wtorek, 24 grudnia 2013

Thy Worshiper "Czarna Dzika Czerwień" (2013) - recenzja


























Kiedy dostałem trzeci album Thy Worshiper "Czarną Dziką Czerwień" do recenzji pierwsze na co zwróciłem uwagę to genialna okładka płyty przedstawiająca martwy las, nabitą na konar czaszkę oraz złowieszczy, przyozdobiony kośćmi totem. Drugie to tytuł krążka, który (jako maniakowi starych włoskich horrorów) skojarzył mi się od razu z "Głęboką czerwienią" ("Profondo Rosso", 1975), słynnym giallo Dario Argento z Davidem Hemmingsem i Darią Nicolodi w rolach głównych.

Pamiętam, że jakoś pod koniec lat 90-tych zetknąłem się z debiutanckim albumem Thy Worshiper "Popiół (Introibo ad Altare Dei)" (1996), który ukazał się nakładem Morbid Noizz. I na tym moja znajomość muzyki wrocławskiego Thy Worshiper się skończyła. Tak się składa, że akurat po wydaniu tej płyty zespół zawiesił działalność na kilka lat. Drugiej płyty Thy Worshiper "Signum" z 2006 roku nie słyszałem. Z notki biograficznej kapeli wynika, że tuż po premierze drugiego albumu wokalista i gitarzysta TW Marcin Gąsiorowski  wyjechał do Irlandii, tam poznał Dariusza Kubalę i razem zadecydowali o reaktywacji kapeli. I dobrze się stało, bo trzecia płyta Thy Worshiper "Czarna Dzika Czerwień" przynosi porcję znakomitego folk/death/black metalu, której słucha się z nieukrywaną przyjemnością.

Zwracają na siebie uwagę intrygujące zaśpiewy wokalistki Thy Worshiper, Anny Malarz, które nadają muzyce zespołu pogańsko-folkowego sznytu. W dodatku znakomicie współgrają one z brutalnym growlingiem Marcina Gąsiorowskiego. "Czarna Dzika Czerwień" jest płytą ogromnie zróżnicowaną, pełną niespodzianek i progresywnych smaczków. Zaskakuje też bogate instrumentarium użyte do wykreowania niepokojącego pogańskiego klimatu, którym przesycona jest płyta: obok tradycyjnych gitar, basu i perkusji mamy tutaj brzmienia drumli, kotłów, djembe, didgeridoo, churingi i darbuki. Czyli egzotyka instrumentalna z takich miejsc jak aborygeńska Australia, Bliski Wschód czy zachód Afryki. To naprawdę dodaje "Czarnej Dzikiej Czerwieni" niebywałej energii. Ba, niektóre utwory np. instrumentalny "Drzewa" czy następny w kolejce "Żniwa" odrobinę kojarzyły mi się z norweską Wardruną, chociaż Thy Worshiper siłą rzeczy tworzy dźwięki osadzone w kulturze słowiańskiej i celtyckiej. Nie mogę oderwać się od tej płyty wciąż wynajdując na niej nowe elementy. Obok zdumiewającego debiutu Wędrującego Wiatru "Tam, gdzie miesiąc opłakuje świt" to najlepsza rodzima płyta pagan metalowa jaką miałem okazję słyszeć w powoli przemijającym 2013 roku.

PS Thy Worshiper wystąpił na tegorocznej edycji Castle Party. Szkoda, że nie mogłem w niej uczestniczyć.

Do posłuchania "Zima":

http://www.youtube.com/watch?v=yOxLpnupGjc

EDIT: “Czarna Dzika Czerwień” ukaże się 18 lutego 2014 roku nakładem Pagan Records.

Zawierający 9 nowych utworów, zamykających się w 47 minutach album to wielopoziomowa hybryda pogańskiego metalu, tribalowych dźwięków, muzyki celtyckiej, folku i black metalu z bardzo szamańskim konceptem dotykającym tematyki sił natury w korelacji z natura człowieka i emocjami. Rytualny klimat budowany jest za pomocą całego spektrum współczesnych i dawnych instrumentów. Krążek powstał w dublińskim Westland Studio.

Filmowa zapowiedź krążka tutaj:

 http://www.youtube.com/watch?v=IutkY5RmVBI 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz