piątek, 25 lipca 2025

Stridulum: Wywiad z Maritą Volodiną

                                                            


Czy pamiętasz moment, w którym zadecydowałaś, że chcesz związać swoje życie z muzyką?

Oczywiście. To moment, kiedy w moim umyśle małego dziecka pojawiła się jakakolwiek świadomość. Śpiewam od momentu, w którym zaczęłam artykułować pierwsze dźwięki. Od razu wiedziałam, że tak będzie wyglądało moje życie. Nie myliłam się.

Czy Twoje dzieciństwo i dorastanie było związane z muzyką? W jaki sposób?

Pochodzę z bardzo muzykalnej rodziny, więc naturalne było w domu granie na instrumentach i śpiewanie. Rodzice zawsze mnie do tego zachęcali i wspierali moją pasję. Zarówno mój tata, jak i brat, są muzykami. Muzyki w domu zawsze się też wiele słuchało i dużo o niej rozmawiało.

Jakiej muzyki słuchałaś w okresie dorastania, a jakiej słuchasz obecnie? Czy możesz wymienić kilka zespołów, które są dla Ciebie szczególnie ważne? 

Cóż, moja muzyczna edukacja jest, jak mniemam, dość osobliwa. Odkąd pamiętam, zauroczona byłam autentyzmem i eklektyzmem muzyki Davida Bowiego, ale też jego niezwykłą łatwością przybierania artystycznych form. Gdy miałam 9 lat, a więc dość wcześnie, odkryłam ekstremalny metal, który, w mniejszym lub większym stopniu, do dziś gości w moich słuchawkach. Po drodze żywo poszukiwałam, bo nigdy nie lubiłam zamykać się w sztywnych ramach gatunków. Sporo miejsca w mojej muzyczne drodze zajmował też gotycki rock i post-punk. Trudno wymienić mi zaledwie kilka ważnych zespołów/artystów, ale wśród nich są zdecydowanie David Bowie, Dead Can Dance, Darkthrone, Nick Cave, Slowdive, Lycia, Fields of the Nephilim, Dissection, Celtic Frost, Ved Buens Ende.

Jaki jest odbiór "Paradigm" wśród polskich i zagranicznych fanów?

Z jednej strony, włożyliśmy w "Paradigm" mnóstwo pracy, straciliśmy jeszcze więcej nerwów i czuliśmy, że stanęliśmy na wysokości zadania. A z drugiej strony, niezwykle pozytywna recepcja albumu mile nas zaskoczyła. Tak naprawdę nigdy nie wiesz jak wydawnictwo zostanie odebrane, bo twoja percepcja twoich własnych utworów bardzo mocno różni się od tego, jak odbierają je inni. W każdym razie - album został rewelacyjnie przyjęty i bardzo doceniony przez słuchaczy, co bardzo nas cieszy.

Czy zamierzacie grać koncerty jako duet?

Nie. Z dwóch prostych powodów: brak czasu i brak jakiejkolwiek potrzeby. Moja praca zawodowa zakłada nieustanne podróżowanie i na ten moment zupełnie nie jestem w stanie w żaden sposób tego zmienić. A z uwagi na fakt, że bardzo swoją pracę lubię, nawet nie chcę tego robić. Poza tym nigdy nie czuliśmy szczególnej potrzeby grania na żywo. Zapewne wiąże się to z faktem, że jesteśmy po prostu strasznymi mizantropami i przebywanie wśród wielu ludzi zwyczajnie nas męczy.

W jaki sposób rozpoczęła się współpraca Stridulum z Manic Depression Records? Czy jesteście z niej zadowoleni?

To bardzo prosta historia. Szukaliśmy wytwórni, która wydałaby nasz pierwszy album "Soothing Tales Of Escapism". Odzew ze strony Vincenta i Jean-Luisa był bardzo pozytywny i tak oto współpracujemy do dziś. Francuzi są wielkimi pasjonatami muzyki i manifestuje się to w sposobie, w jaki współpracują z zespołami. Jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej dotychczasowej współpracy.

Jakie były kulisy Twojej współpracy z Distance H przy "Waters of Woe"? Muszę tutaj przyznać, że ta piosenka jest dla mnie mocno poruszająca. 

Dziękuję! To również bardzo szczególna piosenka w moim dorobku. Pewnego zimowego dnia dostałam wiadomość od Manu, który jest osobą odpowiedzialną za całkoształt muzyki w Distance H. Po prostu zapytał czy chciałabym zaśpiewać w jego piosence. Po przesłuchaniu demo nie musiałam się długo zastanawiać. Dziś jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i... dalej wspólnie pracujemy nad muzyką. 

Opowiedz o Twoich przeszłych i przyszłych współpracach muzycznych z innymi artystami i zespołami. Która z tych kolaboracji była dla Ciebie największym wyzwaniem? 

Bardzo lubię współpracować z innymi zespołami/artystami, stąd tego typu kolaboracji mam już na koncie całkiem sporo. Do tej pory miałam okazję współpracować z deathmetalowym Throneum (cover Unholy "Neverending Day" ukazał się na ich splicie z Kingdom), z Peerem Lebrechtem znanym z Golden Apes przy jego solowym projekcie Voyna (piosenka "Ocean" na debiutanckim albumie), z Distance H przy wspomnianym już "Waters Of Woe", ale także przy coverze Golden Apes "Oblivion" z okazji 20-lecia zespołu, oraz z kilkoma innymi zespołami i artystami, których z wiadomych względów nie mogę jeszcze wymienić - bo to utwory, które dopiero ujrzą światło dzienne. Chyba największym wyzwaniem był dla mnie "Oblivion" - to niełatwe zrobić coś, co dodałoby pewną nową jakość do tak rewelacyjnego utworu. Covery same w sobie uważam za trudne - w moim odczuciu trzeba utwór poniekąd stworzyć na nowo lub przynajmniej mocno przeorganizować, by uniknąć powielania schematów i nudy. Swoją drogą, zrobiliśmy też cover ze Stridulum i również nie było to najłatwiejsze zadanie. Muszę jednak przyznać, że bardzo interesujące.

Jako odbiorca mam tendencję do poszukiwania i słuchania muzyki pełnej smutku, melancholii, zadumy, tęsknoty, mrocznej i eterycznej. Muzyka zespołów takich jak Stridulum pozwala mi się uwolnić od negatywnych myśli, emocji. Czy odbierasz ulubioną muzykę podobnie?

Zdecydowanie mogę utożsamić się z Twoimi słowami. Nie jestem w stanie słuchać, a tym bardziej nie potrafię śpiewać wesołej muzyki.

Czy zdarza Ci się jeszcze słuchać metalu? Których wykonawców polecasz?

Bardzo często! W zasadzie przechodzę ostatnio swoisty renesans muzyki metalowej i sporo ekstremy gości w moich głośnikach. Jest to zarówno stara dobra klasyka, jak i trochę nowszych rzeczy. Kilka zespołów z mojej playlisty: Darkthrone, Celtic Frost, Akhlys, AWE, Dissection, Revenge, Nadsvest, Deathspell Omega.

Kiedy rozpoczęła się Twoja praca w modelingu? Jakie były jej początki?

Zaczęło się od zwykłego przypadku - zostałam dostrzeżona przez fotografa, który zaproponował mi sesję zdjęciową i zachęcił do pracy w tym zawodzie. Nigdy nie planowałam tego robić. 

Jakie są najbardziej wyczerpujące aspekty pracy profesjonalnej fotomodelki?

Zdecydowanie wyczerpanie fizyczne - coś, czego nie widać na zdjęciach, a co jest nieodłączną częścią tego zawodu. Zmęczenie i niewyspanie spowodowane częstymi podróżami, bóle mięśni po długich sesjach. To chyba najbardziej wyczerpujący aspekt. Są też inne, ale chyba nic nie równa się z wyczerpaniem fizycznym.

Czy masz jakichś ulubionych fotografów, z którymi współpracowałaś bądź chciałabyś współpracować w przyszłości? Którego uznanego fotografa podziwiasz pod względem artystycznym?

Szczęśliwie, jestem obecnie w miejscu, w którym mogę powiedzieć, że z wieloma fotografami, z którymi chciałam współpracować, już współpracowałam. Bardzo doceniam fakt, że mam możliwość pracować z niezwykłymi artystami, którzy często są też bardzo wrażliwymi, życzliwymi ludźmi. Jeśli miałabym wskazać kogoś, czyj warsztat podziwiam, myślę, że wskazałabym Petera Coulsona.

Jakie cechy charakteru powinna mieć początkująca modelka, by się odnaleźć w fotomodelingu?

Silna psychika, otwarty umysł i pracowitość to cechy, które są w moim odczuciu najważniejsze.

Jaka jest Twoja ulubiona paleta kolorów i typ ubioru, który preferujesz?

Chyba Cię tu nie zaskoczę: na co dzień lubuję się w czerni i czerwieni. Stawiam na klasykę i minimalizm - rzeczy ponadczasowe, które zawsze się sprawdzają.

Czy możesz przybliżyć Twoje ulubione alternatywne/gotyckie marki odzieżowe?

Uwielbiam brytyjską markę Beautiful Creatures - Aga własnoręcznie tworzy prawdziwe przepiękne suknie, inspirowane 19-wiecznym rozmachem, ale ze współczesnym sznytem, które zachwycają oryginalnością i jakością. Bardzo bliska jest mi również szwajcarska marka Blaubluth - Lea także tworzy wszystkie ciuchy własnoręcznie, które świetnie wpisują się w gotycką estetykę, jednak w bardzo eleganckim, klasycznym wydaniu. Z kolei jedną z moich ulubionych projektantek jest Bibian Blue - wielokrotnie nosiłam jej kreacje podczas sesji zdjęciowych i są to prawdziwe dzieła sztuki z największą dbałością o detale.

Co jest dla Ciebie najbardziej cenne i wartościowe w subkulturze/estetyce gotyckiej /dark independent?

Prawdę mówiąc, nie utożsamiam się z tą subkulturą i estetyką. Robię swoje i nie interesują mnie etykiety. Nie przepadam za szufladkowaniem i wierzę, że moja twórczość wybiega poza ramy wspomniane przez Ciebie powyżej.

Twój ulubiony horror bądź film sci-fi to...?

Jest ich naprawdę sporo, ale pierwszy, który przychodzi mi na myśl to "Suspiria" Argento.

Podobnie jak ja lubisz eksplorować i fotografować klimatyczne cmentarze. Które z nich zapadły Ci najbardziej w pamięć i dlaczego?

Odwiedziłam ich tak wiele i wiele z nich było tak pięknych, że naprawdę trudno wskazać zaledwie kilka. Do moich ulubionych należą z pewnością Père-Lachaise w Paryżu, Vyšehrad w Pradze, Friedhof Sihlfeld w Zurychu i Brompton w Londynie.

Zdjęcia duetu Strudulum Małgorzata Kozłowska.

Oczekując najnowszego materiału Stridulum gorąco polecam najnowsze projekty muzyczne Marity będące współpracami z innymi muzykami spoza Polski.

Blood Tears After (melancholijny hołd brzmieniom lat 80tych, death rock, post-punk i darkwave wymieszane w jednym tyglu).

https://swissdarknights.bandcamp.com/album/blood-tears-after

Sexsomnia (taneczne dark electro z Montrealu)

https://www.youtube.com/watch?v=I41dpb1TIRo&list=RDI41dpb1TIRo&start_radio=1

poniedziałek, 21 lipca 2025

Castle Party 2025 (fotorelacja)

                                                      























Tym razem moja relacja będzie skrótowa, gdyż nie pojawiłem się na całości tegorocznej edycji, ponieważ w zasadzie zastanawiałem się czy w ogóle się pojawiać. Jednakże udało mi się w ostatniej chwili wygrać karnet na Castle Party 2025, zatem podjąłem decyzję, by przyjechać na weekend. Nie miałem noclegu na polu namiotowym (namiotu nie chciało mi się brać, karimaty i materaca zresztą też), ani w prywatnej kwaterze, zatem tym razem postanowiłem po prostu przetrwać dwie noce na trwających do 4 rano setach DJ-skich,, a potem spacerowałem uliczkami, alejkami i parkami Bolkowa co pewien czas odpoczywając. W nocy z niedzieli na poniedziałek spędziłem też kilkanaście minut na cmentarzu komunalnym w Bolkowie. Festiwal Castle Party słynie z tego, że jest bezpieczny dla zgromadzonej tam publiczności i mogę to śmiało potwierdzić. W trakcie moich samotniczych wędrówek nic złego mi się nie przytrafiło, mimo że miałem przy sobie portfel, smartfona, aparat fotograficzny. A będąc zmęczonym łatwo utracić czujność. Z drugiej strony nyktofilia (fascynacja ciemnością, nocą, czerpanie przyjemności z mroku) nie powinna być subkulturze gotyckiej obca. 

Castle Party odznacza się wyjątkowo przyjazną i przyjemną atmosferą. To idealna wręcz impreza dla introwertyków, wszelkiej maści odszczepieńców i outsiderów. Kilku moich znajomych z kręgów dark independent nie pojawiło się na tegorocznej edycji, gdyż nie odpowiadał im w ich mniemaniu słaby lineup. Początkowo też nie byłem zachwycony, ale obecnie podchodzę do tego nieco inaczej. Castle Party od lat stawia na muzyczną różnorodność: dobrą muzykę znajdą tutaj zarówno wielbiciele metalu, jak i dark independent. A że zespoły się powtarzają? Cóż, trudno. Możliwości headlinerskie też powoli się kończą. Może pora na CP 2026 zaprosić np. Mareux, Twin Tribes czy The Young Gods? Może pora dać szansę występowi jakiejś cenionej kapeli funeral doom metalowej np. Shape of Despair (Finandia)? Albo postawić na azjatycką scenę gotycką (stylistyka Gothic Lolita), by jeszcze bardziej zdywersyfikować grono odbiorców i odbiorczyń festiwalu? No i rzecz jasna nie obraziłbym się na jakieś tematyczne wykłady czy seanse starych horrorów/cyberpunkowych dystopii w trakcie festiwalu. Jaki kierunek obiorą w przyszłości organizatorzy Castle Party? Nie wiem, na pewno nie da się wszystkich zadowolić. Tak na dobrą sprawę na Wave Gotik Treffen czy Amphi zespoły też notorycznie się powtarzają. 

Jakie zatem wrażenia pozostawiła po mnie tegoroczna edycja CP 2025? Jak najbardziej pozytywne. Z czwartku najbardziej żałowałem nieobecności na koncertach Darkways (Hiszpania) i Corpus Delicti (Francja), w piątek może Carpenter Brut (Francja). Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Barceloński Darkways mam nadzieję zobaczyć na żywo w poznańskiej Minodze 6 września br. Sobota chyba mi najbardziej odpowiadała pod kątem mojego muzycznego gustu, zatem tego dnia kursowałem jak szalony między sceną zamkową a parkową. Niektóre sobotnie koncerty widziałem w całości (Lovelorn Dolls, The Last Decade, Aux Animaux, Swallow the Sun, Psyclon Nine, Myrkur), inne fragmentarycznie (The Sweet Kill, Date at Midnight, Soror Dolorosa). Najagresywniej zaprezentowali się w sobotę Amerykanie z Psyclon Nine (dark electro/industrial/metal industrialny). Nero Bellum to niepozorny frontman, ale muzyka jego zespołu jest mroczna, brutalna, przesycona nihilizmem, antyreligijnością i przemocą (przy "Shoot to Kill" pod sceną był dość spory młyn). Melodyjny doom death metal Finów ze Swallow the Sun też czasem zabrzmiał dość mocno ("These Woods Breathe Evil", niemal death metalowy "Swallow (Horror Part.1", druga połowa "Cathedral Walls"). Cieszę się, że Finowie zaprezentowali "Stonewings", bo na koncercie klubowym Swallow the Sun w Poznaniu tego melancholijnego numeru zabrakło. Także z zamykającym sobotę koncertem Myrkur mam pozytywne wspomnienia. Amalie Bruun dysponuje bardzo pięknym i wyrazistym wokalem i wygląda na to, że była z występu na CP 2025 zadowolona. Zwolennicy post-punka, darkwave i gotyckiego rocka doskonale bawili się na świetnych gigach The Last Decade, Aux Animaux, Date at Midnight oraz Soror Dolorosa (załapałem się na pół godziny totalnie energicznego koncertu francuskiego tria, co za świetny występ, dziękuję za "Autumn Wounds" i "Beau Suicide"). Sobotni DJ-ski set też wspominam całkiem dobrze, gdyż poleciało sporo niemieckiego industrialu m.in. Die Krupps. Wytańczyłem się należycie i ruszyłem na kilkugodzinną włóczęgę. 

Niedziela przyniosła mi uczestnictwo w mniejszej liczbie koncertów. W zasadzie całkowicie odpuściłem scenę parkową i zostałem na zamku. Wcześniej jednak (mimo nieprzespanej nocy) wypiłem ze znajomym przez kilka godzin 5-6 piw. Dotarłem na zamek dopiero na wyborny koncert francuskich post-punkowców z Je T'amie. Pamiętam ich występ na małej scenie, a teraz Francuzi zadebiutowali na dużej (zamkowej). Totalnie zaraźliwa energia ich post-punka potrafi doprawdy zaczarować. Wyśmienity koncert dali także Belgowie z Ultra Sunn (EBM, darkwave, new beat), a nie mieli zbyt wiele czasu na przygotowanie. Gothminister z Norwegii - fajny teatralny goth metalowy gig; Antimatter z UK nie zawiedli, jeden z najlepszych koncertów CP 2025, doskonała atmosfera i muzyczny profesjonalizm. Niedzielę zakończyła Anja Huwe (ex-Xmal Deutschland) z całkiem eklektycznym i awangardowym występem z ciut położonym brzmieniem. Wiem, że dla wielu gotów i gotek niemiecki Xmal Deutschland był zespołem ważnym i cenionym, ale i tak odniosłem wrażenie, że frekwencja na finalnym niedzielnym gigu zamkowym nie była jakaś powalająca. 

Na sam koniec trochę muzyki obecnej na tegorocznej edycji CP:

https://centurymedia.bandcamp.com/album/songs-from-the-north-i-ii-iii

https://auxanimaux.bandcamp.com/album/body-horror

https://dateatmidnight.bandcamp.com/album/fading-into-this-grace

https://psyclonnine.bandcamp.com/album/and-then-oblivion

https://sorordolorosa.bandcamp.com/album/mond

https://thesweetkill.bandcamp.com/album/nowhere

https://xmaldeutschland.bandcamp.com/album/codes

Do zobaczenia (mam nadzieję) na Castle Party 2026. 

środa, 9 lipca 2025

Rites of Fall, Buzz Kull i Kontravoid 3 czerwca 2025 r. w Hydrozagdace (fotorelacja)

 




Fotorelacja zamieszczona z dużym opóźnieniem, ale musi się tutaj ukazać. Tym samym wracam tutaj do regularniejszego publikowania. 

Nie będę ukrywał, że był to jeden z bardziej wyczekiwanych przeze mnie w bieżącym roku koncertów. Ze stołeczną Hydrozagadką mam przynajmniej kilka unikalnych koncertowych wspomnień. Na przestrzeni lat widziałem w Hydrozagadce tak różnorodne stylistycznie zespoły i projekty jak chociażby Agalloch, Rome, Rope Sect, Final Gasp, Draconian czy Twin Tribes. Na pewno Hydrozagadka obok Voodoo Club jest moim ulubionym warszawskim klubem muzycznym, jeśli chodzi gigi bardziej undergroundowych, acz niezwykle inspirujących i lubianych przeze mnie wykonawców. Tym razem pojawiłem się w tym niebanalnym klubie zlokalizowanym na praskim podwórku przy ulicy 11 listopada po to, by zatopić się w brzmieniach eksperymentalno-elektronicznych, industrialnych, ciemnofalowo-post-punkowych i EBM, których bogatą paletę zapewniły Rites of Fall (Polska), Buzz Kull (Australia) i Kontravoid (USA). 

Rites of Fall z Warszawy to istniejący od 2017 roku projekt elektroniczny Bartka Kuszewskiego, z którym nie byłem wcześniej zaznajomiony. Na pewno zaskoczył mnie jego brawurowy eklektyzm, gdyż w trackie obcowania z elektroniczną muzyką Rites of Fall na żywo nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ścierają się w nim jakże różnorodne wpływy industrialu, noisu, dark ambientu, dubu czy folka obficie zroszone mistycyzmem i gęstniejącym mrokiem. Bogactwo ambientowych tekstur, połamane linie melodyczne oraz kinowa atmosfera przypominająca nieśmiertelny "Perdition City" (2000) Norwegów z Ulver. W rzeczy samej mocna, niekiedy hałaśliwa, zniekształcona i odrealniona muzyka Rites of Fall stanowiłaby idealne tło do śmiałej, acz ostrożnej eksploracji opuszczonego i bezlitośnie pochłanianego przez roślinność kompleksu fabrycznego czy samotnej włóczęgi leśno-górskiej. Dark ambient i industrial często kojarzą mi się z miejską eksploracją (urban exploration), odnajdywaniem spokoju wśród samotnych ruin i malowniczego rozkładu, wkraczaniem w pustkę. Nie inaczej jest w przypadku niebanalnej i jakże niepokojącej elektroniki Rites of Fall. Subiektywnie polecam zapoznać się najpierw z albumem "Venoms" (2023), a potem z pozostałą dyskografią Rytuałów Upadku. A najbliższa okazja, by skonfrontować się z eksperymentalną muzyką Bartka Kruszewskiego to festiwal Castle Party 2025 (scena parkowa, 12 lipca br.)

Odsłuch: https://ritesoffall.bandcamp.com/album/venoms

Istniejący od 2012 roku, jednoosobowy projekt darkwave/post-punk Buzz Kull z Sydney, za którym stoi Marc Dwyer miałem okazję poznać z rekomendacji w drugiej połowie 2018 roku, w trakcie której na poważnie zacząłem chłonąć brzmienia post-punkowe, gotycko rockowe, ciemno i zimnofalowe. Pamiętam nawet pierwszą piosenkę Buzz Kull, jaką wówczas usłyszałem, a mianowicie melancholijną "We Were Lovers" z albumu "Chroma" (2017). Natomiast "Last in the Club" z albumu "Fascination" (2023) stał się swoistym 'hitem' gotyckich potańcówek, gdyż słyszałem ten chwytliwy numer bodaj dwukrotnie w trakcie DJ-skich setów. Warto zaakcentować, że Marc początkowo zaczął tworzyć muzykę pod pseudonimem Buzz Kull jako terapeutyczne remedium na bolesne rozstanie. Dostał jednak pozytywny feedback od otoczenia i tym samym jego kariera muzyczna trwa nadal. Cóż mogę zatem powiedzieć o występie Buzz Kull? Mimo raczej nieśmiałego charakteru Marc to istny wulkan energii na scenie. Pochłonięty muzyką, którą tworzy, zatracony w tańcu wśród pulsującego oświetlenia. Ogromnie się cieszę, że miałem przyjemność tego wieczoru usłyszeć "We Were Lovers", "Into the Void" czy "Last in the Club" - mimo swojego tanecznego charakteru muzyka Australijczyka jest delikatnie naznaczona mrokiem i melancholią. Jeśli zmagacie się z wewnętrznymi demonami i niezrozumieniem, to powinna przynieść wam jakże potrzebne ukojenie. 

Odsłuch: https://buzzkull.bandcamp.com/album/fascination

Z kolei za uformowany w 2012 roku Kontravoid odpowiada urodzony w Kanadzie, a mieszkający obecnie w Los Angeles Cameron Findlay, który często w teledyskach i w trakcie koncertów ukrywa swoje oblicze za upiorną halloweenową maską. Jednak w Warszawie wystąpił bez maski dając eksplodujący intensywną energią i totalnie immersyjny koncert. Pamiętam jakie wrażenie zrobił na mnie w ubiegłym roku animowany klip do singla "Reckoning" promujący ostatni album Kontravoid "Detachment" (2024). Totalne animowane gore w estetyce japońskiego anime, którego Cameron jest zresztą zagorzałym fanem. Artysta w ubiegłorocznym wywiadzie dla Back to Crunchyroll przyznał, że głównymi inspiracjami dla tego intensywnego i obrazoburczego teledysku były neonoirowe/cyberpunkowe anime "Wicked City" (1987) Yoshiaki Kawajiri oraz klipy Aphex Twin np. "Come to Daddy". Wśród innych ulubionych anime Cameron wymienia "Akira" (1988), "Neon Genesis Evangelion" (1995-96), "Ghost in the Shell" (1995) czy "Perfect Blue" (1997). Powróćmy jednak do koncertu Kontravoid, a było co chłonąć. Totalnie wciągająca, emanująca gwałtowną energią elektroniczna jazda bez trzymanki, przy której nie sposób było stać w bezruchu. I znowu ucieszyłem się, gdy Cameron zaprezentował zgromadzonej w Hydrozagadce publiczności wspomniany "Reckoning", huraganowy "Nitrous" czy "Death Shot". Rozentuzjazmowana publika nie miała dosyć żywiołowej i niekiedy wręcz brutalnej elektroniki Kontravoid i Cameron dał się wywołać na bis.

Odsłuch: https://kontravoid.bandcamp.com/album/detachment

Mocny animowany teledysk do "Reckoning":

https://www.youtube.com/watch?v=WT2ea9mFL2Y&pp=0gcJCfwAo7VqN5tD

Set-lista Buzz Kull: "New Kind of Cross", "Rise From Your Grave", "Into the Void", "Dancing with Machines", "Destination", "Avoiding the Light", "Man on the Beat", "Burn It to the Ground", "Fascination" i "Last in the Club". 

Set-lista Kontravoid: "Turn Away", "So It Seems", "For What It Is", "Sin Walker", "Death Shot", "Cost of Life", "Reckoning", "Nitorus", "How It Ends", "Undone" i "Too Deep".