niedziela, 19 grudnia 2021

Stridulum "Soothing Tales of Escapism" (2021) - recenzja

                                                       
W kwietniu 2020 roku ukazała się debiutancka EP-ka duetu Stridulum zatytułowana "Burial", która oferowała wyśmienitą porcję mrocznej elektroniki i była zaledwie przystawką przed daniem głównym - debiutanckim albumem "Soothing Tales of Escapism", którego premiera miała miejsce 17 grudnia 2021 roku. Tutaj warto od razu dodać, że najnowszy materiał Stridulum ukazał się za pośrednictwem  niezależnej francuskiej wytwórni Manic Depression Records, w której szeregach znajdziemy takie zespoły jak np. Kill Shelter, Bleib Modern, Traitrs, Twin Tribes, Ash Code czy She Pleasures Herself.

"Soothing Tales of Escapism" przemówił do mnie jako całość od razu w trakcie pierwszego przesłuchania, choć znałem wcześniej trzy pierwsze piosenki wybrane przez zespół na single ("Bleeding", "Ghost", "Collapse"). Muzycy Stridulum (Marita Volodina, Arkadiy Berg) umieją wykreować mroczną i melancholijną atmosferę, która potrafi być jednocześnie ciepła, kojąca, eteryczna, uwodzicielska. Na "Soothing Tales of Escapism" nie brakuje tanecznych rytmów, od których pulsują chociażby "Collapse", "Odium" czy "Fear". Kolejnym magnesem debiutanckiego albumu Stridulum są ogromnie zróżnicowane wokale Volodiny, czasem mocne, pełne pasji, niespokojne, innym razem delikatne, kołysankowe, szeptane. W śpiewie Marity można wyczuć szerokie spektrum emocjonalnych odcieni: smutek, rezygnację, ale też siłę, determinację, wyciszenie. To na pewno jedna z najbardziej utalentowanych wokalistek rodzimej sceny gotyckiej, która potrafi zaśpiewać w prawie każdym repertuarze. 

Co istotne, oprócz melancholii i mroku na "Soothing Tales of Escapism" znajdziemy coś jeszcze: czułość, wrażliwość. Ta muzyka nie wzbudza w słuchaczu dyskomfortu, choć zdecydowanie jest introspektywna, refleksyjna, finezyjna. Pochwalić też należy króciutkie interludia Arkadiya ("Vain", "Chasm", "Ashes"), gdyż są głęboko atmosferyczne i znakomicie współgrają ze śpiewanymi utworami. Trudno mi wyróżnić ulubione piosenki na "Soothing...", ale podobają mi się szczególnie fenomenalnie zaśpiewany i podszyty podskórnym niepokojem "Glass", pulsujący chłodem i absolutnie porywający "Odium" czy refleksyjny i emanujący pięknem "Home", do którego nakręcony został ciekawy teledysk z urbexowym klimatem (link na końcu recenzji). 

Coraz głębiej jestem przekonany, że dobra muzyka jest istotnym czynnikiem warunkującym dobrostan jednostki, gdyż potrafi łączyć ludzi poprzez wspólnie przeżywane emocje oraz zazwyczaj skuteczniej wpływa na nasze doznania niż same słowo pisane. W trakcie słuchania Stridulum oraz wielu innych zespołów (np. Linea Aspera, Lycia, Of the Wand and the Moon, My Dying Bride, Forndom, Shape of Despair, etc.) pojawia się we mnie stan cichej błogości, w którym staram się zapomnieć o wszystkim i daje się ponieść tym dźwiękom. Dlatego najbardziej lubię słuchać ulubionej muzyki po zmroku i kompletnie nie trafiają do mnie dźwięki wesołe, optymistyczne, gdyż nie umiem się w nie totalnie wczuć. Jak wiadomo angażujemy się w pełni w to, co kochamy. Mroczna i melancholijna, czasem agresywna muzyka jest ważnym aspektem mojej egzystencji i nie umiem bez niej należycie funkcjonować. Jest niegroźnym narkotykiem, od którego jestem od wielu lat uzależniony.

Odsłuch "Soothing Tales of Escapism" oraz możliwość zakupy płyty na bandcampie i stronie labelu:

https://strdlm.bandcamp.com/album/soothing-tales-of-escapism 

Intrygujący teledysk do "Home":

https://www.youtube.com/watch?v=JSOVQnPXPXU

Przy okazji warto zapoznać się z solową twórczością Arkadiusza Kulawika tworzącego wraz z wokalistką Maritą duet Stridulum. Na początek polecam animowany singiel "Kogbit", którego słucha się wybornie.

https://www.youtube.com/watch?v=HGhJUpo4mZU

EDIT: Kilka dni temu (już w styczniu 2022 roku) otrzymałem CD "Soothing Tales of Escapism". Płłyta wydana jest rewelacyjnie w formie eleganckiego digipacka. Książeczka okraszona wysmakowanymi i tajemniczymi zdjęciami utrzymanymi w czarno-białej tonacji. Doskonała oprawa graficzna autorstwa Peera Lebrechta (Golden Apes, Voyna). Brak liryków we wkładce płyty wyróżnia Stridulum, gdyż pozwala na grę domysłów. W tej chwili nie kojarzę innego zespołu, który praktycznie całkowicie rezygnuje z zaprezentowania słuchaczom warstwy lirycznej. To dla mnie pewne novum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz