Tak naprawdę na Sepulturze postawiłem krzyżyk w momencie ukazania się "Roots" (1996), jeszcze z Maksem Cavalerą na wokalu. Nie mogłem się do tej płyty przełamać z racji nadmiernego przesycenia jej elementami nu-metalu i plemiennymi eksperymentami. Ostatnią płytą na której Sepultura jeszcze mnie przekonywała była "Chaos A.D." (1994). Nadto nie mogę zapomnieć chwil gdy katowałem na kasetach magnetofonowych takie death thrashowe monstra Sepultury jak "Arise" (1991) czy "Beneath the Remains" (1989) z naciskiem na tą pierwszą (do "Arise" mam zresztą największy sentyment!). Po "Roots" jak wiadomo skład Sepultury opuścił Max Cavalera, który poświęcił się tworzeniu w swoim nu-metalowym zespole Soulfly (a potem w Cavalera Conspiracy wraz z bratem Igorem), a jego miejsce zajął Amerykanin Derrick Green. Praktycznie od momentu premiery "Against" przestałem się interesować Sepulturą, choć wyrywkowo gdzieś tam w audycjach metalowych słyszałem jakieś nowe kawałki Sepultury z Greenem np. "Sepulnation" czy "Bottomed Out". Brazylijska Sepultura zaczęła odchodzić już od thrash death metalowej stylistyki na "Chaos A.D." - co było nieuchronne gdyż muzycy Sepultury (zwłaszcza gitarzysta Andreas Kisser i eks-perkusista Igor Cavalera) byli otwarci na hardcore, punk czy industrial metal a la Ministry. Niemniej nasycenie muzyki Sepultury plemiennymi eksperymentami, groove metalem, dęciakami czy śladowe ilości thrash metalu na kolejnych płytach Sepy z Derrickiem Greenem (np. na "Dante XXI") nie przemawiały do mnie. To już nie była stara dobra Sepultura z czasów "Chaos A.D.", "Beneath the Remains" bądź "Schizophrenia".
Traf jednak chciał że otrzymałem do ręki książkę Jasona Korolenko "Sepultura: Brazylijska furia" i przeczytałem ją dość błyskawicznie. Wpierw nadmienię, że nie miałem jeszcze okazji przeczytać "Krwawych korzeni" Maxa Cavalery (biografii założyciela i eks-wokalisty Sepultury, która ukazała się nakładem rodzimego wydawnictwa Kagra), także nie mam porównania. Blisko trzystu-stronicowa książka Jasona Korolenki obejmuje niemal trzydziestoletni okres istnienia Sepultury - od momentu powstania kapeli w 1984 roku w Belo Horizonte do mniej więcej wydania trzynastego longplaya studyjnego "The Mediator Between Head and Hands Must Be the Heart" (2013). Oczywiście najbardziej interesował mnie wątek odejścia Maxa Cavalery z Sepultury po nagraniu "Roots". Andreas Kisser, Paulo Jr. i Igor Cavalera twierdzą, że odejście Maxa z Sepy było nieuniknione, gdyż menadżerka zespołu i żona Maxa Gloria faworyzowała swojego męża traktując pozostałych muzyków jako tło. Interesujące były też podstawowe informacje Jasona Korolenki odnośnie eksplozji brazylijskiej sceny thrash/death metalowej w latach 80-tych. Wiadomo, jest to książka o Sepulturze, ale chciałbym nieco więcej barwnych nawiązań do takich kapel jak Sarcofago, Vulcano, Mutilator czy Overdose. Jednak muszę przyznać, że "Brazylijską furię" czyta się dobrze, choć momentami autor zdaje się prześlizgiwać po co bardziej kontrowersyjnych wątkach. Omówione zostają wszystkie większe trasy koncertowe Sepultury i wszelkie roszady personalne, każdy z dwunastu (poza ostatnim) studyjnych longplayów Sepultury zostaje zrecenzowany (forma: analiza danego kawałka pod kątem techniki wykonania i warstwy lirycznej). Widać że Korolenko jest ogromnym fanem legendy brazylijskiego metalu, by nie rzec fan boyem. Bądźmy jednak poważni. Żadna z płyt nagranych z Derrickiem Greenem w latach 1998-2013 nie dorasta do pięt "Arise" czy "Beneath the Remains" z Maxem Cavalerą na wokalu. Jeśli chodzi o spór na linii Gloria i Max Cavalera a reszta zespołu (Max będący bratem Igora nie odzywał się do niego przez 10 lat!) to został on przez Autora potraktowany na szczęście raczej bezstronnie, bez wyraźnego opowiadania się za jedną z dwóch racji. Mnie się jednak wydaje, że związek i ślub założyciela i frontmana Sepultury z menadżerką zespołu musiał doprowadzić do nieuchronnego rozłamu, który nastąpił 16 grudnia 1996 roku w Londynie. Książkę warto przeczytać, zwłaszcza gdy jest się fanem Sepultury. Można się zżymać na obecną twórczość zespołu czy dla wielu wciąż niestrawne wokale Derricka Greena, ale "Brazylijska furia" skłoniła mnie do ponownego sięgnięcia po płyty Sepultury - zespołu kontrowersyjnego, acz uparcie, bez oglądania się na wpływy i opinie innych tworzącego to co chcą. Właśnie daję szansę "Roorback" (2003), potem przyjdzie czas na kolejne albumy Sepy z Derrickiem Greenem na wokalu. Dwa kciuki w górę za sporo ciekawych archiwalnych zdjęć na końcu książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz