poniedziałek, 1 grudnia 2014

Thanatomorphose (2012) - recenzja

Wciąż potrafi mnie zaskakiwać upór niektórych filmowców kina grozy, jeśli chodzi o próby szokowania. Choć współczesna horrorowa ekstrema trochę mi się już przejadła od czasu do czasu sięgam po bardziej transgresywne kino grozy. Pomocne bywają też rekomendacje znajomych, którzy oglądają brutalne kino gore. Tytułowej tanatomorfozie (połączenie Thanatosa i metamorfozy w zgrabną całość, innymi słowy widoczne oznaki rozkładu organizmu spowodowane przez śmierć) poddana zostaje główna bohaterka filmu: młoda dziewczyna (Kayden Rose), która bezskutecznie próbuje swoich sił na rynku pracy i usług jako rzeźbiarka. Jej wulgarny i arogancki chłopak w ogóle jej nie wspiera: chodzi mu tylko o seks. Tanatomorfoza rozpoczyna się od wykrycia przez nią na skórze siniaków, które stopniowo przenoszą się na całe jej ciało i przemieniają w obrzydliwe ropiejące rany. Dziewczynie zaczynają wypadać paznokcie i włosy, a także łamią się kości. Infekcja trupiego rozkładu toczy jej ciało. Dziewczyna przestaje odczuwać. Gnicie. Obojętność. Pełzające po cielesnej powłoce larwy. Od czasu do czasu zabijanie tych co oczekiwali od niej tylko zaspokojenia chuci.

I taka jest w zasadzie dosyć miałka fabuła "Thanatomorphose" w reżyserii debiutanta Erica Falardeau. Praktycznie całość akcji filmu toczy się w mieszkaniu głównej bohaterki, co nasunęło mi na myśl "Wstręt" (1965) Romana Polańskiego. Można potraktować "Thanatomorphose" jako metaforę pustej i beznadziejnej egzystencji dziewczyny - rozkład jej ciała to nic innego jak świadomość położenia w którym się znalazła. Żałosne życie anonimowej niekochanej jednostki. Mężczyźni, którzy wykorzystują jej ciało także pozostają bezimienni. W filmie jest bardzo mało dialogów, a niektóre sceny banalnych czynności domowych w pierwszej połowie fabuły zaczęły mnie trochę nużyć. Mniej więcej druga połowa "Thanatomorphose" to jednak odrażający spektakl rozkładu z mocnymi efektami gore. Uwiąd fizyczny głównej bohaterki ma swoje źródło w akcie seksualnym. Dziewczyna wymiotuje lepkimi substancjami, traci paznokcie i włosy, a gdy się masturbuje jej bielizna i pościel nasiąkają krwią. Krew wycieka z dziury z tyłu jej głowy, zaczynają wypadać zęby i palce, które przechowuje w słojach. Kiedy jej kości ulegają złamaniom chwilowo pomocna okaże się taśma. W finale rozpad fizyczny jej ciała okaże się całkowity. Ale wcześniej dziewczyna zdąży zamordować dwie osoby.

Odważna rola Kaylen Rose, błaha fabuła, dojmująca klaustrofobia zamkniętej przestrzeni i znakomite efekty specjalne. Inne filmowe skojarzenia to: "Hellraiser II" (1988), "Aftermath" (1993) Nacho Cerdy, "Nekromantik" (1987), "Guinea Pig 5: Mermaid in the Manhole" (1988), w którym gnić zaczyna pewna odnaleziona w kanale przez artystę syrenka, a także (co chyba oczywiste) cielesne horrory Davida Cronenberga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz