poniedziałek, 10 marca 2014

Syndicate Sadists/ Il Giustiziere Sfida la Citta (1975) - recenzja
















Strzeżcie się motocyklisty, który zwie się Rambo. I raczej nie ma żadnego związku z postacią komandosa wykreowaną przez Sylvestra Stallone. "Syndicate Sadists" wyreżyserował Umberto Lenzi, włoski spec od odrażającego kina kanibalistycznego ("Eaten Alive", "Cannibal Ferox: Make Them Die Slowly"). Wielu kinomanów pewnie kojarzy filmy Lenziego z dużą dawką okrucieństwa i gore. I rzeczywiście, ale należy pamiętać, iż Lenzi specjalizował się także w filmach giallo ("Seven Bloodstained Orchids" z 1971 roku) czy w polizioteschi (włoskie thrillery policyjne), przykładowo brutalny "Almost Human" Lenziego z Tomasem Milianem w roli szwarccharakteru.

W "Syndicate Sadists" urodzony na Kubie Milian wciela się w prawdziwego brodatego twardziela. Rambo postanawia odwiedzić swojego przyjaciela, który bada działalność lokalnych mafijnych grup. Kiedy jego kumpel ginie zabity przez gangsterów Rambo bierze sprawy w swoje ręce, czym dolewa oliwy do ognia w rywalizacji dwóch grup przestępczych. Jednej z nich przewodzi Paterno (Joseph Cotten), drugiej Conti (Luciano Catenacci). Porwany zostaje dla okupu mały chłopiec, a to jeszcze bardziej zaognia konflikt między gangami. Co gorsza dziewczyna Rambo (Femi Benussi) zostaje pobita na śmierć. Wtedy Rambo wkracza na szlak krwawej zemsty i zaczyna po kolei eliminować gangsterów. Mściciel nie pobłaża.

Lenzi nie byłby sobą, gdyby nie nasycił "Syndicate Sadists" sporą dozą brutalności, choć i tak filmowi niniejszemu daleko do sadyzmu "Almost Human" (1974). Zwraca na siebie uwagę Milian w pozytywnej roli twardziela o gołębim sercu. Kiedy trzeba to potrafi przywalić w mordę bądź zabić (genialna scena bójki przy stole bilardowym), ale wobec dzieci i kobiet jest szlachetny i grzeczny. Ryzykuje życie dla porwanego chłopca. Poza tym wyskakuje motocyklem z płonącej przyczepy ciężarówki i dobrodusznie strzela przyjacielowi w kamizelkę kuloodporną. Lenzi w wywiadzie mówi, iż główną filmową inspiracją dla "Syndicate Sadists" był słynny western Sergio Leone "Za garść dolarów" (1964). W porównaniu do innych polizioteschi w reżyserii Lenziego ("Rome Armed to the Teeth", "Violent Naples" czy "Almost Human") "Syndicate Sadists" wypada nieco słabiej, ale to i tak porządny kawałek Euro-kryminału.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz