Staten Island w Nowym Jorku. Tu pośród rozkładu tkanki miejskiej mieszka wraz z rodziną cierpiący na powojenny wstrząs weteran wojny w Wietnamie Frankie (Ricky Giovinazzo). Rodzina jak rodzina: wciąż narzekająca na głód i brak pieniędzy żona (Veronica Stork) oraz zmutowane dziecko przypominające nieco niemowlęcego potworka z "Eraserhead" (1977) Davida Lyncha. Frankie nie ma pracy i żadnych perspektyw na jej znalezienie, w dodatku jest nękany intensywnymi koszmarami z czasu wojny. Jego żona wciąż tylko narzeka i narzeka, a dziecko praktycznie non-stop płacze domagając się jedzenia. W końcu Frankie wychodzi z domu, aby poszukać jakiegokolwiek zajęcia i natyka się na trójkę miejscowych opryszków, którzy chcą od niego pieniędzy, na dawnych kumpli z podwórka (Mike) - obecnie ćpunów w szaleńczej panice poszukujących działki i na włóczące się po okolicy nieletnie dziwki. Cała galeria ludzkich śmieci z rynsztoka. Desperacja Frankiego staje się coraz bardziej wyczuwalna, a koszmary z czasów rzezi w Wietnamie zdają się nie mieć końca. Wszystko krok po kroku zmierza ku erupcji krwawej przemocy i autodestrukcji...
"Combat Shock" to bez wątpienia najlepszy film dystrybuowany przez amerykańską wytwórnię Troma, jaki widziałem (po raz pierwszy zresztą już w 2004 roku z amerykańskiego VHS-a). Nie ma w nim nawet odrobiny infantylnego humoru z którego słynie Troma; jest natomiast wszechogarniający brud, niemoc, beznadzieja wylewająca się z niemal każdego kadru. No i przede wszystkim niesamowicie sugestywnie sportretowany miejski rozkład. Nowy Jork w "Powojennym wstrząsie" jawi się niczym Piekło na Ziemi, odrażająca Sodoma i Gomorra w stanie anarchii. Ricky Giovinazzo wypada bardzo wiarygodnie jako Frankie-włóczęga, wykreowana przez niego postać wzbudza sympatię, choć już od początku wiadomo, że facet skończy bardzo źle. Oszałamiająco krwawy, brudny i nihilistyczny finał jest w pewnym sensie do przewidzenia i choć wywołuje przygnębienie to jednocześnie także ulgę, bo dla Frankiego wszystko umiera. W dosłownym tego słowa znaczeniu.
W trakcie projekcji rzuca się w oczy niski budżet, jakim dysponował reżyser "Combat Shock" Buddy Giovinazzo, niektóre sceny tracą przez to na wiarygodności, ale tak naprawdę debiutancki film Buddy'ego G. ogląda się z zapartym tchem przede wszystkim z powodu jego ohydnej atmosfery miejskiego rozkładu. Zapada w pamięć karmienie mutanta, otwieranie żył przez ćpuna wieszakiem czy niektóre makabryczne wizje Frankie'ego z Wietnamu. No i, rzecz jasna, wyjątkowo mocne zakończenie. Bezduszny świat w "Combat Shock" pożera słabych, opuszcza starych i gdzieś ma korzenie historii. Za pulsującą elektroniczną ścieżkę dźwiękową odpowiada Ricky Giovinazzo, czyli odtwórca głównej roli.
Na moim trójpłytowym wydaniu DVD znalazły się m.in Director's Cut "American Nightmares", na którym opiera się niniejsza recenzja, filmy krótkometrażowe Buddy'ego Giovinazzo m.in. "Subconscious Realities" czy 5-minutowy "Maniac 2: Mr Robbie", w którym Joe Spinell zabija krzywdzicieli dzieci), trailer filmu, wywiady z Buddym i Rickym Giovinazzo, przedmowa założyciela Tromy Lloyda Kaufmana, wywiad z Buddym G. z 1997 roku oraz masa innych dodatków, których obejrzenie zajmie mi zapewne sporo czasu.
Btw, Behemoth debiutuje dzisiaj nowym obrazoburczym teledyskiem do "Blow Your Trumpets Gabriel", który możecie obejrzeć tutaj:
http://vimeo.com/80976217
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz