poniedziałek, 16 grudnia 2013
Mortis Dei, Blast Rites, Armagedon - 14 grudnia (fotorelacja)
Armagedon z Kwidzyna. Kapela braci Maryniewskich zasłużona dla polskiego death metalu, o czym świadczy chociażby rok powołania zespołu do życia (1987) oraz takie materiały jak split z Vader, Violent Dirge i Unborn z 1990 roku, demo "Dead Condemnation" (1991) oraz debiutancki album z 1993 roku "Invisible Circle". Zespół siał death metalową pożogę kiedy niżej podpisany nie miał w ogóle pojęcia o metalu, gdyż był jeszcze wtedy na to za młody. Od czasu "Invisible Circle" Armagedon zamilkł na 14 lat, by w 2009 roku powrócić z drugim albumem "Death Then Nothing", dość ciepło przyjętym przez prasę metalową. Rok 2013, trzecia w dorobku Armagedon płyta zatytułowana "Thanatology" (tanatologia i tanatopraksja, chcecie zyskać trochę wiedzy z tych dwóch dziedzin to polecam lekturę "Księgi żałoby i śmierci" Wańczowskiego i Lenarta z 2009 roku, ot, nieco dygresyjnie). I trasa koncertowa ją promująca, która na szczęście zahaczyła o Poznań.
Nie będę się kreował na znawcę historii polskiego death metalu, Armagedon poznałem za sprawą "Death Then Nothing", dopiero później dotarłem do starszych materiałów grupy. Niemniej pierwsze co mi się rzuciło w oczy po dotarciu do poznańskiego Blue Note to marna frekwencja. Publika nie dopisała i tak naprawdę nie wiem dlaczego. Być może o Armagedon pamiętają jedynie najwięksi scenowi wyjadacze, ale nawet tych było malutko. Zresztą podobnie było we Wrocławiu (wiem od znajomych), gdzie Armagedon zaprezentował się 13 grudnia w Liverpoolu. Mniejsza o innych, ja zajrzałem na koncert tej zasłużonej formacji i nie żałuję...
Wpierw słówko o supportach. Jako pierwsi zagrali Mortis Dei z Bydgoszczy prezentując potężny i profesjonalny death metal inspirowany amerykańską szkołą death metalową a la Immolation czy Suffocation. Muzycy doskonale zgrani na scenie, liczne zmiany tempa, dużo urozmaicenia i przestrzeni. Zespół istnieje już od 1992 roku, może poszczycić się już trzema studyjnymi albumami i... nadal tkwi w głębokim podziemiu. Szkoda, ale cieszę się, że mogłem zobaczyć ich koncert na żywo: doświadczyć kanonady perkusji, niekiedy chwytliwych partii gitar i... tańca w trakcie kawałka "Sick Mind" z płyty Mortis Dei "Last Failure". No dobra, nikt nie był skory do tańca, a przecież według wokalisty Łukasza to takie 'catchy rhythms' były :-)
http://www.youtube.com/watch?v=Bgpl7rd4C-8
Blast Rites z Poznania. Nie będę ukrywał, że jak słyszę słowo deathcore to od razu do takiej kapeli podchodzę z rezerwą, gdyż to kompletnie nie mój klimat. Jednak w przypadku Blast Rites corowe naleciałości są raczej subtelne, zespół tworzy coś na kształt hybrydy grindcore'a i death metalu. Z tego co pamiętam to młodzi muzycy z Blast Rites zaprezentowali w Blue Note całą zawartość EP-ki "Suicide Solution" (moim faworytem z niej jest "Abused by Whore") plus trzy najnowsze kawałki. W muzyce Blast Rites znajdziemy sporo melodii, ale dominuje metalowa anihilacja, czyli prawidłowo. W dodatku ta młodziutka kapela na scenie prezentuje się niezwykle żywiołowo. I za to mają ogromny plus.
Najnowszym nabytkiem Armagedon jest mój imiennik, gitarzysta Bart znany wszem i wobec z Azarath i Damnation. Za perkusją siedzi Adam Sierżęga (ex-Lost Soul), jeden z najlepszych pałkerów death metalowych w Polsce. Na basie gra Bartosz Mazur; wreszcie składu dopełniają dwaj założyciele Armagedon, bracia Krzysztof (gitara) i Sławomir Maryniewscy (growling). Zespół zagrał brutalny 50-minutowy death metalowy set dla tej niewielkiej grupki wybrańców, która zdecydowała się wpaść na ich koncert. Skupił się siłą rzeczy na "Thanatology" nie zapominając jednak o przeszłości: poleciały numery z dema "Dead Condemnation" i debiutu "Invisible Circle". Piekła pod sceną dopełniały miażdżące riffy, szarża perkusyjna Adama Sierżęgi, zróżnicowane tempa i mocny growling Sławomira. Mam nadzieję, że frekwencja na przyszłych koncertach Armagedon dopisze, bo warto wspierać ten zespół. I taki mały hint do organizatorów: może warto np. zrobić trasę weteranów polskiego death metalu (tudzież thrash/death metalu) w przyszłości (np. Armagedon, Betrayer, Magnus, Trauma, Merciless Death i Vader dzielące scenę)? Wtedy frekwencja byłaby znacznie większa. Chociaż to i tak pewnie nierealne...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz