niedziela, 8 grudnia 2013

Nightmare/ Koszmar (1981) - recenzja




Program „M-K Ultra A Code” wprowadzany został w życie po doświadczeniach CIA związanych z programem badawczym kontroli umysłu w latach 50-tych i 60-tych. Ów początkowo ściśle tajny projekt wiązał się z użyciem wielu typów eksperymentalnych narkotyków podawanych więźniom i osobom chorym psychicznie, by dokonać na nich psychologicznej i fizycznej manipulacji poprzez oddziaływanie na  funkcje mózgowe bez pytania ich o zgodę. Testowano m.in. działanie dietyloamidu kwasu lizergowego (LSD, psychodelicznej substancji psychoaktywnej) na pacjentach szpitali psychiatrycznych i więźniach.

W "Nightmare" Romano Scavoliniego, osławionym video nasty z 1981 roku, królikiem doświadczalnym staje się George Tatum (Baird Stafford), cierpiący na zaniki pamięci (amnezja) schizofrenik o morderczych skłonnościach, którym co pewien czas targają ataki epilepsji. Czy przepisane mu substancje narkotyczne łagodzą jego epizody psychotyczne czy to dzięki nim zaczyna zabijać? Jako dziecko Tatum zamordował siekierą swojego ojca i jego kochankę, gdy ci oddawali się przyjemnościom seksualnym. Trapią go koszmary dotyczące tej krwawej zbrodni. Pomimo tego psychiatrzy wypuszczają go na wolność sądząc, że jest niegroźny dla otoczenia. Niemal od razu po wyjściu na wolność Tatum zaczyna zabijać kobiety.

Lata 70-te i początek lat 80-tych to wysyp seryjnych morderców w Stanach Zjednoczonych. Ted Bundy, Richard Ramirez, Henry Lee Lucas i Ottis Toole, Richard Trenton Chase, William G. Bonin, Patrick Kearney... by wymienić zaledwie kilku z nich. Seryjni mordercy zawładnęli też wyobraźnią wielu filmowców - powstały takie kultowe niskobudżetowe horrory jak "Maniac" (1980), "Don't Go in the House" (1980), "Don't Answer the Phone" (1980), "Bloodrage" (1979) czy "Victims" (1977), które bardziej skupiały się na próbie wykreowania wizerunku psychologicznego mordercy niźli na seryjnych morderstwach przez niego dokonywanych (choć akurat "Maniak" Williama Lustiga jest zarazem wyjątkowo krwawym slasherem). Do tej grupy można też zaliczyć "Nightmare" (1981) Romano Scavoliniego - z jednej strony makabryczny slasher, z drugiej dosyć udane studium psychologiczne niekontrolującego swoich poczynań świra.

Scavolini nakręcił "Koszmar" częściowo w Nowym Jorku (Staten Island), a częściowo na Florydzie. Film odznacza się brudnym, odrażającym grindhousowym klimatem. Stafford stapia się ze swoją rolą, zwłaszcza jego epizody epileptyczne są genialnie odegrane. Sceny gore wykonane przez Eda Frencha są całkiem mocne: podcinanie gardła, zadźganie młotkiem, wreszcie końcowa scena podwójnego morderstwa siekierą (fantastyczna dekapitacja); warto tutaj zaznaczyć, iż wybitny spec od charakteryzacji Tom Savini ("Świt umarłych", "Piątek trzynastego", "Maniak") nie współpracował na planie przy tworzeniu efektów specjalnych, był jedynie technicznym konsultantem. W trakcie seansu "Nightmare" nie można się oprzeć wrażeniu, że Scavolini trochę za bardzo inspirował się słynnym slasherem Johna Carpentera "Halloween" (1978), choć jego film jest zdecydowanie bardziej posępny. "Koszmar" znalazł się na liście video nasties, jego dystrybutor spędził 6 miesięcy w więzieniu, film był wielokrotnie cięty i montowany na nowo przez cenzurę. Dziś już jednak tak bardzo nie szokuje jak kiedyś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz