia nagłego urywania znajomości często kończy dłuższe, wartościowe i znaczące (przynajmniej dla jednej strony) relacje. Rozumiem zasadność ghostingu w przypadku osób skrajnie toksycznych, niebezpiecznych, obsesyjnych stalkerów/stalkerek, jednakże ghosting jest też często stosowany wobec osób wrażliwych, empatycznych, delikatnych, zmagających się z różnorodnymi kryzysami psychicznymi. 

Żyjemy w czasach cyfryzacji znajomości. Potrafimy godzinami spędzać/trwonić czas w mediach społecznościowych na bezwartościowych dyskusjach i szukaniu atencji. Cyfrowa 'bliskość' nie zastąpi jednak piękna bliskości z drugą osobą w realnej rzeczywistości. Oczywiście rzeczywistość też nie jest kolorowa: napotkani ludzie mogą okazać się osobami toksycznymi, zdradzieckimi, fałszywymi, manipulacyjnymi, chcącymi wyrządzić nam krzywdę. Internet pozwala na szybkie odsiewanie niewłaściwych znajomości. To jednak miecz obosieczny: bardzo łatwo można skrzywdzić/zranić kogoś poprzez nagłe i zaplanowane odcięcie komunikacji, także wtedy gdy na to po prostu nie zasłużył. 

Ghosting może prowadzić do depresji (bądź jej nasilenia), bezsenności, braku apetytu, myśli rezygnacyjnych, a nawet samobójczych. Ogólnie rzecz biorąc do deterioracji zdrowia psychicznego osoby, która padła jego ofiarą. Wówczas niezbędne pozostanie poproszenie o pomoc z zewnątrz (przyjaciół, jeśli ich mamy, bliskich, ewentualnie zgłoszenie się po pomoc psychologiczną). Trzeba z kimś porozmawiać. 

Pasywno-agresywny i egoistyczny ghosting oznacza niemożność prawidłowego zinterpretowania co poszło w relacji nie tak, choć oczywiście czasem domyślamy się, że może chodzić o te cechy, które w sobie nienawidzimy. Brak kontaktu oznacza też niemożliwość wytłumaczenia się, przeproszenia, naprawienia relacji, która nagle ustała. Jest szczególnie bolesny dla osób z niskim poziomem samooceny. A poczucie odrzucenia potrafi sprawić ból. Lepiej już jasno zakomunikować, dlaczego i z jakich powodów chcemy zakończyć/ograniczyć daną relację, wówczas wszystko staje się klarowne, przejrzyste. Tylko tyle i aż tyle. 

Boli, gdy okazuje się, że z dnia na dzień przestajecie istnieć dla osoby, na której obecności wam zależało.

Na sam koniec kilka słów o masakrze (mass shooting) w Pradze. 21 grudnia 2023 r. 24-letni student historii David Kozak zastrzelił karabinem AR-10 14 osób na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Karola, ranił 25, po czym popełnił samobójstwo na dachu budynku. Prawdopodobnie zabił też wcześniej ojca, którego ciało znaleziono w domu w podpraskim miasteczku Hostoun. Kozak jest także prawdopodobnym sprawcą zastrzelenia 32-letnia ojca i niemowlaka w wózku, do którego doszło 15 grudnia w rezerwacie leśnym Klanovice 15 grudnia. Mężczyzna być może prowadził po rosyjsku konto na Telegramie, na którym pojawiały się przerażające wpisy o nienawiści do ludzkości i pragnieniu zabijania. Kozak wychwalał też innych sprawców szkolnych masakr m.in. z Rosji. Nie zostało to jednak na razie w stu procentach potwierdzone przez czeską policję. 

Jedną z ofiar Kozaka była specjalizująca się w muzyce renesansowej 49-letnia muzykolog Lenka Hlavkova. Co ciekawe, Kozak został wyróżniony za licencjat dotyczący powstania krakowskiego i rabacji w roku 1846, zatem musiał mówić i czytać po polsku.

Co szokuje w tej sprawie najbardziej to to, że Czechy do tej pory nie kojarzyły mi się z krajami, w których masowe morderstwa przy użyciu broni palnej były powszechne (łatwo można zweryfikować to na Wikipedii). Sprawca posiadał pozwolenie na broń. 

https://www.expats.cz/czech-news/article/manhunt-underway-after-double-murder-in-prague-forest-what-we-know-so-far

wtorek, 12 grudnia 2023

Whalesong i Hexvessel w Minodze 11 grudnia 2023 r. (fotorelacja)

                                                                    




Zdecydowanie mój ostatni koncert w tym mijającym już bieżącym roku. Oczywiście mam już pewne plany koncertowe na rok 2024. I zapewne pojawią się tutaj relacje z owych przyszłych koncertów. Finów z Hexvessel Mata McNerneya widziałem po raz pierwszy w Minodze pod koniec marca 2016 roku, kiedy promowali retro rockowy album "When We Are Death" (2016), album, z którego pochodzi jedna z moich ulubionych piosenek zespołu, czyli "Cosmic Truth". W tym momencie odsyłam do  starszej relacji z tamtego koncertu:

https://dtbbth.blogspot.com/2016/03/new-keepers-of-water-towers-i-hexvessel.html

Co ciekawe, na najnowszym albumie Hexvessel "Polar Veil" (2023) Mat McNerney powraca do swoich black metalowych korzeni, czyli do Void (płyta industrial black metalowa "Posthuman" z 2003 roku), Code (dwa albumy progresywnego black metalu) oraz Dodheimsgard ("Supervillain Outcast" z 2007 roku). Najpierw jednak kilka zdań o supporcie Hexvessel, czyli Whalesong z Tarnowskich Gór. 

Ominął mnie koncert Whalesong na Castle Party 2023, gdyż akurat w momencie jego trwania zagadałem się z dwójką znajomych na zewnątrz małej sceny. Zatem przyszła pora nadrobić doświadczenie wielowymiarowej muzyki Whalesong na żywo w Minodze. Ostatni album Whalesong to iście niezwykłe emocjonalne doświadczenie: dwugodzinny hipnotyczny kolos, w którym ścierają się wpływy industrialu, industrialnego metalu a la Godflesh, doom metalu, dark jazzu (a la Bohren und der Club of Gore), drone'a, sludge metalu, awangardy, neofolka i post-punka. To intrygujące dzieło przypominające mi ostatnie dwupłytowe albumy Swans. W masywnej i ciężkiej muzyce Whalesong tkwi nieskrępowana chęć do eksperymentowania, zacierania gatunkowych granic. Świadczy o tym chociażby różnorodne instrumentarium, które jest obecne na "Leaving a Dream" i widoczne było także na koncercie np. gong, cymbały, dzwony rurowe. Tak czy owak, koncert Whalesong podobał mi się bardzo: był hipnotyczny, wciągający, raczej posępny i ze wszech miar intrygujący. Po prostu zachęcam do zapoznania się z tą niebanalną muzyką:

https://whalesong.bandcamp.com/album/leaving-a-dream

Set-lista: "Drown the World", "Forgive", "Come Down", "Leaving a Dream", "Hope", "From the Ashes". 

Tak jak już wspomniałem na najnowszym albumie Hexvessel "Polar Veil" (2023) uwidocznione zostają black metalowe korzenie Mata McNerneya (Kvohsta), choć w gruncie rzeczy nie jest to black metalowy album. Natomiast jego aura jest zdecydowanie zimowa, polarna, lodowata, przesycona dzikością i surowością tundry. Odbierając tą muzykę na żywo miałem wrażenie, że Kvohst chciał stworzyć najcięższy i najmroczniejszy album w karierze Finów. Inna sprawa, że wokale Mata są nadal poruszające, melancholijne i zapadające w pamięć. Konkludując, blisko 80 minutowy koncert Hexvessel był znakomity, energiczny i transowy. Mat jest znakomitym muzykiem, któremu nieobce są black metal, neofolk czy post-punk (nieodżałowany Beastmilk i Grave Pleasures), ale jednocześnie osobą bardzo skromną i grzeczną. Przykładowo w trakcie wczorajszego gigu podziękował poznańskiej widowni za wierność i oddanie muzyce Hexvessel. Miałem okazję chwilę pogadać z Matem już po koncercie i jestem pod wrażeniem jego elokwencji. 

Odsłuch: https://hexvessel.bandcamp.com/album/polar-veil

Set-lista: "Heaven and Earth Magic", "Black Mountain Poet", "The Tundra Is Awake", "Listen to the River", "Eternal Meadow", "Phaedra", "Older than the Gods", "Joy of Sacrifice", "His Portal Tomb", "Ring", przyjęty wyjątkowo entuzjastycznie "A Cabin in Montana" oraz "Homeward Polar Spirit". 

I jeszcze jedno na koniec: wczoraj na koncercie wypiłem dwa piwa za piękny upadek autokratycznego, oligarchicznego i złodziejskiego rządu PiSu, który rujnował Polskę przez ostatnie osiem lat skłócając nas z sąsiadami i polaryzując społeczeństwo za pośrednictwem aparatu topornej propagandy.  

środa, 6 grudnia 2023

Enisum i Ereb Altor w Minodze 5 grudnia 2023 r. (fotorelacja)

                                                                 




Może ten koncert nie był moim żelaznym priorytetem w 2023 roku, ale stwierdziłem, że wybiorę się na niego dla Ereb Altor, gdyż bardzo lubię viking black/epic doom Szwedów (przydałby się też w Polsce koncert epicko doom metalowego Isole, gdyż Ereb Altor to w zasadzie trójka muzyków Isole). Oczywiście powszechnie wiadomo, że muzyka Ereb Altor jest totalnie inspirowana Bathory, ale z drugiej strony co z tego? Bathory już od dawna nie istnieje, gdyż Quorthon zmarł w 2004 roku. Bogata spuścizna black/epic viking metalu Bathory wciąż żyje wśród skandynawskich (i nie tylko) metalowców inspirując zespoły pokroju Ereb Altor. 

Jako support wystąpili bliżej mi nieznani post black metalowcy z Enisum (Włochy). Muzyka jakoś mnie nie zachwyciła, choć słuchałem Włochów z uwagą. Na pewno dało się wyczuć tutaj wpływy kapel pokroju Agalloch czy Wolves in the Throne Room (US Cascadian black metal), czyli w przypadku Enisum mamy do czynienia z melodyjnym, acz odrobinę jednostajnym post-black metalem z melancholijnymi akustycznymi/ambientowymi pasażami. Występuje tutaj kontrast między melancholią a optymizmem, delikatnym spokojem a black metalową agresją. Przyzwoity i całkiem bombastyczny post-black metal, ale nie pochłonął mnie emocjonalnie tak jak powinien. Odsłuch ostatniego albumu poniżej:

https://avantgardemusic.bandcamp.com/album/forgotten-mountains

Set-lista: "The Place You Died", "Forgotten Mountains", "Night Forest", "Woods of Sorrow", "Nothing", "The Wind Shells", "Arpitanian Lands", "Pure Sadness". 

Natomiast na porywającym gigu Ereb Altor bawiłem się doskonale. Wychwyciłem chociażby takie piosenki jak "Fenris", "Queen of All Seas", "Midsommarblot" czy "I Have the Sky". Generalnie viking black/epic doom metalu Ereb Altor słucha się z ogromną przyjemnością. To metal utrzymany raczej umiarkowanych tempach, bardzo podniosły, majestatyczny, natchniony, czasem gwałtowny, złowieszczy i agresywny, czasami przechodzący w miażdżący doom. Czuć też, że muzycy Ereb Altor czerpią ogromną radość z grania na żywo. No i Szwedzi znają polskie słówko: "kurwa". Szkoda tylko, że publiczność wczoraj nie dopisała, było koło 40-50 osób. Natomiast cieszy obecność wielu kobiet, które słuchają dłużej lub krócej cięższych brzmień. 

Odsłuch: https://erebaltor.bandcamp.com/album/vargtimman

wtorek, 28 listopada 2023

Stridulum "Paradigm" (2023) - recenzja

Kiedy piszę ową recenzję za oknem panuje nieśmiała zimowa aura z lekkim mrozem i naprawdę znikomą dawką śniegu. To idealny wieczór, by posłuchać nieco poruszającej mrocznej elektroniki, a nadarzyła się ku temu niemała okazja, gdyż 24 listopada miała miejsce premiera (via Manic Depression Records) drugiego albumu studyjnego rodzimego duetu darkwave/dark electro Stridulum zatytułowanego "Paradigm". Już poprzedni album (pełnometrażowy debiut) Stridulum "Soothing Tales of Escapism" (2021) ogromnie mi się podobał, ale po kilkukrotnym przesłuchaniu "Paradigm" śmiem twierdzić, że najnowszy album Marity i Arkadiusza jest jeszcze lepszy, bardziej wielowymiarowy i pięknie jesienno-zimowo-melancholijny. 

Nie da się ukryć, że słuchałem "Paradigm" w trakcie dość trudnego okresu w moim życiu i dzięki temu o wiele łatwiej było mi utożsamić się z muzyką Stridulum, jej warstwą liryczną i ujmującą atmosferą. Mam kilku ulubionych artystów, których muzyka szczególnie do mnie przemawia (np. Shape of Despair, Of the Wand and the Moon, Linea Aspera, Lycia, ostatnio też The Devil's Trade, etc.) i Stridulum wraz z "Paradigm" dołącza do tego grona. W moim subiektywnym rankingu to najbardziej melancholijna płyta dark electro/darkwave od czasu Linea Aspera "II" (2020). Tutaj od początku odsłuchu czuć synchroniczność z płynącymi mroczno-elektronicznymi dźwiękami. To oznaka doskonałego muzycznego wyczucia: muzyka Stridulum potrafi być mroczna, refleksyjna, smutna i tym samym kompatybilna z gustem wrażliwych słuchaczy, którzy się z nią zetknęli. Wiele fragmentów na "Paradigm" autentycznie mnie poruszyło, a z warstwą liryczną "Debris" czy "Eterna" każdy, kto przeżywa jakieś wewnętrzne rozterki związane choćby z poczuciem winy, bezsensu istnienia, utratą miłości czy przyjaźni, tęsknotą za tym co było, ale bezpowrotnie minęło mógłby się utożsamić. 

Na "Paradigm" słuchacz odnajdzie wiele ciekawych smaczków, tanecznych rytmów i zapadających w pamięć fragmentów np. porywającą ambientowo-transową elektronikę w "Wasteland" (początek ok. 2.30 minuty) czy hipnotyczną shoegazową gitarę w fenomenalnie nastrojowym "Astray" (gościnnie wystąpił tutaj Manu H. z Distance H.) W zasadzie każda piosenka na "Paradigm" zapada w pamięć, czymś zaskakuje. Nie brakuje oczywiście na najnowszym albumie Stridulum mroku i melancholii obecnych chociażby w "Sorrow" czy w eterycznym, przypominającym mi muzyczne dokonania Lycia "Flame", w którym śpiew Marity znakomicie uzupełnia się z głębokim wokalem Peera z Golden Apes. Wyróżnić także trzeba dość ciepły, acz nadal przejmujący "Refugium" - ta piosenka skojarzyła mi się z kojącym poczuciem bezpieczeństwa, gdy jesteśmy w towarzystwie osób nam najbliższych. I choć na "Paradigm" pojawiają się znamienici goście trzeba docenić ogromny muzyczny talent i zaangażowanie Marity i Arkadiusza. Aż dziw bierze, że w Polsce Stridulum jest projektem relatywnie mało znanym. Z drugiej strony nasza rodzima scena gotycka nie jest jakaś znacząca w porównaniu do brytyjskiej, niemieckiej, francuskiej czy amerykańskiej. Można by nawet wysnuć śmiałą tezę, że jest dopiero w powijakach. Mam nadzieję zobaczyć kiedyś duet Stridulum na żywo, tymczasem zachęcam do obejrzenia teledysku do "Astray" i posłuchania, tudzież zakupienia "Paradigm":

https://strdlm.bandcamp.com/album/paradigm

 https://www.youtube.com/watch?v=szF8ZntmqxM

Dla porównania posłuchajcie także "II" Linea Aspera:

https://lineaaspera.bandcamp.com/album/linea-aspera-lp-ii 

sobota, 25 listopada 2023

Antimatter w Minodze 24 listopada 2023 roku (fotorelacja)

                                                          

Na przestrzeni lat widziałem Antimatter z Liverpoolu 4-5 razy na żywo. Bardzo lubię progresywną muzykę Micka Mossa, gdyż jest ogromnie melancholijna i głęboko emocjonalna. Tym razem Mick Moss dał w Minodze wspaniały, ponad 90 minutowy akustyczny występ, w którym stare piosenki Antimatter przeplatały się z młodszymi. Nie będę się rozpisywał co do formy wokalnej Micka, gdyż jest nadal wspaniała, poruszająca, wprawiająca w stan zadumy, nostalgii, smutku. Niewielka przestrzeń koncertowa Minogi uwydatniła płynące ze sceny emocje. W pewnym momencie Mick otwarcie powiedział, że cierpi na depresję i aby świat go nie przytłaczał korzysta z terapii farmakologicznej. Cieszę się, gdy artyści mówią otwarcie o trapiących ich problemach psychicznych, gdyż mam wówczas świadomość, że nie jestem sam z moją dystymią. Tak czy owak, to był naprawdę udany, piękny i poruszający koncert. Jedyna jego wada, to gadający ludzie gdzieś z tyłu widowni. Zastanawiam się czy kupują bilety na koncert po to, by słuchać muzyki czy po prostu socjalizować się przy piwie. Jak widać ważniejsze jest to drugie. 

Set-lista Antimatter w Poznaniu: "Leaving Eden", "Partners in Crime", "Conspire", "Little Piggy", "Comrades", "By My Side", "Over Your Shoulder", "Templates", "A Place in the Sun", "The Weight of the World", "Paranoid Carbon", "Entheogen", "Dream", "Saviour", "Between the Atoms" i zagrany na bis "Hole" (z fragmentem "Whole Lotta Love"). 

Tytułem dygresji w trakcie koncertu towarzyszyły mi myśli o tym, jak łatwo przychodzi się nam się w czasach mediów społecznościowych rozstawać. Jak bardzo pragniemy naprawić pewne przyjacielskie relacje, które zaczęły zanikać, przepraszamy, zabiegamy, walczymy o to i często skazani jesteśmy na porażkę. Nic nie jest dane na zawsze, ale jednocześnie chcielibyśmy, aby jednostki, do których czuliśmy więź przywiązania nie odchodziły, nie zrywały kontaktu. Wyobrażamy sobie, że nadal gdzieś tam są obok nas. Przypomniała mi się najsmutniejsza piosenka o utracie miłości (można ją także odnieść do umierającej przyjaźni) jaka kiedykolwiek powstała (przynajmniej w moim subiektywnym rankingu). Oto ona:

https://www.youtube.com/watch?v=FYyZ-ZbEh-U

piątek, 17 listopada 2023

Kvaen, In Mourning i Insomnium w 2Progi 12 października 2023 r. (fotorelacja)

                                                     








Tym razem ograniczę się do niezbędnego minimum opisu, gdyż i tak niniejszą relację wrzucam z opóźnieniem. Nie jestem jakimś wielkim fanem melodyjnego death metalu, ale zarówno Insomnium, jak i In Mourning zespoły, którym nieobca jest melancholijna atmosfera. Zatem na koncert postanowiłem się mimo wszystko wybrać. I nie żałuję! Jako pierwszy wystąpił szwedzki Kvaen - melodyjny, acz agresywny black metal z elementami speed i viking/pagan metalu. W składzie są m.in. obecni i byli muzycy Necrophobic, Nifelheim i Destroyer 666. W porównaniu do in Mourning i Insomnium był to zdecydowanie najagresywniejszy występ tamtego wieczoru, choć nadal nie pozbawiony szwedzkiej melodyjności.

In Mourning cenię szczególnie za ich debiut "Shrouded Divine" z 2008 roku. Szwedzi zaczynali jako gotycki doom death band, by potem pójść w kierunku melodyjnego death metalu ze sporą dawką progresywności i melancholii. Także ich koncert uważam za udany. Można nawet wysnuć tezę, że muzyka In Mourning przypomina nieco Opeth z czasów growlu Mikaela Akerfelda. Fantastyczne akustyczne interludia z czystym śpiewem, doskonale wyeksponowany bas. No i na żywo rewelacyjna forma. 

Set-lista: "Thornwalker", "The Broken Orbit", "The Smoke", "Sovergein Colossus", "Amnesia", "Black Storm". 

Pamiętam, że w 2022 roku miałem się wybrać do Wrocławia na gig My Dying Bride w ramach Ultima Ratio Fest. Jednak zrezygnowałem, gdyż właśnie wtedy MDB nie zagrali, a w zamian wystąpili Finowie z Insomnium. Tak czy owak, nie przeszkodziło mi to, by zobaczyć Insomnium po raz pierwszy na żywo właśnie w 2Progi. Finowie tworzą muzykę melodyjną, zmienną, przesyconą melancholią, osadzoną w fińskim folklorze. To na pewno jeden z najciekawszych obecnie zespołów melo-death metalowych, ze ślicznymi akustycznymi wstawkami i bez lukru. Na żywo nieustająca energia i radość grania. 

Setlista Insomnium: "1696", "Ephemeral", "White Christ", "Pale Morning Star", "Only One Who Waits", "Change of Heart", "And Bells They Toll", "Lilian", "The Rapids", "The Gale", "Mortal Share", "Song of the Dusk".

piątek, 10 listopada 2023

Krolok, Laster i Sigh w 2Progi w dniu 10 listopada 2023 r. (fotorelacja)

                                                      





Nie mogłem odpuścić tego koncertu, gdyż bardzo lubię japoński Sigh i uważam, że to jeden z najoryginalniejszych zespołów black metalowych jakie powstały. I zarazem istniejący od 1990 roku protoplasta azjatyckiego black metalu, który zwrócił na siebie uwagę (dzięki albumowi "Scorn Defeat" z 1993 roku) Euronymousa z Mayhem. Ja tak naprawdę zacząłem poznawać awangardowy black metal Sigh dopiero od rewelacyjnej płyty "Imaginary Sonicscapes" z 2001 roku, którą lata temu kupiłem na CD. Dopiero w późniejszym czasie poznałem wcześniejsze albumy i EP-ki Sigh jeszcze z lat 90-tych np. "Infidel Art" czy "Hail Horror Hail". 

Sigh supportowały Krolok (black metal, Słowacja) oraz Laster (Holandia, eksperymentalny black metal). Krolok zagrali jedynie 6 kawałków, ich black metal był najbardziej tradycyjny, ale odznaczał się dość specyficznym wampiryczno-transylwańskim klimatem. Nic zatem dziwnego, że wokalista Krolok występował w długim wampirycznym płaszczu a la hrabia Drakula. Black metal Słowaków nie stroni od klawiszowych pasaży i ciekawych aranżacji. 

Set-lista Krolok: "Flying Above Ancient Ruins", "At the End of the New Age", "Hunger of Her Eyes", "Unveled Subterranean Treasures", "Towards the Duskportals", "Your Soul Is Mine!"

Odsłuch: https://krolok.bandcamp.com/album/funeral-winds-crimson-sky

Z kolei trio Laster wystąpiło w dość upiornych i abstrakcyjnych humanoidalnych maskach. Oczywiście w black metalu i muzyce pochodnej nie jest to żadna nowość (Morowe, Mgła, Terra Tenebrosa, Imperial Triumphant, itd.) Jednak muszę przyznać, że eksperymentalny post-black metal Holendrów jest dziwny, niepokojący, jakby nie z tego świata, raczej depresyjny i hipnotyczny. Czyste i posępne wokale przeplatały się z ostrym i przeszywającym black metalowym wrzaskiem. Nic dziwnego, że zainteresowała się tym triem niemiecka Prophecy Productions. Wielowymiarowa, odrealniona i intrygująca muzyka, nie łatwa do zaszufladkowania. 

https://laster.bandcamp.com/album/andermans-mijne 

Koncert Sigh ogromnie przypadł mi do gustu, choć w składzie zabrakło Dr Mikakannibal. Nie da się ukryć, że Japończycy od wielu lat tworzą ekstremalnie awangardowy black metal z wpływami heavy, power i doom metalu, psychodelicznego rocka, ethno folka, funka, jazzu i cholera wie czego jeszcze. O ile Furia jest zespołem na wskroś rodzimym, polskim, o tyle Sigh jest na wskroś japoński. W dodatku samurajsko-etniczny image muzyków był absolutnie niesamowity! Uwagę na siebie zwracał szczególnie przebrany za samuraja i ociekający krwią gitarzysta Nozomu, z którym po zakończeniu koncertu zrobiłem sobie pamiątkową fotkę. Publiczność przyjęła Japończyków bardzo gorąco, z głośnymi owacjami i wcale się temu nie dziwię. Set-lista Sigh: "Kuroi Kage/ Touji No Asa", "The Transfiguration Fear", "Hail Horror Hail", "Shikigami", "Shingontachikawa", "Mayonaka No Kaii", "Satsui - Genshi no Ato", "Gundali", "A Victory of Daikini", "Ready for the Final War", "Corpsecry - Angelfall", "The Soul Grave" oraz zagrany na bis cover Venom "Black Metal".  

Odsłuch: https://peaceville.bandcamp.com/album/shiki

piątek, 3 listopada 2023

Krzta, Owls Woods Graves, Zamilska i Furia w Tamie 2 listopada 2023 r. (fotorelacja)

                                                          







Ominął mnie koncert Furii na Summer Dying Loud 2023, a żywię spory sentyment do tego nietuzinkowego i niekonwencjonalnego zespołu black metalowego z Katowic. Od 2014 roku relacjonowałem tutaj kilka koncertów Furii, na których byłem m.in. na Castle Party 2016 czy trasa Za ćmą, w dym" w 2017 roku. Kupiłem bilet na ostatnią chwilę mając na uwadze to, że koncerty w Krakowie czy we Wrocławiu zostały wyprzedane. Chciałem też zobaczyć występ elektroniczny Natalii Zamilskiej na żywo, bo zdarzało mi się w przeszłości jej słuchać. Mroczna elektronika (industrial, dark electro, EBM, aggrotech, dark ambient, a także wszelaki mariaż elektroniki z metalem) od dawna leżą w kręgu moich zainteresowań. Generalnie jestem za urozmaicaniem koncertów metalowych obecnością artystów z odmiennej szuflady muzycznej. Zamilska jest fanką black metalu np. Darkthrone i Mayhem, zatem wpisuje się w trasę doskonale.

Zdarza mi się czasem chodzić na koncerty w Tamie, choć kiedyś ten klub kojarzył mi się wyłącznie z imprezami elektronicznymi. Ale od dobrych paru lat to się zmieniło, gdyż w Tamie gości coraz więcej zespołów metalowych i rockowych. Nie inaczej było 2 listopada. Na początek zaprezentowali się olsztynianie z Krzta. Solidny ciężar w estetyce sludge/hardcore/mathcore, muzyka nienawistna, katartyczna i nihilistyczna. Na żywo panowie gniotą wściekłością i jadem. Dobry krzykliwy wokal, może czasem ciut jednostajny, ale fani hardcore'a i sludge metalu powinni się z Krzta zapoznać. Koncert krótki, acz bardzo intensywny, nie oszczędzający słuchaczy. 13 kwietnia 2023 r. Krzta supportowali Imperial Triumphant w 2Progi i wtedy zetknąłem się z ich twórczością po raz pierwszy na żywo.

Odsłuch: https://krzta.bandcamp.com/album/niszczenie-zgliszcze

Począwszy od lipca 2023 roku Owls Woods Graves widziałem trzy razy na żywo: wpierw na Castle Party 2023, potem na Summer Dying Loud 2023, a teraz jako support Furii. Chyba jeszcze nie miałem wcześniej takiej sytuacji. Tak czy siak, arogancki, zwarty, skoczny i bezpośredni black metal/punk zespołu z Krakowa może się podobać, a "Idzie diabeł" czy "Antichristian Hooligans" urastają do rangi prawdziwych koncertowych 'hitów' zespołu, gdyż publiczność reaguje na te numery szczególnie żywiołowo. Muzyka OWG jest na tyle chwytliwa, że nadaje się na jakąś suto zakrapianą imprezę metalową albo aby rozbudzić się w trakcie porannego spaceru do pracy. 

Odsłuch: https://malignantvoices.bandcamp.com/album/secret-spies-of-the-horned-patrician  

Zamilska - jakaż to była odmiana od dwóch intensywnych koncertów metalowych. Mimo wszystko trzeba przyznać, że elektronika Zamilskiej, choć taneczna i transowa, potrafi być też całkiem masywna i mroczna. Ścierają się w niej wpływy techno, brzmień etnicznych (użycie rozmaitych głosów, chorałów) i industrialu. Znakomitego setu Zamilskiej dopełniały ciekawe psychodeliczne wizualizację. Pochwalić tutaj trzeba osoby odpowiedzialne za stronę wizualną wczorajszego koncertu. Rewelacja! A set Zamilskiej chętnie widziałbym w przyszłości na festiwalu Castle Party.

Odsłuch: https://zamilskaofficial.bandcamp.com/album/uncovered

10 października 2023 roku via Pagan Records ukazał się nowy album Furii "Huta Luna" (black metalowo-ambientowy). Szczerze nie przypasował mi on od razu do gustu, gdyż wydawał mi się dość jednostajny (non-stop kanonada blastów, brak urozmaiceń w postaci zwolnień i umiarkowanych temp), ale może za któryś razem chwyci. Podobny problem miałem ze słuchowiskowym i mało zobowiązującym, acz niewątpliwie oryginalnym "W śnialni" (2021). Wczoraj jednak Furia znowu stanęła na wysokości zadania, koncert był intensywny, pełen transowych riffów i specyficznej odrealnionej jednostajności. Z "Huta Luna" poleciało 6-7 numerów, natomiast ze starszych numerów usłyszeliśmy m.in. "Są to koła", "Kosi ta śmierć", "Zamawianie drugie", "Ohydny jestem", "Za ćmą, w dym" czy "Zwykłe czary wieją". Nie da się jednak ukryć, że w coraz bardziej pokręconym black metalu Furii czuć polskość, śląskość, swojskość, ludyczność, a stale meandrujący styl zespołu z Katowic jest niepodrabialny. 

Odsłuch: https://paganrecords.bandcamp.com/album/huta-luna

Dla porównania "Martwa polska jesień" (2007):

https://paganrecords.bandcamp.com/album/martwa-polska-jesie 

I w ramach ciekawostki wrzucam industrialno black metalowy projekt Nihila Cssaba, gdyż jest bardzo interesujący, a mało kto go zna:

https://www.youtube.com/watch?v=XQfQ9Z7NouU

piątek, 27 października 2023

Masakra w Lewiston w stanie Maine

                                                              

Czytam właśnie o kolejnym masowym mordzie w USA, tym razem o masakrze dokonanej w mieście Lewiston w stanie Maine, na którą zareagował pochodzący z tego stanu Stephen King: "To szaleństwo w imię wolności. Przestańcie wybierać apologetów morderstwa. To nie ma miejsca w innych krajach". Maine uchodzi za jeden z najspokojniejszych stanów w USA, jeśli chodzi o morderstwa z użyciem broni palnej. Ale do rzeczy: wieczorem 25 października 40-letni Robert Card zaczął zabijać strzałami z karabinu najpierw w kręgielni Just-In-Time Recreation, a potem w barze Schemenengees Bar & Grille Restaurant. W obu lokalizacjach, gdzie active shooter dokonał masakry zginęło 18 osób, a 13 zostało rannych, z czego troje jest w stanie krytycznym. Obecnie trwa obława na sprawcę, który unika zatrzymania przez policję choćby dlatego, że pozbył się telefonu wiedząc, że policjanci mogą go łatwo namierzyć, gdyby miał go przy sobie. Opuszczony samochód Carda (biały SUV marki Subaru

) został odnaleziony w miasteczku Lisbon Falls niedaleko Lewiston. Mieszkańcom Lisbon zaleca się nie wychodzić na noc z domu. Policja i agenci FBI przeszukali już dom Carda w miasteczku Bowdoin. Mijają kolejne godziny i póki co nie ma śladu Roberta Carda. Poszukiwania mają obejmować m.in. użycie specjalistycznych kamer na podczerwień gdyby Robert ukrywał się gdzieś w lasach.

Co ciekawe, Robert Card jest eks-żołnierzem ze stopniem sierżanta. Pytanie jaki miał motyw. Osoby, które go znały twierdzą, że Card słyszał głosy. Ogarnęła go ostatnio paranoja, że sąsiedzi plotkują na jego temat. Będący fanatykiem broni palnej Rob zapewne postanowił zrobić z nimi porządek, gdyż być może spodziewał się, że plotkarze będą przebywać we wspomnianym barze i na kręgielni. Lokalizacji obu masakr z pewnością nie wybrał przypadkowo. Wiadomo, że latem 2023 r. Robert spędził dwa tygodnie w szpitalu psychiatrycznym. Groził też strzelaniną w bazie wojskowej w Saco (Maine). 

EDIT: Robert Card został odnaleziony martwy pod dwóch dniach obławy w miasteczku Lisbon Falls koło rzeki Androscoggin. Odebrał sobie życie strzałem w łeb.

Swoją drogą w Polsce też od kilku dni trwa obława na mordercę 6-letniego chłopca. Policja poszukuje 44-letniego Grzegorza Borysa, który 20 października podciął gardło własnemu synkowi. Mężczyzna jest już objęty Europejskim Nakazem Aresztowania, ale nadal może ukrywać się w gęstych, pagórkowatych i liściastych lasach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że Borys także jest żołnierzem (konkretnie Marynarki Wojennej), zatem wie doskonale jak się skutecznie ukrywać przez dłuższy czas wykorzystując okopy, transzeje, przyleśne ogródki działkowe i naturalne kryjówki. Także do jego poszukiwań wykorzystywana jest kamera termowizyjna. Nieoficjalnie wiadomo, że mężczyzna przygotował sobie wcześniej kryjówki z jedzeniem, a w jednej z ziemianek znaleziono telefon, kosmetyki i rzeczy mogące należeć do Grzegorza Borysa. Z drugiej strony przedmioty te mogą należeć do kogoś innego (np. jakiegoś bushcraftowca biegłego w sztuce survivalu). Konkludując, widzę tutaj podobieństwa ze sprawą potrójnego mordercy Jacka Jaworka, który zniknął bez śladu i nadal nie został odnaleziony. 

EDIT; Natomiast obława na Grzegorza Borysa trwa już 11 dni. Mężczyzna nadal ukrywa się w lasach TPK. 44-latkowi udało się przechytrzyć dwóch żandarmów z ŻW, którym nie udało się go zatrzymać, a także odrzucić policyjnego psa, który się na niego rzucił. Wygląda na to, że Borys jest godnym przeciwnikiem dla poszukującej go policji i Żandarmerii Wojskowej. Nie pomagają nawet poszukiwania ze śmigłowca oraz z psami tropiącymi.

Tyle na dzisiaj. Kolejny dłuższy tekst true crime w planach. 

EDIT 2: Ciało Grzegorza Borysa odnaleźli saperzy z Rozewia pod pływającą wysepką (naturalną przeszkodą wodną) w zbiorniku wodnym (stawie) Lepusz (otulina TPK) 6 listopada, w miejscu oddalonym od mieszkania Grzegorza o około 400 metrów. Zwłoki były w dresie Adidasa. Jako przyczyna śmierci podawane jest utonięcie. Czy Grzegorz popełnił samobójstwo topiąc się w stawie? A może ktoś go nakrył w nocy w którejś z ziemianek i mężczyzna w trakcie ucieczki próbował się ukryć w zbiorniku wodnym i w konsekwencji utonął? Ciekawi mnie co wykaże sekcja zwłok. Ciekawi mnie również kiedy i w jakich okolicznościach mogło dojść do śmierci Grzegorza w stawie Lepusz (na zdj. Karola Makurat, Zawsze Pomorze).

Wyniki sekcji: utonięcie, zgon nastąpił około 2 tygodnie temu. Rany cięte na ciele wskutek zachowań autoagresywnych, dwie rany od postrzału z broni pneumatycznej na skroniach.

Po zamieszczeniu zdjęć zwłok Borysa w sieci mnożą się wymyślne teorie spiskowe np. Grzegorz wiedział za dużo, zatem uśmiercono mu dziecko, a jego zmuszono do ucieczki i zlikwidowano. Ludzie szukają powiązań z inną sprawą z 31 lipca 2023 roku z Redy. Wówczas 32-letni komandos Formozy zabił swojego psa rasy pitbull, podciął gardło 6-letniej córeczce, po czym popełnił samobójstwo w łazience swojego mieszkania. Wcześniej miał poinformować swoją matkę smsem, że "zrobił coś strasznego". W rzeczy samej obie te sprawy łączą pewne podobieństwa. W przypadku tego starszego marynarza (czynnego żołnierza Formozy) nie było żadnych sygnałów o jego problemach psychicznych czy problemach z prawem.

czwartek, 19 października 2023

Morderstwo przedszkolaka Maurycego na poznańskim Łazarzu

                                                







Piękny jesienny spacer kończy się niewyobrażalną tragedią. Nie będę ukrywał, że wstrząsnęła mną ta sprawa kryminalna, gdyż wydarzyła się nagle, ofiara była dzieckiem i ma się wrażenie, że jednocześnie była kompletnie przypadkowa. Totalnie bezsensowna śmierć 5-letniego chłopczyka zadźganego w biały dzień na oczach innych dzieci i opiekunek grupy przedszkolaków. Co przeraża w tej sprawie to jej nagłość, upiorny pierwiastek nieprzewidywalności, bezsilność świadków wobec kilku sekund brutalnej przemocy. To doprawdy koszmar każdego rodzica, ale nie tylko. Rodzice nie mogą być dla dzieci zawsze i wszędzie. Inna sprawa, że także osoby dorosłe, acz bezdzietne mogą paść ofiarą irracjonalnego mordercy, jeśli znajdą się w złym miejscu o złym czasie. Śmierć może nadejść niespodziewanie, w najmniej oczekiwanym momencie.

18 października 2023 roku po godzinie 10 rano na poznańskim Łazarzu (skrzyżowanie ulic Karwowskiego i Łukaszewicza) doszło do bestialskiego ataku nożownika na grupę dzieci z pobliskiego przedszkola. Grupka 11 przedszkolaków z dwiema opiekunkami przemieszczała się na lokalną pocztę z okazji Dnia Listonosza. W pobliskiej placówce pocztowej dzieci wysyłały pocztówki do bliskich. Chwilę wcześniej w pobliskiej Żabce pojawił się 71-letni Zbysław C., który zaczął się tam awanturować, gdyż nie chciano mu sprzedać alkoholu. Mężczyzna w obdartej kurtce i znoszonych butach wyglądał jak kloszard. Wobec odmowy sprzedaży mu piwa zaczął grozić sklepowej śmiercią. Wyszedł ze sklepu i natrafił na grupkę przedszkolaków z dwiema opiekunkami. Zaczął grozić dzieciom, przedszkolanki próbowały go odciągnąć od grupki. Zbysław C. w końcu wyjął duży nóż kuchenny i pchnął dwukrotnie 5-letniego Maurycego w klatkę piersiową. Chłopiec szedł jako ostatni w szeregu grupki. Dzieci zaczęły okropnie płakać, morderca zaczął uciekać. Powalił go na ziemię kopniakiem pracownik firmy komunalnej Ramondis Grzegorz Konopczyński, nóż wypadł mordercy z ręki, w obezwładnieniu pomogli mu koledzy z pracy i policjantka będąca poza służbą. Ratownicy przez ponad pół godziny próbowali ratować umierającego Maurycego (doszło do zatrzymania krążenia), w końcu chłopczyk trafił do szpitala pediatrycznego na oddział kardiochirurgii (na blok operacyjny), na którym niestety zmarł. Pchnięcia nożem okazały się śmiertelne. Morderca zabił niewinne dziecko, które miałoby przed sobą długie lata życia. Jego rodzicom odebrał promyczek szczęścia, a dzieciom i przedszkolankom z tej feralnej wycieczki zapewnił traumę na długie lata. Nie dziwię się, że wielu rodziców na wieść o takiej tragedii ogarnia strach o dzieci.

Poszedłem dzisiaj po godzinie 10 na miejsce zbrodni i nie mogłem opanować wzruszenia. Mnóstwo maskotek, pluszaków, palących się zniczy, obecni dziennikarze, gapie, mieszkańcy Łazarza. Zbysław C. już od przynajmniej dwóch dni zachowywał się dziwnie, irracjonalnie, choć w przeszłości nie był notowany, ani karany. Mieszkał w kamienicy z siostrą - tej samej obok której zabił.

Oczywiście to domysły, ale wygląda na to, że Zbysław C. mógł być osobą zaburzoną, np. chorować na schizofrenię paranoidalną, co skutkowało urojeniami i wybuchami agresji. Był tykającą bombą zegarową i w końcu doszło do eksplozji. Wiadomo już, że leczył się na zaburzenia somatyczno-psychiczne. Mógł mieć (co nieoficjalnie ustalili dziennikarze) guza mózgu. Zakładam zatem, że Zbysław C., morderca 5-letniego Maurycego trafi na obserwację psychiatryczną i zostanie uznany za niepoczytalnego tym samym unikając kary dożywotniego pozbawienia wolności. 

Zbysław C. nie przyznaje się do winy i twierdzi, że nic nie pamięta. Odmawia składania wyjaśnień.

Przypominam, że masowy morderca Charles Whitman, który 1 sierpnia 1966 roku zabił 16 osób, w tym swoją żonę i matkę miał guza mózgu. 25-latek w trakcie dokonywania masakry nie działał z tego powodu racjonalnie, nie umiał odróżnić dobra od zła. Czy zatem tacy zbrodniarze powinni być moralnie odpowiedzialni za swoje czyny? Z drugiej strony tysiące ludzi żyje na świecie z guzami mózgu, ale przypadki drastycznych kryminalnych zachowań wśród chorych są bardzo rzadkie. 

Tak czy owak, przerażająca sprawa kryminalna. Kilka dni wcześniej na Osiedlu Jagiellońskim w Poznaniu doszło do morderstwa 86-letniej kobiety. Morderca dostał się do jej mieszkania przez balkon na parterze, wybił szybę, podciął staruszce gardło nożem i splądrował jej mieszkanie. Sprawca nadal pozostaje na wolności.