wtorek, 28 listopada 2023

Stridulum "Paradigm" (2023) - recenzja

Kiedy piszę ową recenzję za oknem panuje nieśmiała zimowa aura z lekkim mrozem i naprawdę znikomą dawką śniegu. To idealny wieczór, by posłuchać nieco poruszającej mrocznej elektroniki, a nadarzyła się ku temu niemała okazja, gdyż 24 listopada miała miejsce premiera (via Manic Depression Records) drugiego albumu studyjnego rodzimego duetu darkwave/dark electro Stridulum zatytułowanego "Paradigm". Już poprzedni album (pełnometrażowy debiut) Stridulum "Soothing Tales of Escapism" (2021) ogromnie mi się podobał, ale po kilkukrotnym przesłuchaniu "Paradigm" śmiem twierdzić, że najnowszy album Marity i Arkadiusza jest jeszcze lepszy, bardziej wielowymiarowy i pięknie jesienno-zimowo-melancholijny. 

Nie da się ukryć, że słuchałem "Paradigm" w trakcie dość trudnego okresu w moim życiu i dzięki temu o wiele łatwiej było mi utożsamić się z muzyką Stridulum, jej warstwą liryczną i ujmującą atmosferą. Mam kilku ulubionych artystów, których muzyka szczególnie do mnie przemawia (np. Shape of Despair, Of the Wand and the Moon, Linea Aspera, Lycia, ostatnio też The Devil's Trade, etc.) i Stridulum wraz z "Paradigm" dołącza do tego grona. W moim subiektywnym rankingu to najbardziej melancholijna płyta dark electro/darkwave od czasu Linea Aspera "II" (2020). Tutaj od początku odsłuchu czuć synchroniczność z płynącymi mroczno-elektronicznymi dźwiękami. To oznaka doskonałego muzycznego wyczucia: muzyka Stridulum potrafi być mroczna, refleksyjna, smutna i tym samym kompatybilna z gustem wrażliwych słuchaczy, którzy się z nią zetknęli. Wiele fragmentów na "Paradigm" autentycznie mnie poruszyło, a z warstwą liryczną "Debris" czy "Eterna" każdy, kto przeżywa jakieś wewnętrzne rozterki związane choćby z poczuciem winy, bezsensu istnienia, utratą miłości czy przyjaźni, tęsknotą za tym co było, ale bezpowrotnie minęło mógłby się utożsamić. 

Na "Paradigm" słuchacz odnajdzie wiele ciekawych smaczków, tanecznych rytmów i zapadających w pamięć fragmentów np. porywającą ambientowo-transową elektronikę w "Wasteland" (początek ok. 2.30 minuty) czy hipnotyczną shoegazową gitarę w fenomenalnie nastrojowym "Astray" (gościnnie wystąpił tutaj Manu H. z Distance H.) W zasadzie każda piosenka na "Paradigm" zapada w pamięć, czymś zaskakuje. Nie brakuje oczywiście na najnowszym albumie Stridulum mroku i melancholii obecnych chociażby w "Sorrow" czy w eterycznym, przypominającym mi muzyczne dokonania Lycia "Flame", w którym śpiew Marity znakomicie uzupełnia się z głębokim wokalem Peera z Golden Apes. Wyróżnić także trzeba dość ciepły, acz nadal przejmujący "Refugium" - ta piosenka skojarzyła mi się z kojącym poczuciem bezpieczeństwa, gdy jesteśmy w towarzystwie osób nam najbliższych. I choć na "Paradigm" pojawiają się znamienici goście trzeba docenić ogromny muzyczny talent i zaangażowanie Marity i Arkadiusza. Aż dziw bierze, że w Polsce Stridulum jest projektem relatywnie mało znanym. Z drugiej strony nasza rodzima scena gotycka nie jest jakaś znacząca w porównaniu do brytyjskiej, niemieckiej, francuskiej czy amerykańskiej. Można by nawet wysnuć śmiałą tezę, że jest dopiero w powijakach. Mam nadzieję zobaczyć kiedyś duet Stridulum na żywo, tymczasem zachęcam do obejrzenia teledysku do "Astray" i posłuchania, tudzież zakupienia "Paradigm":

https://strdlm.bandcamp.com/album/paradigm

 https://www.youtube.com/watch?v=szF8ZntmqxM

Dla porównania posłuchajcie także "II" Linea Aspera:

https://lineaaspera.bandcamp.com/album/linea-aspera-lp-ii 

sobota, 25 listopada 2023

Antimatter w Minodze 24 listopada 2023 roku (fotorelacja)

                                                          

Na przestrzeni lat widziałem Antimatter z Liverpoolu 4-5 razy na żywo. Bardzo lubię progresywną muzykę Micka Mossa, gdyż jest ogromnie melancholijna i głęboko emocjonalna. Tym razem Mick Moss dał w Minodze wspaniały, ponad 90 minutowy akustyczny występ, w którym stare piosenki Antimatter przeplatały się z młodszymi. Nie będę się rozpisywał co do formy wokalnej Micka, gdyż jest nadal wspaniała, poruszająca, wprawiająca w stan zadumy, nostalgii, smutku. Niewielka przestrzeń koncertowa Minogi uwydatniła płynące ze sceny emocje. W pewnym momencie Mick otwarcie powiedział, że cierpi na depresję i aby świat go nie przytłaczał korzysta z terapii farmakologicznej. Cieszę się, gdy artyści mówią otwarcie o trapiących ich problemach psychicznych, gdyż mam wówczas świadomość, że nie jestem sam z moją dystymią. Tak czy owak, to był naprawdę udany, piękny i poruszający koncert. Jedyna jego wada, to gadający ludzie gdzieś z tyłu widowni. Zastanawiam się czy kupują bilety na koncert po to, by słuchać muzyki czy po prostu socjalizować się przy piwie. Jak widać ważniejsze jest to drugie. 

Set-lista Antimatter w Poznaniu: "Leaving Eden", "Partners in Crime", "Conspire", "Little Piggy", "Comrades", "By My Side", "Over Your Shoulder", "Templates", "A Place in the Sun", "The Weight of the World", "Paranoid Carbon", "Entheogen", "Dream", "Saviour", "Between the Atoms" i zagrany na bis "Hole" (z fragmentem "Whole Lotta Love"). 

Tytułem dygresji w trakcie koncertu towarzyszyły mi myśli o tym, jak łatwo przychodzi się nam się w czasach mediów społecznościowych rozstawać. Jak bardzo pragniemy naprawić pewne przyjacielskie relacje, które zaczęły zanikać, przepraszamy, zabiegamy, walczymy o to i często skazani jesteśmy na porażkę. Nic nie jest dane na zawsze, ale jednocześnie chcielibyśmy, aby jednostki, do których czuliśmy więź przywiązania nie odchodziły, nie zrywały kontaktu. Wyobrażamy sobie, że nadal gdzieś tam są obok nas. Przypomniała mi się najsmutniejsza piosenka o utracie miłości (można ją także odnieść do umierającej przyjaźni) jaka kiedykolwiek powstała (przynajmniej w moim subiektywnym rankingu). Oto ona:

https://www.youtube.com/watch?v=FYyZ-ZbEh-U

piątek, 17 listopada 2023

Kvaen, In Mourning i Insomnium w 2Progi 12 października 2023 r. (fotorelacja)

                                                     








Tym razem ograniczę się do niezbędnego minimum opisu, gdyż i tak niniejszą relację wrzucam z opóźnieniem. Nie jestem jakimś wielkim fanem melodyjnego death metalu, ale zarówno Insomnium, jak i In Mourning zespoły, którym nieobca jest melancholijna atmosfera. Zatem na koncert postanowiłem się mimo wszystko wybrać. I nie żałuję! Jako pierwszy wystąpił szwedzki Kvaen - melodyjny, acz agresywny black metal z elementami speed i viking/pagan metalu. W składzie są m.in. obecni i byli muzycy Necrophobic, Nifelheim i Destroyer 666. W porównaniu do in Mourning i Insomnium był to zdecydowanie najagresywniejszy występ tamtego wieczoru, choć nadal nie pozbawiony szwedzkiej melodyjności.

In Mourning cenię szczególnie za ich debiut "Shrouded Divine" z 2008 roku. Szwedzi zaczynali jako gotycki doom death band, by potem pójść w kierunku melodyjnego death metalu ze sporą dawką progresywności i melancholii. Także ich koncert uważam za udany. Można nawet wysnuć tezę, że muzyka In Mourning przypomina nieco Opeth z czasów growlu Mikaela Akerfelda. Fantastyczne akustyczne interludia z czystym śpiewem, doskonale wyeksponowany bas. No i na żywo rewelacyjna forma. 

Set-lista: "Thornwalker", "The Broken Orbit", "The Smoke", "Sovergein Colossus", "Amnesia", "Black Storm". 

Pamiętam, że w 2022 roku miałem się wybrać do Wrocławia na gig My Dying Bride w ramach Ultima Ratio Fest. Jednak zrezygnowałem, gdyż właśnie wtedy MDB nie zagrali, a w zamian wystąpili Finowie z Insomnium. Tak czy owak, nie przeszkodziło mi to, by zobaczyć Insomnium po raz pierwszy na żywo właśnie w 2Progi. Finowie tworzą muzykę melodyjną, zmienną, przesyconą melancholią, osadzoną w fińskim folklorze. To na pewno jeden z najciekawszych obecnie zespołów melo-death metalowych, ze ślicznymi akustycznymi wstawkami i bez lukru. Na żywo nieustająca energia i radość grania. 

Setlista Insomnium: "1696", "Ephemeral", "White Christ", "Pale Morning Star", "Only One Who Waits", "Change of Heart", "And Bells They Toll", "Lilian", "The Rapids", "The Gale", "Mortal Share", "Song of the Dusk".

piątek, 10 listopada 2023

Krolok, Laster i Sigh w 2Progi w dniu 10 listopada 2023 r. (fotorelacja)

                                                      





Nie mogłem odpuścić tego koncertu, gdyż bardzo lubię japoński Sigh i uważam, że to jeden z najoryginalniejszych zespołów black metalowych jakie powstały. I zarazem istniejący od 1990 roku protoplasta azjatyckiego black metalu, który zwrócił na siebie uwagę (dzięki albumowi "Scorn Defeat" z 1993 roku) Euronymousa z Mayhem. Ja tak naprawdę zacząłem poznawać awangardowy black metal Sigh dopiero od rewelacyjnej płyty "Imaginary Sonicscapes" z 2001 roku, którą lata temu kupiłem na CD. Dopiero w późniejszym czasie poznałem wcześniejsze albumy i EP-ki Sigh jeszcze z lat 90-tych np. "Infidel Art" czy "Hail Horror Hail". 

Sigh supportowały Krolok (black metal, Słowacja) oraz Laster (Holandia, eksperymentalny black metal). Krolok zagrali jedynie 6 kawałków, ich black metal był najbardziej tradycyjny, ale odznaczał się dość specyficznym wampiryczno-transylwańskim klimatem. Nic zatem dziwnego, że wokalista Krolok występował w długim wampirycznym płaszczu a la hrabia Drakula. Black metal Słowaków nie stroni od klawiszowych pasaży i ciekawych aranżacji. 

Set-lista Krolok: "Flying Above Ancient Ruins", "At the End of the New Age", "Hunger of Her Eyes", "Unveled Subterranean Treasures", "Towards the Duskportals", "Your Soul Is Mine!"

Odsłuch: https://krolok.bandcamp.com/album/funeral-winds-crimson-sky

Z kolei trio Laster wystąpiło w dość upiornych i abstrakcyjnych humanoidalnych maskach. Oczywiście w black metalu i muzyce pochodnej nie jest to żadna nowość (Morowe, Mgła, Terra Tenebrosa, Imperial Triumphant, itd.) Jednak muszę przyznać, że eksperymentalny post-black metal Holendrów jest dziwny, niepokojący, jakby nie z tego świata, raczej depresyjny i hipnotyczny. Czyste i posępne wokale przeplatały się z ostrym i przeszywającym black metalowym wrzaskiem. Nic dziwnego, że zainteresowała się tym triem niemiecka Prophecy Productions. Wielowymiarowa, odrealniona i intrygująca muzyka, nie łatwa do zaszufladkowania. 

https://laster.bandcamp.com/album/andermans-mijne 

Koncert Sigh ogromnie przypadł mi do gustu, choć w składzie zabrakło Dr Mikakannibal. Nie da się ukryć, że Japończycy od wielu lat tworzą ekstremalnie awangardowy black metal z wpływami heavy, power i doom metalu, psychodelicznego rocka, ethno folka, funka, jazzu i cholera wie czego jeszcze. O ile Furia jest zespołem na wskroś rodzimym, polskim, o tyle Sigh jest na wskroś japoński. W dodatku samurajsko-etniczny image muzyków był absolutnie niesamowity! Uwagę na siebie zwracał szczególnie przebrany za samuraja i ociekający krwią gitarzysta Nozomu, z którym po zakończeniu koncertu zrobiłem sobie pamiątkową fotkę. Publiczność przyjęła Japończyków bardzo gorąco, z głośnymi owacjami i wcale się temu nie dziwię. Set-lista Sigh: "Kuroi Kage/ Touji No Asa", "The Transfiguration Fear", "Hail Horror Hail", "Shikigami", "Shingontachikawa", "Mayonaka No Kaii", "Satsui - Genshi no Ato", "Gundali", "A Victory of Daikini", "Ready for the Final War", "Corpsecry - Angelfall", "The Soul Grave" oraz zagrany na bis cover Venom "Black Metal".  

Odsłuch: https://peaceville.bandcamp.com/album/shiki

piątek, 3 listopada 2023

Krzta, Owls Woods Graves, Zamilska i Furia w Tamie 2 listopada 2023 r. (fotorelacja)

                                                          







Ominął mnie koncert Furii na Summer Dying Loud 2023, a żywię spory sentyment do tego nietuzinkowego i niekonwencjonalnego zespołu black metalowego z Katowic. Od 2014 roku relacjonowałem tutaj kilka koncertów Furii, na których byłem m.in. na Castle Party 2016 czy trasa Za ćmą, w dym" w 2017 roku. Kupiłem bilet na ostatnią chwilę mając na uwadze to, że koncerty w Krakowie czy we Wrocławiu zostały wyprzedane. Chciałem też zobaczyć występ elektroniczny Natalii Zamilskiej na żywo, bo zdarzało mi się w przeszłości jej słuchać. Mroczna elektronika (industrial, dark electro, EBM, aggrotech, dark ambient, a także wszelaki mariaż elektroniki z metalem) od dawna leżą w kręgu moich zainteresowań. Generalnie jestem za urozmaicaniem koncertów metalowych obecnością artystów z odmiennej szuflady muzycznej. Zamilska jest fanką black metalu np. Darkthrone i Mayhem, zatem wpisuje się w trasę doskonale.

Zdarza mi się czasem chodzić na koncerty w Tamie, choć kiedyś ten klub kojarzył mi się wyłącznie z imprezami elektronicznymi. Ale od dobrych paru lat to się zmieniło, gdyż w Tamie gości coraz więcej zespołów metalowych i rockowych. Nie inaczej było 2 listopada. Na początek zaprezentowali się olsztynianie z Krzta. Solidny ciężar w estetyce sludge/hardcore/mathcore, muzyka nienawistna, katartyczna i nihilistyczna. Na żywo panowie gniotą wściekłością i jadem. Dobry krzykliwy wokal, może czasem ciut jednostajny, ale fani hardcore'a i sludge metalu powinni się z Krzta zapoznać. Koncert krótki, acz bardzo intensywny, nie oszczędzający słuchaczy. 13 kwietnia 2023 r. Krzta supportowali Imperial Triumphant w 2Progi i wtedy zetknąłem się z ich twórczością po raz pierwszy na żywo.

Odsłuch: https://krzta.bandcamp.com/album/niszczenie-zgliszcze

Począwszy od lipca 2023 roku Owls Woods Graves widziałem trzy razy na żywo: wpierw na Castle Party 2023, potem na Summer Dying Loud 2023, a teraz jako support Furii. Chyba jeszcze nie miałem wcześniej takiej sytuacji. Tak czy siak, arogancki, zwarty, skoczny i bezpośredni black metal/punk zespołu z Krakowa może się podobać, a "Idzie diabeł" czy "Antichristian Hooligans" urastają do rangi prawdziwych koncertowych 'hitów' zespołu, gdyż publiczność reaguje na te numery szczególnie żywiołowo. Muzyka OWG jest na tyle chwytliwa, że nadaje się na jakąś suto zakrapianą imprezę metalową albo aby rozbudzić się w trakcie porannego spaceru do pracy. 

Odsłuch: https://malignantvoices.bandcamp.com/album/secret-spies-of-the-horned-patrician  

Zamilska - jakaż to była odmiana od dwóch intensywnych koncertów metalowych. Mimo wszystko trzeba przyznać, że elektronika Zamilskiej, choć taneczna i transowa, potrafi być też całkiem masywna i mroczna. Ścierają się w niej wpływy techno, brzmień etnicznych (użycie rozmaitych głosów, chorałów) i industrialu. Znakomitego setu Zamilskiej dopełniały ciekawe psychodeliczne wizualizację. Pochwalić tutaj trzeba osoby odpowiedzialne za stronę wizualną wczorajszego koncertu. Rewelacja! A set Zamilskiej chętnie widziałbym w przyszłości na festiwalu Castle Party.

Odsłuch: https://zamilskaofficial.bandcamp.com/album/uncovered

10 października 2023 roku via Pagan Records ukazał się nowy album Furii "Huta Luna" (black metalowo-ambientowy). Szczerze nie przypasował mi on od razu do gustu, gdyż wydawał mi się dość jednostajny (non-stop kanonada blastów, brak urozmaiceń w postaci zwolnień i umiarkowanych temp), ale może za któryś razem chwyci. Podobny problem miałem ze słuchowiskowym i mało zobowiązującym, acz niewątpliwie oryginalnym "W śnialni" (2021). Wczoraj jednak Furia znowu stanęła na wysokości zadania, koncert był intensywny, pełen transowych riffów i specyficznej odrealnionej jednostajności. Z "Huta Luna" poleciało 6-7 numerów, natomiast ze starszych numerów usłyszeliśmy m.in. "Są to koła", "Kosi ta śmierć", "Zamawianie drugie", "Ohydny jestem", "Za ćmą, w dym" czy "Zwykłe czary wieją". Nie da się jednak ukryć, że w coraz bardziej pokręconym black metalu Furii czuć polskość, śląskość, swojskość, ludyczność, a stale meandrujący styl zespołu z Katowic jest niepodrabialny. 

Odsłuch: https://paganrecords.bandcamp.com/album/huta-luna

Dla porównania "Martwa polska jesień" (2007):

https://paganrecords.bandcamp.com/album/martwa-polska-jesie 

I w ramach ciekawostki wrzucam industrialno black metalowy projekt Nihila Cssaba, gdyż jest bardzo interesujący, a mało kto go zna:

https://www.youtube.com/watch?v=XQfQ9Z7NouU