czwartek, 30 stycznia 2014
Il Mostro di Firenze/ The Monster of Florence (1986) - recenzja
Sprawa seryjnego mordercy o przydomku Potwór z Florencji jest jedną z najbardziej fascynujących zagadek w annałach światowej kryminalistyki. Nie będę się zbytnio rozpisywał na temat Il Mostro, podam tylko kilka ogólnikowych faktów. W latach 1968-1985 Il Mostro zamordował 16 osób. Polował nocą na pary uprawiające seks w samochodach bądź przebywające po zmroku w namiocie. Do ofiar strzelał z pistoletu, ciał mężczyzn nie poddawał okaleczeniom post-mortem, natomiast zastrzelonym kobietom (jeśli nikt go wcześniej nie przepłoszył) wycinał sutki i okaleczał genitalia. Podwójne morderstwo z 1983 roku, w trakcie którego zabił dwójkę mężczyzn prawdopodobnie popełnił przez pomyłkę z uwagi na długie włosy jednej z męskich ofiar (myślał, że ofiara jest kobietą). W 1986 roku Włosi nakręcili dwa gialli bazujące na do tej pory nie rozwiązanej sprawie Potwora z Florencji, a mianowicie "The Killer Is Still Among Us" w reżyserii Camillo Teti oraz "Il Mostro di Firenze", który wyreżyserował Cesare Ferrario. Pierwszy z wymienionych tytułów widziałem na przestrzeni lat kilkakrotnie (miałem go przegranego na kasecie video wraz z "Giallo a Venezia" od szwajcarskiego kolekcjonera), "Il Mostro di Firenze" obejrzałem po raz pierwszy dopiero teraz. O ile "The Killer Is Still Among Us" jest thrillerem bardziej posępnym, dołującym i brudnym (końcowa scena okaleczania seksualnego ciała dziewczyny wyciągniętego z namiotu jest autentycznie szokująca), o tyle "Il Mostro di Firenze" odznacza się większą subtelnością w scenach morderstw. Przez to niestety pewnie nie zostanie w pamięci na długo, chociaż sekwencja podwójnego morderstwa ofiar z namiotu na początku "The Monster of Florence" jest krwawa i efektowna (w 'siostrzanym' "The Killer Is Still Among Us" Teti umieścił ją w finale filmu).
"Il Mostro di Firenze" nie jest złym filmem, lecz nie wciągnął mnie zbytnio. I to chyba jego główna wada, gdyż momentami miałem wrażenie, że oglądam film telewizyjny (ze sporą dawką nagości i niewielką przemocy - pomijając pierwszą scenę mordu większość zabójstw ma miejsce poza kadrem). Fabuła "The Monster of Florence" kręci się wokół postaci pisarza Andreasa Ackermanna (Leonard Mann), który pisze książkę o mordercy i jednocześnie usiłuje stworzyć jego portret psychologiczny... Trochę grozy, trochę niejasności, przyzwoita ścieżka dźwiękowa, ale brakuje filmowi Cesare Ferrariego tego czegoś (delirycznego szaleństwa? wciągającej zagadki? większej dawki makabry?), czym się charakteryzują najlepsze gialli. W ogólnym rozrachunku "The Killer Is Still Among Us" jest po prostu ciekawszym filmem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz