niedziela, 1 grudnia 2013
Satyricon - 29 listopada (fotorelacja)
Nie będę ukrywał, że bardzo chciałem zobaczyć Satyricon na żywo, gdyż jest to zespół, który wniósł ogromny wkład do norweskiej (drugiej) fali black metalu. Ale o tym chwilę...
Z góry przepraszam za brak relacji z występu supportu, czyli tajwańskiego Chthonic. Z mojej winy spóźniłem się do Progresji, ale będąc szczerym ich melodyjny black/death metal (po uprzednim posłuchaniu go na Youtube) niewiele mnie interesował. Ot, chyba bardziej jako egzotyczna ciekawostka, bo jakieś tam wpływy orientalne z ich muzyki można wyłowić. Widziałem jedynie końcówkę ich ostatniego kawałka, także pisanie relacji w przypadku Chthonic mija się z celem. Przedtem oddałem plecak w przymusowy depozyt (5 zł kasowali przy wejściu) i nie załapawszy się na support wyszedłem na zewnątrz czekać na moje znajome z Wrocławia. Satyricon miał zacząć grać o 21.00...
Bardzo lubię podejście Satyra Wongravena do muzyki. Nieortodoksyjny ortodoks nie ogranicza się twórczo do szufladki black metalowej. Sam nawet jeśli nie lubię pewnych sub-gatunków muzycznych (melodeath, power metal, metalcore) to jeszcze nie oznacza iż nie potrafię zrozumieć, że ktoś inny może je lubić. Poza tym uwielbiam eksplorować to, co nieznane i nastrojowe; czynię to niemal z religijną gorliwością. W przypadku Satyricon ewolucja zespołu rozpoczęła się tak na dobre w 2002 roku od albumu pod wymownym tytułem "Volcano". Satyricon zaczął grać black metal z rock'n'rollowym zacięciem, tzw. black'n'roll, coraz częściej zaczęły się pojawiać gotyckie naleciałości. Ostatni album Satyricon "Satyricon" jeszcze bardziej podzielił społeczność metalową. Satyr i perkusista Frost z rozmysłem złagodzili swoje brzmienie, ba, takie kawałki jak melancholijny "Phoenix" (z gościnnymi wokalami Siverta Høyema) czy "Nekrohaven" śmiało można puścić w komercyjnej rozgłośni radiowej. Na najnowszą płytę Satyricon podoba mi się określenie blackened soft rock, ale nadal czuć w niej feeling Satryricon. No bo przecież jest to płyta black metalowa, jeśli chodzi o nastrój, ton czy temperament, ale celowo wyzuta z black metalowej agresji. Niemniej zespół ten dołożył już swoją cegiełkę do black metalu za sprawą takich wydawnictw jak "Dark Medieval Times" czy "Nemesis Divina", te płyty to (jakże chwalebna) przeszłość, która nie wróci, ale po co się z tego powodu zżymać? Satyricon jest chyba najbardziej nieprzewidywalnym zespołem black metalowym w historii gatunku. Manipulującym, de-konstruującym schematy i wytrwale poszukującym.
Tym bardziej, że na żywo Satyricon zabrzmiał z ogromną energią i powerem. Ten koncert był dla mnie fantastycznym przeżyciem, ogromnym zastrzykiem adrenaliny. Ze sceny tryskała miłość do grania, muzycy wylali morze potu, perkusyjna wirtuozeria Frosta zachwycała, podobnie black metalowe wokale Satyra, który ma nadal piekło w gardle. Liczna widownia reagowała na poszczególne kawałki z jakże przekrojowej set-listy Satyricon bardzo żywiołowo, a przy zagranym na bis (co też było nieuchronne) black metalowym hymnie "Mother North" doprawdy miało miejsce szaleństwo. Oczywiście zespół skupił się na ograniu najnowszego krążka... poleciały jako klimatyczne intro "Voice of Shadows", "Our World, It Rumbles Tonight", "Nocturnal Flare", "The Infinity of Time and Space", ale do black metalowej przeszłości Satyricon też co jakiś czas powracał za sprawą "Hviste Krists død" z płyty "The Shadowthrone" (1994) czy chociażby "Forhekset" i "Mother North" z "Nemesis Divina" (1996), swoistego magnum opus zespołu. Fantastyczny koncert (mój pierwszy Satyricon live), wielkie przeżycie... po gigu ruszyłem ze znajomymi na piwo do lokalu Pin-Up Place (przemiłe miejsce!), gdzie siedzieliśmy przy wtórze muzyki Satyricon (i nie tylko) do piątej rano... a nazajutrz koncert Thaw, Obscure Sphinx i Behemoth w poznańskim Eskulapie!
Set-lista Satyricon:
http://www.setlist.fm/setlist/satyricon/2013/progresja-warsaw-poland-3c42dcf.html
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz