poniedziałek, 3 listopada 2014

The Outing/ Lampa (1987) - recenzja

W ramach nostalgicznego powrotu do kina grozy lat osiemdziesiątych przypomniałem sobie dziś "The Outing" (1987) w reżyserii Toma Daleya, horror o morderczym dżinie zamkniętym w antycznej lampie. Troje młodych rzezimieszków włamuje się do domu zamieszkanego przez dziwaczną staruszkę (Deborah Winters), aby ukraść jej pieniądze. Niestety wiedźmowata baba nie ma przy sobie żadnej forsy, jedynie lampę z dżinem zamkniętym w środku. Ten po otarciu lampy wydostaje się na wolność i zabija trójkę nastolatków, a staruszka kończy z wbitą w czoło siekierą. Policja odsyła lampę do muzeum, gdzie artefakt znajdzie się pod opiekę archeologa Dr.Wallace'a (James Huston). Naukowiec określa jej wiek na 3500 lat przed naszą erą. Córka archeologa Alex wraz ze swoim chłopakiem i grupką przyjaciół postanawiają spędzić piątkową noc w piwnicy muzeum. Nie zdają sobie sprawy, że po muzeum grasuje demoniczny dżin, który morduje każdego kto mu stanie na drodze używając do rozlewu krwi nadprzyrodzonych mocy.

Ów tani slasher widziałem po raz pierwszy w roku 2003 na polskiej kasecie video (dystrybucja Gaby). Mamy tutaj do czynienia z typowym horrorem młodzieżowym z lat 80-tych, który operuje gatunkowymi schematami: głupawe młodzieżowe żarty, zazdrosny eks-chłopak Alex, który wraz kumplem potajemnie dostaje się do muzeum, aby dopiec dziewczynie, jej nowemu chłopakowi i ich przyjaciołom. Sceny morderstw są dość makabryczne i przykładowo obejmują zabicie śpiewającego operowe arie strażnika włócznią, odgryzanie palców przez ożywioną mumię z Ameryki Południowej czy też atak węży na kąpiącą się w wannie nastolatkę. Postaci są jednowymiarowe, ale to akurat nie ma większego znaczenia, gdyż film ogląda się przyjemnie. Niektórzy starsi wiekiem fani horrorów zapewne pamiętają wyprodukowany przez Wesa Cravena horror "Wishmaster" z 1997 roku (w Polsce znany pod tytułem "Władca życzeń"). "Lampę" zrealizowano 10 lat przed owym popularnym przebojem na video. Nadto "The Outing" zawiera szczyptę golizny, próbę gwałtu (zwróćcie uwagę na penis w stanie erekcji jednego z aktorów kryjących się za afrykańską maską!) i całkiem udane jak na rok powstania efekty specjalne np. animatronicznego dżina, który wygląd zalatuje jednak nieco kiczem. Typowe niskobudżetowe kino grozy lat 80-tych: głupiutkie i na swój sposób urocze. Naprawdę wolę tego typu filmy, niż masę współczesnego kręconego kamerą cyfrową chłamu z przeznaczeniem na rynek DVD.

3 komentarze:

  1. Właśnie się przymierzam do seansu. Chyba kiedyś to widziałem, ale tak dawno temu, że głowy za to nie dam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niewykluczone, bo horror ów pod tytułem "Lampa" był kiedyś popularny na polskim rynku video. W każdym razie daj znać po seansie czy się podobał.

      Usuń
    2. Na swój sposób się podobał, kwestia odpowiedniego podejścia :) Naiwne, ale rozrywki dostarcza, a to przecież najważniejsze. Jedynie sama końcówka trochę zbyt mocno trąci kiczem, zwłaszcza scena, w której dżin przemawia do głównej bohaterki - jego kwestie są masakrycznie słabe :D Śpiewający strażnik wymiatał. Całkiem niezły głos, szkoda faceta ;)

      Usuń