niedziela, 12 stycznia 2014
Blood Sabbath (1972) - recenzja
"Blood Sabbath" (1972) w reżyserii zmarłej w 2003 roku Brianne Murphy jest jednym z nieco zapomnianych reprezentantów popularnego w latach 1969-82 erotycznego kina grozy o czarnej magii do którego można też śmiało zaliczyć takie horrory jak "Veil of Blood" (1973) Josepha W. Sarno czy "Black Candles" (1982) Jose Ramona Larraza. Tony Geary wciela się w postać trawionego traumatycznymi wspomnieniami weterana wojny w Wietnamie (a jakże!), który wędruje z folkową gitarą przez leśne ostępy uciekając od zgnilizny cywilizacji. Na zboczach góry w południowej Kalifornii natrafia na sabat czarownic, które odprawiają zmysłowe rytuały czarnej magii. Wiedźmom przewodzi ubrana w czerwoną suknię Królowa Wiedźm Alotta, którą zagrała Dyanne Thorne, pamiętna sadystyczna nazistka z popularnej w latach 70-tych serii filmów (s)eksploatacji o Ilsie Koch. Były żołnierz zakochuje się w odzianej w biel wodnej nimfie imieniem Yyalah (Susan Damante) z jeziora, ale nie może z nią być dopóki nie poświęci swej duszy śmiertelnika. Może mu w tym pomóc Alotta, lecz w trakcie odprawianego rytuału czarnej magii Tony wypija kielich krwi ofiarnej. Yalah jest zaszokowana jego postępowaniem ("Jesteś pokryty ceremonialną krwią!"), a Alotta ma co do młodego mężczyzny własne plany...
Psychodeliczny horror Brianne Murphy przenosi widza w chwalebną przeszłość kina drive-in - ówczesne filmy kręcone były jak najtaniej, a co za tym idzie z amatorską obsadą. Nie inaczej jest w przypadku "Blood Sabbath", w którym odnajdziemy ofiary corocznie składane z dzieci, odciętą głowę meksykańskiego Padre oraz mnóstwo golizny. Psychodelicznej muzyce Lesa Baxtera towarzyszą trzęsące ponętnymi ciałami wiedźmy zatracone w orgiastycznym tańcu (co też w pełni aprobują muzycy Electric Wizard, Belzebong i kapel ich pokroju). Obowiązkowo musi być melancholijna folkowa ballada będąca motywem przewodnim filmu. Pod kątem dzikich tańców półnagich kobiet "Blood Sabbath" przypomina mi późniejszy o rok "Veil of Blood" (1973) Josepha W. Sarno, który mam przegrany gdzieś na starej kasecie video. Tak jak powyżej wspominałem głównego bohatera filmu prześladują traumatyczne przeżycia z Wietnamu - pal licho, że sceny wietnamskie nakręcono zapewne w gęstym buszu blisko rancza w San Fernando Valley. Kapsuła czasowa z ociekających seksem, oparami LSD i psychodelią czasów hippisowskich, ot co. Jedną z wiedźm zagrała ikona kina eksploatacji lat 70-tych Uschi Digard.
Seans z brytyjskiego DVD
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz