sobota, 5 września 2015

Zaginięcie Lisanne Kroon i Kris Kremers w Panamie



















1 kwietnia 2014 roku dwie młode Holenderki Lisanne Kroon (lat 22) i Kris Kremers (lat 21) zniknęły z miasta Boquete w Panamie. Dziewczyny oddaliły się z hostelu, w którym przebywały i udały się do pobliskiego lasu deszczowego na trekking. Nie spotkały się z umówionym przewodnikiem, nikomu nie powiedziały dokąd się udają i rozpłynęły się w powietrzu. W wyprawie towarzyszył im pies zwany Blue, który wrócił do hostelu. Zaginionej dwójki kobiet poszukiwali panamscy ochotnicy, miejscowa policja oraz holenderscy dochodzeniowcy. Nie znaleźli nic. Żadnych śladów. Niczego. Dopiero 14 czerwca Angel Palacios wraz z żoną w panamskim Continental Divide daleko od Boquete odnaleźli blisko rzeki Rio Culebre niebieski plecak. Jego zawartość: 83$, paszport Lisanne Froon, dwie pary tanich okularów przeciwsłonecznych, dwa biustonosze, aparat fotograficzny i dwa telefony komórkowe. Wszystko ładnie uporządkowane i w dobrym stanie. W pobliżu plecaka za drzewem znajdował się but, w którym tkwiła ludzka stopa. Skoro odnaleziono ludzką stopę jedna z zaginionych kobiet musiała być martwa. Rodziło się pytanie jak zaginionym udało się dotrzeć tak daleko? Miejsce odnalezienia plecaka i szczątków to Altos Romeros - przynajmniej dzień drogi od Boquete. Z powodu pogorszenia się pogody do pomocy w poszukiwaniach wezwani zostali Indianie. Odnaleźli na skale starannie ułożone spodenki Kris oraz niebieski but. A także inne ludzkie kości należące zarówno do Lisanne, jak i Kris. Łącznie 28 kości Lisanne (w tym dwie długie kości złączone ze skórą - po czterech miesiącach od zaginięcia!) i tylko dwie Kris. Lisanne i Kris zostawiły należące do nich rzeczy w hostelu, zatem planowały wrócić. Co poszło nie tak?

Kości. Dziwne było to że stopa Lisanne została odłamana przy kostce i pozostawiona w bucie. Niektóre odnalezione kości Lisanne wciąż pokryte były tkanką, natomiast kości Kris nie. Kości Kris były wybielone fosforem. Jedna z hipotez stanowiła, iż ktoś mógł użyć chemikaliów czy użyźniaczy na szczątkach, aby się ich pozbyć. Jednak kości nie nosiły śladów cięcia czy innych urazów. Kolejną zagadką był aparat fotograficzny, którego bateria była niemal pełna. I zdjęcia. Dzięki zdjęciom ustalono że Lisanne i Kris były na El Mirador na szlaku El Pianista już 1 kwietnia - dotarły na szczyt Continental Divide w dniu w którym zaginęły około godziny 1 p.m. O godzinie 2 p.m. Kris zrobiła sobie zdjęcie w quebrada (wąwozie). Potem w baranca (wąwóz o bardziej stromych ścianach). Miejsca zdradliwe deszczową porą. Aby dotrzeć do miejsca, w którym odnaleziono ich kości dziewczęta musiały przejść przez pięć wąwozów (queberas/barrancas) i przekroczyć trzy rzeki. Przez 7 dni aparat dziewcząt był uśpiony, aż tu 8 kwietnia o godzinie 1 w nocy zostały zrobione dwa zdjęcia. Na pierwszym widać krzaki poniżej skały. Na drugim wierzchołek skały z dwoma kijkami, każdy z nich z małym kawałkiem czerwonej plastikowej folii i dwoma opakowaniami po gumie do żucia. Włączony aparat robił zdjęcia jeszcze przez 3 godziny - łącznie 88 fotografii na których widać tylko mrok. Ciemność. Żadnych zdjęć ścieżek, napotkanych zwierząt czy ludzi. Może dziewczyny używały flesza, by oświetlić sobie drogę? Z drugiej strony flesz powoduje krótkotrwałą ślepotę i nie sprzyja przyzwyczajeniu się wzroku do ciemności. Być może próbowały zwrócić uwagę ekipy poszukiwawczej w dżungli.

Dziewczęta były zatem o godzinie 1 p.m. na Continental Divide. Świadkowie twierdzili jednak inaczej. Kobieta w szkole języka hiszpańskiego do której Lisanne i Kris uczęszczały przysięgała że o tej godzinie były w szkole. Lokalny przewodnik twierdził że widział je w Boquete pomiędzy 2 a 2.15 p.m. Inny mężczyzna widział je pomiędzy 2.30 a 3. Być może tych pięcioro świadków widziało Lisanne i Kris dzień wcześniej.

Godzina 4.30 1 kwietnia 2014 roku - Lisanne i Kris dzwonią pod numer 112 po raz pierwszy. Po raz drugi 20 minut później. Obszar, w którym zostały znalezione ich kości znajdował się przynajmniej 12 godzin drogi od El Mirador, zatem musiały być daleko od tego obszaru. Od tej pory one (albo ktoś) próbował używać ich telefonów 88 razy. Aż do 11 kwietnia 2014 roku. 11 prób dzwonienia pod numer alarmowy, 77 włączania i wyłączania, by sprawdzić czy telefony jeszcze działają. 5 kwietnia telefon Kris został włączony kilka razy, ale nie podano prawidłowego kodu sim. Czyżby telefonu używała osoba trzecia? Nie wiadomo. Nie było żadnych smsów od Kris i Lisanne, nawet do ukochanych rodziców. W każdym razie 3 kwietnia miała miejsce ostatnia próba połączenia się z numerem alarmowym, 11 kwietnia telefon Kris został włączony po raz ostatni.

Co się przydarzyło Lisanne i Kris w panamskiej dżungli? Zapewne nigdy się tego nie dowiemy. Kości dziewcząt nie nosiły śladów urazów. Nie było śladów krwi na ich ubraniach. Nadto dżungla po której się poruszały obfitowała w niebezpieczne zwierzęta: węże, pumy, pantery. Rzeki też były niebezpieczne np. Rio Culebre. Czy Lisanne i Kris poszły w złym kierunku? Czemu nie zawróciły? Czemu nie oznaczyły szlaku? A może ktoś trzeci im towarzyszył? 1 kwietnia 2014 roku w dniu zaginięcia dziewcząt dzień był słoneczny; wąwozy były suche. Może rzeczywiście Lisanne i Kris zboczyły ze szlaku?

Dalsze pytania: Czemu odnaleziono tak mało kości? Gdzie jest ich reszta? Czemu Lisanne i Kris nie pozostawiły żadnego znaku, że potrzebują pomocy np. napisu na drzewie? Dlaczego nie pisały smsów do rodziców? Co oznaczają dwa ostatnie zdjęcia, na których coś widać? Czemu Kris zdjęła spodenki? Dlaczego biustonosze dziewcząt zostały włożone do plecaka? Czemu spodenki Kris zostały starannie położone? Pytania można mnożyć.

W lutym 2015 roku pojawiła się hipoteza, iż dziewczęta mogły spaść z klifu o wysokości 30-40 metrów. W takim układzie nie należy brać pod uwagę działania osoby trzeciej.

Kolejna teoria: porwanie przez członków panamskiego gangu, z którymi powiązany był taksówkarz, który dostarczył obie dziewczyny na szlak oraz lokalny przewodnik Feliciano, który jako pierwszy wszedł do pokoju obu dziewcząt i jako pierwszy odnalazł plecak z  rzeczami. Być może to właśnie Feliciano miał za zadanie ukryć ślady przestępstwa poprzez to, że śmierć dziewcząt miała zostać uznana za wypadek. To on mógł dysponować telefonami dziewcząt i ich aparatem, wykonywać połączenia alarmowe czy robić nocne zdjęcia. Sprawa jest o tyle dziwna i niepokojąca, że ma się wrażenie jakby rządowi Panamy nie zależało na jej rozwiązaniu, gdyż śmierć dwóch turystek z Europy z rąk gangu mogłaby sprawić, że ucierpi na tym turystyka. Poniżej znajdziecie link dotyczący tej frapującej sprawy:

https://www.youtube.com/watch?v=cmgXTbZnpso 

7 komentarzy:

  1. No więc dziewczyny postanowiły zrobić sobie dobrze gdy zauważyły dzikie zwierzę.Uciekały kilka dni aż zostały pożarte.

    OdpowiedzUsuń
  2. Policja jak nie umie wyjasnic czegos zwykle robi wiec z tego wypadek albo samobojstwo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odkąd temat niniejszy wylądował na Wykopie (ciekawa dyskusja się tam wywiązała) musiałem usunąć stąd parę trollujących komentarzy. Nie toleruję internetowego ścieku. Natomiast jeśli ktoś ma jakieś ciekawe spostrzeżenia odnośnie zaginięcia Lisanne i Kris w Panamie to zapraszam. W Panamie ta sprawa jest do tej pory głośna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem były tam osoby trzecie, może nawet jacyś sadyści, którzy zorganizowali sobie polowanie a one padły ich ofiarami. Spadając z klifu nie dojdzie do odłamania stopy w kostce. Bardziej to też wygląda na atak dzikiego zwierzęcia. Jednak obstawiam to pierwsze.

    OdpowiedzUsuń
  5. dziwne jest to ze rzeczy zaginionych sa poukladane elegancko w kosteczke w polsce w usa,indie,to co na calym swiecie dzila ten sam morderca,no raczej chyba nie,osoby trzecie a kto lub co jest ta osoba

    OdpowiedzUsuń