piątek, 13 lutego 2015

Filmowa triada: "Eyes Behind the Wall" (1977), "The Living Skeleton" (1968) i "The Hackers" (1988)

1. Eyes Behind the Wall/ L'Occhio Dietro la Parete (1977) - Bogaty i przykuty do wózka inwalidzkiego pisarz Ivano (Fernardo Rey) potrzebuje spełnienia, a jego młodsza żona Olga (Olga Bisera) pragnie męskiego towarzystwa. Para wynajmuje apartament tajemniczemu mężczyźnie o autodestrukcyjnych skłonnościach imieniem Arturo (John Phillip Law). Nowy lokator wzbudza u obojga zainteresowanie - oboje podglądają go przy pomocy dziwnego elektronicznego urządzenia. Za zgodą męża Olga postanawia uwieść Arturo, który w prologu filmu usiłował zamordować atrakcyjną kobietę w przedziale pociągu. Pewnej nocy po uprzedniej zabawie na disco Arturo zaprasza do swojego apartamentu czarnoskórego Joe. Dochodzi między nimi do homoseksualnego zbliżenia podglądanego przez Ivano i Olgę. Ivan broni homoseksualizmu Arturo, Olga jest zniesmaczona, gdyż sama ma ochotę na sprawnego fizycznie lokatora. Wspomnieć wypada także o służącym małżeństwa Ottavio (Jose Quaglio), notorycznym podglądaczu pożądającym niedostępnej dla niego Olgi. Mężczyzna kolekcjonuje jej bieliznę i włosy łonowe; łączy go także dziwny związek z Lucillą (Monika Zanchi), upośledzoną umysłowo lokalną dziewczyną.

Wyjątkowo perwersyjny dramat często przez wielbicieli Eurohorroru klasyfikowany jako giallo. Raczej niesłusznie, gdyż nie ma w nim ani policyjnego śledztwa, ani krwawych morderstw dokonywanych przez tajemniczego mordercę w czerni. Początkowa scena ataku Arturo na kobietę w pociągu nie ma nic wspólnego z resztą filmowej fabuły, która jednak oferuje kilka niespodzianek. Trochę erotyki i seksu, a nawet szczypta męskiej nagości (John Phillip Law robiący nago pompki i przysiady). Debiut reżyserski Giuliano Petrelli jest całkiem znośnym przykładem włoskiego kina eksploatacji. Podobno Petrelli nie był jednak zadowolony z końcowego rezultatu i usiłował usunąć swoje imię i nazwisko z filmowych napisów zanim "Eyes Behind the Wall" trafił do dystrybucji. Określenie 'Psychopathia sexualis' pasuje tutaj jak ulał.

2. The Living Skeleton/ Kyûketsu Dokuro-sen (1968) - Zapewne wielu nieco starszych wiekiem wielbicieli horrorów pamięta słynny film grozy Johna Carpentera "Mgła" (1980), który był przed kilkoma laty parokrotnie emitowany w rodzimej telewizji. Potem wyszedł nawet w Polsce na DVD (mam to wydanie w kolekcji). Zadziwiające jak wiele podobieństw łączy znany i lubiany horror Johna Carpentera z wcześniejszym o trzynaście lat "The Living Skeleton" np. dryfujący statek widmo, obecność gęstej mgły, nadmorskie miasteczko oraz postać księdza skrywająca mroczny sekret. Czarno-biały horror w reżyserii Hiroshi Matsuno otwiera scena masakry dokonanej przez grupkę renegatów na pokładzie japońskiego frachtowca. Ginie zastrzelona m.in. Yoriko (Kikko Matsuoka), młoda narzeczona lekarza na statku. Mijają trzy lata. Siostra bliźniaczka zabitej Yoriko, czyli Saeko znajduje się pod opieką księdza (Masumi Okada). Pewnego dnia w trakcie nurkowania ze swoim chłopakiem Mochizuki (Yasunori Irikawa) oboje odkrywają na morskim dnie ludzkie szkielety przywiązane metalowymi łańcuchami. Na horyzoncie pojawia się statek widmo. Saeko wraz z Mochizuki pomimo złej pogody postanawiają do niego dopłynąć. Na pokład statku dostaje się tylko Saeko, która widząc Yoriko traci przytomność. Wkrótce sprawcy masakry na statku (np. bogaty właściciel klubu, pijak, itd.) zaczynają ginąć po spotkaniu ze zjawą Yoriko.

Atmosferyczny japoński dreszczowiec, ładnie zrealizowany i intrygujący. Co ciekawe, "The Living Skeleton" rozpoczyna się niczym ghost story ze statkiem-widmem i białymi oparami mgły w tle, a mniej więcej po dwóch trzecich czasu trwania przepoczwarza się w coś jeszcze bardziej mrocznego i dziwniejszego - makabryczno-klaustrofobiczną medytację nad masową zbrodnią i zemstą. I choć niektóre efekty specjalne są raczej kiepskie unoszące się w morskiej toni szkielety wyglądają uroczo.

3. The Hackers (1988) - Niskobudżetowy, a w zasadzie zerobudżetowy slasher niewątpliwie inspirowany "Teksańską masakrą piłą mechaniczną" (1974) Tobe Hoopera oraz jej sequelem z 1986 roku. Ojciec Eldon 'Pa' Hacker wraz z dwójką niedorozwiniętych umysłowo synalków Arnie i Eldonem Juniorem jeżdżą po drogach Michigan i mordują napotkane ofiary (autostopowiczkę, rybaka, parę, która odmówiła im wynagrodzenia za odwaloną fuszerę, bywalca baru czy ogrodnika). Trio wieśniaków utrzymuje się z drobnych prac i biada tym, kto rodzince Hackerów nie zapłaci. W przerwach pomiędzy zabijaniem ojczulek zabiera synów na plac zabaw, aby pobawili się z dziećmi i przy okazji postraszyli pewną młodą kobietę na moście. W międzyczasie pisarka Marcie wyjeżdża do domu jej szefa na prowincję. Ma się zaopiekować domostwem pod jego nieobecność. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że Eldon, Arnie i Eldon Jr. mają tam naprawiać dach.

Amatorski slasher, acz dość zabawny. Lubię takie regionalne gnioty, gdyż idealnie nadają się do zrelaksowania. "The Hackers" jest całkiem poprawnie nakręcony jak na przeznaczony na rynek video slasher. Oczywiście pojawiają się dłużyzny, a niektóre sceny sprawiają wrażenie nie dokończonych. Gra aktorska też pozostawia sporo do życzenia. Film trwa jednak zaledwie 71 minut i zawiera wystarczająco tanich efektów gore, by się nie nudzić. Ulubiona scena morderstwa: podcięcie gardła kuflem do piwa.

1 komentarz:

  1. Przypomniałeś mi, żebym wyhaczył w końcu "Glass Ceiling" z roku 1971 - hiszpańskie giallo (?) z motywami wojerystycznymi :) a "Oczy za ścianą" faktycznie udane, ale nic więcej.

    OdpowiedzUsuń